Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

.. To bajeczne miejsce, piszê siê na to w ciemno! By³bym durniem, gdybym nie skorzysta³ z podobnej okazji! - Œwietnie! Dziêkujê, stary. Stron¹ finansow¹ zajmie siê Lester Atlas. Wyjaœniê mu ca³¹ sprawê. Za³atwi to lepiej, ni¿ ja bym potrafi³. Zostanie tu jeszcze trochê, nabywa na tej wyspie kilka nieruchomoœci. - Czy i ja mog³abym zostaæ, tatku? - spyta³a nagle Hazel. Oczy wszystkich skierowa³y siê na ni¹. Zarumieni³a siê i zaczê³a poprawiaæ niewidoczn¹ niemal górê kostiumu bikini. - To jest, chodzi mi o to - j¹ka³a siê - czy mia³byœ coœ przeciwko temu, gdybym nie pojecha³a z wami dzisiaj, ale wróci³a dopiero w przysz³y czwartek, prosto na zajêcia? Bo skoro ju¿ tu jestem... Ostatecznie mam jeszcze ferie, tatuœku, a ogromnie mi siê tutaj podoba. Cohn, którego szczup³a twarz przybra³a ziemisty kolor ciê¿ko chorego cz³owieka, wtr¹ci³: - Jeœli to ma dla was jakieœ znaczenie, deklarujê, ¿e zaopiekowa³bym siê Hazel. Norman zerkn¹³ na ¿onê i po jego wargach przewinê³o siê coœ na kszta³t dawnego uœmieszku. - Nie w¹tpiê. Masz coœ przeciwko temu, Henny? - Przeciwko? Ja? Baw siê dobrze, Hazel... Norm, jeœli mamy za dwie godziny wyjechaæ, muszê siê braæ za pakowanie. - Pomogê ci - zaofiarowa³ siê. - Sta³em siê tutaj trochê zaradniejszy. Wyci¹gaj¹c walizy z szaf i upychaj¹c w nich rzeczy Papermanowie rozmawiali o Hazel i Cohnie. Trzymali siê uparcie tego tematu, jakby bali siê poruszaæ inne. Norman oznajmi³, ¿e Bob po skoñczeniu s³u¿by w marynarce ma wejœæ do interesu importowo-eksportowego swego Ojca, wiêc wszystko u³o¿y³oby siê nie najgorzej, jeœli on i Hazel naprawdê myœl¹ o sobie powa¿nie. - Bo¿e z³oty, skoñczy siê na tym, ¿e chc¹c zobaczyæ wnuczki bêdziemy musieli lataæ do Izraela! - westchnê³a Henny. - Czy to nie heca? - Prawdê mówi¹c - rzek³ posêpnie Norman - ten goœæ spada nam jak z nieba. Mam szczer¹ nadziejê, ¿e weŸmie nas oboje na utrzymanie. Ktoœ przecie¿ bêdzie musia³. - Ty nas utrzymasz, kotku, jestem o to spokojna. - Jak? Moi klienci nie mog¹ do mnie wróciæ przez najbli¿sze piêæ lat, choæby siê wali³o, pali³o. Tak¹ zawar³em umowê i muszê jej przestrzegaæ. - No có¿, masz parszywy zawód, zawsze tak twierdzi³am i nie zmieniam zdania, ale uwa¿am, ¿e wykonujesz go znakomicie, wiêc z pewnoœci¹ zdobêdziesz nowych klientow. Uk³ada³a bi¿uteriê w wyœcie³anym at³asem puzderku. - Nie zamierzam siê sprzeciwiaæ twojej decyzji, Norm, ale mam nadziejê, ¿e zdajesz sobie sprawê, jaki w Nowym Jorku panuje teraz smród? Bêdziesz wstrz¹œniêty, zobaczysz. Zd¹¿y³eœ siê ju¿ odzwyczaiæ. Œwi¹teczna gor¹czka, sam rozumiesz. Takich t³umów chyba nigdy nie widzia³eœ. Korki od Hudson do East River i od Piêædziesi¹tej Dziewi¹tej do Trzydziestej Czwartej. Spaceruj¹c Pi¹t¹ Alej¹ mo¿na siê zatruæ dwutlenkiem wêgla. A jeœli nawet wyjdziesz ca³o z truj¹cych oparów, dopadnie ciê jakiœ bandzior. Rabuj¹ teraz ludzi w bia³y dzieñ. Do tego pogoda pod psem. Prawda, iluminacje domów towarowych s¹ œliczne, a drapacze chmur cudownie wygl¹daj¹ w œniegu... Ba, có¿ zrobiæ, kocham to przeklête miasto... Ale to piek³o, nie oszukujmy siê. - Wiem o tym. Nowy Jork znam jak w³asn¹ kieszeñ. Mimo to tam w³aœnie wracamy. Henny przygl¹da³a siê z drwi¹c¹ min¹ trzymanej w rêku bransoletce. - S³uchaj, Norm... - Tak? - Czy to Iris wybra³a to cacko? - Uœmiechnê³a siê lekko na widok jego zmieszanej miny. - Wiesz, czêsto siê nad tym zastanawia³am. Bo widzisz, kotku, ten drobia¿d¿ek nie jest w twoim guœcie. Coœ takiego mog³a wybraæ tylko kobieta. No, przyznaj siê! Iris j¹ wybra³a? Przygl¹da³ siê jej w milczeniu. Stali naprzeciwko siebie i Henny wpatrywa³a mu siê z bliska w oczy. - To ju¿ niewa¿ne - zapewni³a. - Teraz ju¿ nie. W³aœciwie nigdy nie mia³o to dla mnie znaczenia. Uwielbiam tê bransoletkê. Ale przyznaj, Norm, to Iris j¹ wybra³a, prawda? - Prawda - przytakn¹³ - i zbi³a cenê Hassima o po³owê. Wiêc to ju¿ bransoletka historyczna. Pami¹tka po Iris i Hassimie. Piêkna pami¹tka z Kinji. - Lubi³eœ Iris, prawda? - Prawda, Henny. - Bardzo? - Bardzo. Ca³a reszta, wszystko, co by³o w tej sprawie do powiedzenia, zosta³o przekazane bez s³ów, samymi spojrzeniami