Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nie możemy jednak teraz ryzykować zabicia jakichkolwiek Rozumiejących, nie stawiając pod znakiem zapytania słowa naszej królowej. Jesteś świadom, że Ketriken zaproponowała przyjęcie delegacji społeczności pradawnej krwi, by razem znaleźć rozwiązanie kwestii niesprawiedliwych prześladowań? – Skinąłem głową, więc mówił dalej: – No więc w ciągu ostatnich dwóch dni otrzymała kilka wiadomości akceptujących jej propozycję. Podejrzewam, że w tych ustaleniach miała swój udział Leszczyna. Zgadzasz się ze mną? Stary rzucił mi jednocześnie to pytanie i ponure spojrzenie. Jeśli miał nadzieję, że z zaskoczenia zdradzę mu jakąś tajemnicę, to się zawiódł. Po chwili zastanowienia kiwnąłem głową. – Rzeczywiście, to wydaje się możliwe. Potem robią coś takiego... To wszystko jest ustalane bez twoich wskazówek? Był to najtaktowniejszy sposób na zadanie tego pytania, jaki potrafiłem wymyślić. Cierń skinął głową z jeszcze bardziej ponurą miną. – Nie tylko bez moich wskazówek, ale i wbrew moim radom. Naprawdę nie potrzeba nam kolejnego problemu dyplomatycznego. Niemniej jednak sądzę, że będziemy go mieli. Królowa najwyraźniej zostawia Rozumiejącym wszelkie ustalenia dotyczące czasu i miejsca spotkania. Powiedzieli, że dla ich ochrony wszyscy musimy działać potajemnie. Wiadomość o tym zgromadzeniu zostanie rozgłoszona dopiero wtedy, gdy powiedzą nam, że są gotowi. Moim zdaniem boją się tego, co mogłaby zrobić nasza szlachta, gdyby wiedziała o tych planach. Tak jak ja! – Zaczerpnął tchu i odzyskał pewność siebie. – Dokładna data nie została jeszcze ustalona, ale Rozumiejący obiecali, nam, że zgromadzenie odbędzie się „wkrótce”. Jest całkiem możliwe, że Chwalebny został ich wysłannikiem. Zabicie go w jego kwaterze, zanim spotka się z królową, byłoby... politycznie niemądre. – A co dopiero niegrzeczne – wtrącił Błazen między kęsami chleba i pokiwał Cierniowi karcąco palcem. – A zatem mam nic nie robić? – spytałem zimno. – Niezupełnie – rzekł łagodnie Cierń. – Twoje posunięcia były rozsądne. Trzymaj Młotka w murach zamku. Nie pozwól, by poszedł do Srokatych. Sprawdź, jakie jeszcze informacje uda ci się z niego wydobyć. I miałeś słuszność, mówiąc Sumiennemu, by nie widywał się sam na sam z Uprzejmym Brzeczką. To mogło być niewinne zaproszenie, lecz równie dobrze mogłoby się ono okazać podstępem, mającym na celu dostarczenie im zakładnika. Wciąż nie udało mi się określić, jak bardzo Brzeczkowie zaangażowali się w to ostatnie uprowadzenie. Otrzymuję z Wietrznego dziwne raporty. Przez pewien czas podejrzewałem, że samej pani Brzeczce grozi niebezpieczeństwo albo że jest ona w pewnym sensie zakładniczką. Jej ruchy były wielce ograniczone, a życie niezwykle skromne. Potem zacząłem się zastanawiać, czy powodem nie są zwykłe kłopoty finansowe. Teraz raporty mówią, że pani Brzeczka pije o wiele więcej niż kiedyś. Wcześnie kładzie się spać i późno wstaje. No cóż. – Westchnął. – Nie podjąłem w tej sprawie żadnej decyzji. A skoro królowa usiłuje zaprzyjaźnić się z odłamem Rozumiejących, nie śmiałem podjąć żadnego działania przeciwko Brzeczkom. Wciąż nie wiem, czy stanowią zagrożenie, czy też są sprzymierzeńcami. – Zamilkł ze zmarszczonym