Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Tu Azov z Jedności. Norwegia, co proponujesz? I jakie mamy gwarancje, jeśli ci zaufamy? - Odłączyliśmy się; odebraliście ten sygnał. Wprowadzę was tam z powrotem. Idźcie jako moja straż tylna, Jedność, całą kupą. Mazian nie podejmie walki ani tutaj, ani nigdzie w pobliżu. Nie jest w stanie stawić czoła, rozumiecie? Cisza trwała tym razem dłużej. - Wchodzą nam na ogon - poinformował ją skaner. - Do dechy, panie Graff. Norwegia ślizgała się na krawędzi katastrofy, czerwone lampki zamrugały z szaloną częstotliwością, sygnalizując przeciążenie, przeciwko któremu protestowało ciało, protestowały walące serca; ręce drżały zaciskając się na dźwigniach i pokrętłach; doświadczona załoga wytrzymywała tę długotrwałą męczarnię narzucaną przez synchronizm bojowy i siłę bezwładności. Spokojni i opanowani, trzymali się wszyscy podczas tego długiego, bardzo długiego skrętu, utrzymując szybkość, jakiej nabrali, kierując się na Pell... Straż tylną mieli na pewno - Unia gnała tuż za nimi na pełnym ciągu... tak samo gotowa ich rozwalić, jak oni gotowi byli rozwalić Maziana. - Jeszcze trochę - mruknęła do Graffa - tak trzymaj, nie popuszczaj. Wyciskaj, co się da. - Ostrzeżenie skanera - poinformował ją i Graffa spokojny głos. Ekran skanera dalekiego zasięgu migotał rozmytą zielenią i złotem... Przeszkody na ich kursie, wciąż przechowywane w pamięci i pokazywane dokładnie tam, gdzie zapamiętał je komputer, plus minus droga pokonywana przez powolny frachtowiec. Holowniki krótkodystansowe. Odbierali teraz bezpośrednio ich szwargotanie, skowyt rozmów i przerażenia pogłębiającego się w miarę, jak się do nich zbliżali. Graff nie stracił zimnej krwi. Norwegia śmignęła między nimi nie zbaczając z prostoliniowego kursu wytyczonego przez komputer i uwzględniającego odstępy między statkami, i przy nie przestających ani na chwilę migotać czerwonych lampkach kierowała się dalej na Pell. Uniowcy przemknęli tuż za nimi, unikając o włos zdarzeń, w pędzie zapierającym dech w piersiach ludziom z powolnych jak żółwie frachtowców. Głęboki jęk przerażenia dogonił ich i ścichł. - Norwegia... Norwegia... Norwegia... - nadawał jak oszalały komputer pokładowy i jeśli ich rajdery przetrwały, na pewno przybędą na to wezwanie. Przed nimi zamigotały wyraźne, czerwone punkciki, zbyt szybkie, jak na frachtowce. Komputer zawył ostrzeżeniami. Mazian odszedł od stacji. Europa, Indie, Atlantyk, Afryka, Pacyfik. - Gdzie Australia? - warknęła do Graffa. Jej kod rozpoznawczy nie nadszedł wraz z innymi. - Uważaj na nich! Graff musiał ją słyszeć. Nie było czasu na pogawędki. Flota szła w zwartym szyku kursem na zderzenie. Wszystkie rajdery zamocowane w gotowości do skoku do jednostek macierzystych - dobre i to. - Mallory - usłyszała głos Maziana dobywający się z komunikatora. Graff też go usłyszał i wprowadził statek w przyprawiający o mdłości manewr, który komputer przekazał do systemów celowniczych komputera bojowego; plunęli salwą w kierunku Europy i odpowiedziano im ogniem; kadłub zajęczał. Zryw przeciążenia zniósł siłę przeciwną co do kierunku i nagle błysnęła salwa zza ich rufy. Nie bacząc na ich bezpieczeństwo, nie rozumiejąc sygnałów ich komputera, do walki wchodziła Unia żądna celów. "W bok!" wydała rozkaz za pośrednictwem hełmu i Norwegia położyła się w zwrot pod najostrzejszym z możliwych kątów, nie widząc dla siebie żadnych szans w tym boju. Zawyły syreny alarmowe. Przed nimi leżały Pell i Podspodzie odległe o minuty przy szybkości bliskiej c, którą teraz rozwijali. Utrzymując statek w ciasnym skręcie, komputer obliczał i przeliczał tę skrajną krzywiznę. Na ekranie eksplodował świetlny punkt mknącego na nich od spodu nosiciela. Norwegia trzymała swój jedyny z możliwych kurs; pulpity płonęły czerwienią, wyły syreny, groziło zderzenie z planetę, a szybkość, z jaką pruli, była zbyt wielka, aby zdążyli ją na czas wytracić. I nagle ekran zamigotał innymi punktami, małymi i zbliżającymi się do nich pierścieniem od strony dziobu. - Norwegia... Norwegia... Norwegia... - nadawał bez przerwy komputer. To ich rajdery. - Tak trzymać! - wrzasnęła do Graffa przekrzykując radosną wrzawę, jaka rozpętała się na mostku. Komputer wprowadził statek w najciaśniejszy skręt, do jakiego zdolna była Norwegia, manewr, który rozdzierał ludzkie ciała i trwał koszmarne sześć sekund. Zaczęli gwałtownie wytracać szybkość, a Australia szła prosto na nich prześlizgując się przez igielne ucho rajderów, sama, bez rajderów, albo zaniedbawszy ich wysłania. - Ogień zaporowy - powiedziała przełykając smak krwi