Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Protest oburzył Karola i stał się zarzewiem wojny. Nowy władca, równie porywczy w działaniu jak w swych uczuciach, przeciągnął na swoją stronę senat królestwa, nakazał podatki i zaciągi, hojnością pozyskał sobie dowódców, uzbroił Szwedów, zwerbował cudzoziemców, uszykował flotę, wyposażył zbrojownie, zgromadził zapasy żywności i zadbał o wszystko, czego potrzeba do prowadzenia wojny. Przez cały ten czas panowało zadziwiające milczenie o tym, przeciwko komu trwają przygotowania wojenne, i wzmagał się gniew, okryty na razie nieprzeniknioną tajemnicą. Cesarz przypuszczał, że inicjatywę do zbrojeń dała Francja, jako że Szwecja uchodziła za narzędzie jej polityki; Duńczycy natomiast domyślali się zatargu z lordem- protektorem Anglii. Zarówno jeden jak i drudzy byli przekonam, że u ich sąsiada zanosi się na burzę, i tylko Polacy, na których piorun przygotowywano, trwali w zupełnej beztrosce i wierzyli w zachowanie pokoju. Do końca rozejmu było aż siedem lat, królestwo polskie zasługiwało raczej na litość niż na napaść, nic nie prowokowało wojny ani nie dawało do niej powodu, a panujący obu krajów byli ze sobą blisko spokrewnieni. Krążyła pogłoska, dość prawdopodobna, że Krystyna, opuszczając Szwecję, z całą powagą napominała Karola i przedniej szych panów królestwa, żeby wobec rozkwitu szwedzkiego państwa nie wdawali się w długotrwałą i trudną wojnę i żeby w niczym nie naruszali rozejmu. Ale Krystyna mogła już tylko doradzać, a Karolowi, który piastował władzę, wolno było robić, co chciał. Ażeby łatwiej dało się utrzymać w tajemnicy przyszłą wojnę, postanowiono rzeczywiste zamiary okryć zasłoną pozorów (taki godny Tyberiusza sposób postępowania w naszym stuleciu na dworach królewskich uchodzi za zaszczytny i jest szeroko rozpowszechniony). Karol wystosował do Kazimierza list, w którym zapewniał go o swojej szczerej przyjaźni i oświadczał się z pragnieniem zawarcia wieczystego pokoju, ze względu na łączący go z Kazimierzem związek pokrewieństwa, a jeszcze bardziej dla wzajemnego pożytku obu sąsiadujących ze sobą królestw. [...] List ten zawiózł do Polski Jan Koch, pełnomocnik handlowy królestwa szwedzkiego w Gdańsku (pełnomocnik taki nosi miano agenta). Z uwagi na treść pisma Koch został życzliwie przyjęty i uprzejmie się do niego odnoszono. Na okazaną przez Karola grzeczność Kazimierz odpowiedział w sposób, któremu nic nie można było zarzucić: serdecznie winszował nowemu władcy objęcia rządów i dając wyraz swojej chęci zawarcia wieczystego pokoju, obiecywał wyprawić posłów do Szwecji. [...] Ta wymiana listów spowodowała, że Kazimierz wnet potem wysłał do Szwecji swego dworzanina pokojowego, Andrzeja Morsztyna, człowieka szlacheckiego rodu, podczaszego wówczas sandomierskiego, z oświadczeniem, że szczerze pragnie pokoju, i z zapowiedzią rychłego wyprawienia posłów wyposażonych w pełnomocnictwo do jego zawarcia. Posłowie byli już gotowi do drogi, gdy Zbigniew Gorajski, kasztelan kijowski, człowiek rzadkiej wiedzy i wymowy, któremu Rzeczpospolita postanowiła powierzyć przewodniczenie w le-gacji, zmarł tknięty apopleksją. Wynikła stad zwłoka wyjazdu, spowodowana koniecznością znalezienia następcy; miejsce zmarłego zajął na koniec Jan Leszczyński, wojewoda łęczycki. Wielu uważało za niewłaściwe, ubliżające wręcz naszemu narodowi, żeby zmieniać miejsce obrad pokojowych, które pierwotnie miały się toczyć w Lubece; sądzili oni, że należy skarcić pychę świeżo koronowanego monarchy, który powinien zastosować się do króla panującego dłużej i nad większym królestwem. Ale Kazimierz przeszedł nad tym do porządku, gdyż chciał, ażeby cały świat przyznał, iż o powszechne dobro chrześcijaństwa więcej dba ten, kto szuka pokoju w obcym kraju za morzem, niż taki, co z pychą w sercu czeka u siebie w domu, by go o pokój proszono. Aliści już u progu zawiodła nadzieja na to, że układ pokojowy łatwo dojdzie do skutku: Morsztyn przyjęty został z lekceważeniem i nie okazano mu szacunku, który mu się należał jako przedstawicielowi panującego, a nawet — co dowodziło, że zniewaga była umyślna — z trudem uzyskał powitalną audiencję u szwedzkiego króla