czołem i po chwili dodał: – To przeklęty pech, że zrobiłem sobie coś takiego z twarzą w chwili, kiedy jak nigdy powinienem kręcić się między ludźmi i z nimi rozmawiać. Nie mogę jednak sobie pozwolić na wywoływanie komentarzy. Niektóre osoby mogłyby dojść do nieuzasadnionych wniosków. Błazen wstał cicho od stołu i poszedł do swojej sypialni. Wrócił ze słoiczkiem jakiegoś kosmetyku i postawił go na stole przy łokciu Ciernia. Kiedy stary skrytobójca zerknął nań z ciekawością, Błazen wyjaśnił cicho: – To niezwykle skuteczny środek na łuszczącą się skórę. Jest w nim też nieco barwnika rozjaśniającego. Jeżeli kolor okaże się za jasny, daj mi znać. Mogę go zmienić. – Zauważyłem, że nie spytał Ciernia, co mu się stało; Cierń też nie śpieszył z wyjaśnieniami. – Jeśli chcesz, mogę ci pokazać, jak się to nakłada – dodał Błazen ostrożnie. – Moglibyśmy też przywrócić ci trochę brwi. – Proszę – rzekł po chwili Cierń. Tak więc uprzątnęli narożnik stołu, Błazen przyniósł swoje przybory do makijażu i wziął się do pracy. Obserwowanie go przy niej było w pewien sposób fascynujące. Cierń wydawał się z początku skrępowany, lecz wkrótce zainteresował się działaniami Błazna, który przywracał mu poprzedni wygląd, i pilnie przyglądał się sobie w lusterku. Kiedy Błazen skończył, Cierń skinął głową z zadowoleniem i zauważył: – Szkoda, że nie miałem preparatów tej jakości, kiedy odgrywałem wielmożną panią Tymianek. Nie musiałbym nosić tylu welonów ani tak strasznie śmierdzieć, żeby ludzie się zbytnio nie zbliżali. Wywołane przez niego wspomnienia sprawiły, że się uśmiechnąłem. Zaznałem jednocześnie ukłucia niepokoju. To bardzo niepodobne do Ciernia tak beztrosko mówić o swoich tajemnicach, bez względu na to, jak były stare. Czyżby założył, że powiedziałem Błaznowi wszystko, co o nas wiedziałem? A może ufał mu tak bezgranicznie? Chciał poklepać się po policzku, lecz Błazen uniósł ostrzegawczo rękę. – Jak najmniej dotykaj twarzy. Weź ze sobą te słoiczki i po posiłkach znajduj chwilę samotności z lusterkiem. Wtedy najprawdopodobniej będziesz musiał poprawić wygląd. A jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, przyślij mi po prostu zaproszenie do odwiedzin. Przyjdę do twoich komnat. – Powiedz paziowi, że masz pytanie na temat gry w chwalebnego – wtrąciłem. Nie patrząc bezpośrednio na Błazna, wyjaśniłem: – Pod takim pretekstem odwiedziłem Ciernia dziś rano. Zaprosiłeś go do siebie na śniadanie i demonstrację nowej gry hazardowej. – Którego to zaproszenia nie przyjąłem z powodu słabego zdrowia – dodał Cierń. Błazen skinął poważnie głową. – A teraz muszę już iść. Zachowuj się jak dotąd, Bastardzie. Gdybyś chciał się ze mną spotkać, niech pan Złocisty przyśle mi wiadomość ze słowem „koń”. Jeśli uda ci się dowiedzieć od Młotka, gdzie zatrzymał się Chwalebny, daj mi szybko znać. Wyślę człowieka, by tam powęszył. – Chyba mógłbym zrobić to sam – rzekłem cicho. – Nie, Bastardzie. On zna twoją twarz. Może wiedzieć od Młotka, że jesteś moim człowiekiem. Lepiej trzymaj się od niego z daleka. – Uniósł serwetkę, by wytrzeć usta. Błazen spojrzał na niego ostrzegawczo, więc tylko osuszył wargi. Wstał, żeby wyjść, i nagle odwrócił się do mnie. – Ta figurka z plaży Innych, Bastardzie