Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Kiedy go dostrzegłeś? Kierowca wpatrywał się w lusterko, obserwując przednie światło motocykla. - Przed chwilą. Teraz i sierżant odwrócił się. - Zwolnij trochę. Przyjrzymy się facetowi. Warkot silnika samochodu osłabł. Parminter poruszył się nerwowo. - Spokojnie, Geraldzie - rzekł sierżant. - To mogą być moi ludzie - wyjawił Parminter. - Pewnie nie chcą, żebym odpowiadał na pytania. - Masz na myśli Rosjan? Sądzisz, że jeden z ich satelitów obserwuje areszt w Gloucester? Nie bądź dzieckiem, Geraldzie, mają ważniejsze obiekty. No wiesz, bazy pocisków Polaris i inne tego rodzaju rzeczy. - Pokazywali go dziś wieczorem w telewizji - odezwał się policjant z przedniego siedzenia. - W wiadomościach o dziewiątej. W Chelten-ham uważają, że ten facet, który pierwszy go przesłuchiwał, zarobił parę funciaków, dzwoniąc do telewizji i gazet. - Szybciej! - Parminter niemal krzyczał. - Dogania nas - rzekł kierowca. - Włącz światła i zatrzymał się - rozkazał sierżant - Nie! - wrzeszczał Parminter. - Geraldzie, jesteś w policyjnym samochodzie z czterema gliniarzami. Uspokój się! Kierowca przyhamował i włączył migające, niebieskie światła. Motocykl zbliżył się z dużą prędkością i gdy zrównał się z nimi, sierżant rozkazał: - Zatrzymaj go! 123 Policyjny radiowóz skoczył do przodu, błyskawicznie nabierając prędkości. Kierowca włączył syrenę i zapalił znak nakazujący zatrzymanie się. Motocyklista zjechał na pobocze. - No widzisz, Geraldzie - odezwał się sierżant - Możesz sobie nawet popatrzeć na kawałek przyzwoitej policyjnej roboty i oderwać się od własnych problemów. Ktoś w samochodzie zachichotał. - Zajmij się nim - nakazał sierżant policjantowi. - Nic na niego nie mamy. Nie przekroczył prędkości. - Za podejrzane zachowanie na drodze publicznej. Zresztą wymysł coś. Po prostu chcesz sprawdzić jego prawo jazdy, no nie? Wokół panowały egipskie ciemności, a w najbliższym sąsiedztwie nie było żadnych domostw. Motocyklista, widoczny w świetle reflektorów policyjnego samochodu, siedział okrakiem na maszynie i nie odwracając się grzebał w kieszeni skórzanej kurtki, prawdopodobnie w poszukiwaniu dokumentów. Policjant szedł właśnie ku niemu. Światło migających, obrotowych lamp nadawało jego ruchom dziwny, psychodeliczny efekt. Zatrzymał się przy motocykliście i wtedy ujrzał, że ten trzyma w lewej dłoni czarny, automatyczny pistolet, mocno przyciśnięty do skórzanej kurtki i zupełnie niewidoczny spoza jego masywnych pleców. Policjant spojrzał na pękaty, staroświecki kask ochronny ze skórzanymi nausz-nikami i szerokim paskiem pod brodą. Widział takie kiedyś na fotografii przedstawiającej gońców z okresu drugiej wojny światowej. Usta i nos motocyklisty zasłonięte były czarną chustką, lecz mimo to jego słowa zabrzmiały bardzo wyraźnie. - W lufie mam kulę dum-dum. Nie przeznaczyłem jej dla ciebie, więc nie strugaj bohatera. - O, cholera! - wymamrotał policjant - Wrócimy teraz do samochodu. Idź za mną, jak gdyby nigdy nic. Nie będą widzieli pistoletu, ale pamiętaj, że jestem gotowy do strzału. Jeżeli zrobisz fałszywy krok - zabiję cię. Teraz poproś mnie o prawo jazdy. Policjant zamrugał powiekami i chrząknął, najwyraźniej przestraszony. - Czy mogę zobaczyć pańskie prawo jazdy? - Powiedz, żebym je wyciągnął z portfela. Policjant czuł, że robi mu się sucho w ustach. Znów chrząknął. 124 - Proszę wyciągnąć je z portfela. - Popatrz na nie i każ, żebym poszedł z tobą do samochodu. Oczy pod wysokim policyjnym kaskiem posłusznie skierowały się na prawo jazdy. Dane personalne były zasłonięte kawałkiem papieru. - Trzymaj tak, żeby mogli je widzieć, a teraz każ mi iść. Policjant spojrzał na niego pustym wzrokiem. - Każ mi iść ze sobą. No już! - Ehm, zechce pan podejść ze mną do samochodu. Powinien pan wyłączyć silnik. - Nie! Idziemy. Jack Cade zsiadł z motoru, oparł go o nóżkę, a następnie skierował się w stronę oślepiających reflektorów i migających niebieskich świateł. Z lewej strony, nieco z tyłu, podążał policjant. Kierowca wysunął głowę przez opuszczone okno: - Co się stało? - zapytał i w tym momencie ujrzał, jak spod rozpiętej skórzanej kurtki wyłania się lufa browninga. - Wyłącz silnik! - rzekł Cade, a słysząc, że kierowca zwiększa obroty, rzucił gwałtownie: - Nie próbuj sztuczek! Jedną ręką schwycił policjanta i przyciągnął go ku sobie, a drugą wcisnął mu pistolet między żebra. - Rzuć kluczyki najdalej, jak możesz. Silnik umilkł i w nocnej ciszy słychać było tylko nierówny warkot starego triumpha. Parminter szlochał, zgięty wpoi pomiędzy swoimi opiekunami. Cade rzekł: - Posadźcie go. - Nie! - odparł młodszy detektyw, który siedział bliżej Cade'a. Znienacka odezwało się radio policyjnego wozu i wszyscy z wyjątkiem Cade*a spojrzeli w tę stronę. - Czy to był wasz sygnał wywoławczy? - zapytał kierowcy. Funkcjonariusz spojrzał mu w oczy i postanowił nie ryzykować. -Nie. - Wyrwij mikrofon. Kierowca szarpnął sznur, lecz ten nie ustępował