Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Rozległ się brzęczyk: - Tak? Naprawdę? - Znów dotknęła klawiatury. Kai aż wstał ze zdumienia. Równinę poniżej obozowiska wypełniało mrowie Theków. - Rany boskie! Zbiegną się tu płaszczaki z całej Irety! - zakrzyknął chłopak. - Bardzo wątpię. A gdyby nawet, to wam nie zagrożą. Przecież są tam i Thekowie, i glob. Nie można sobie wymarzyć lepszej osłony. - Co oni tam robią? Przecież ja jestem tutaj. I Tor o tym wie. Cholera! - denerwował się Kai. Potem osłupiał, pozostali również: Thekowie rozlatywali się na wszystkie strony i znikali z ekranu. - I co teraz?! - No właśnie, co teraz? - Sassinak nie kryła rozbawienia i zadumy. ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY Przenieśli się z kwatery Sassinak do sali, w której oficerowie po służbie jedli południowy posiłek. Komendant przepraszała, że lunch składa się z przetworzonego pokarmu. Kai pamiętał, jak wychwalał potrawy na wieczornym przyjęciu, więc ugryzł się w język i nie powiedział, że jest bardziej przyzwyczajony do syntetycznej żywności. Po pierwszym kęsie "białek" zaczął się zastanawiać, czy aby jego preferencje pokarmowe nie były wymuszone przez okoliczności. Dania wyglądały apetycznie i zachęcająco, lecz Kai po raz pierwszy poczuł ów dziwaczny posmak, o którym stale mówiła Varian. - Pewno tak cię zajmowały kwestie geologiczne - odezwał się Anstel; na jego chudej twarzy malowało się ożywienie - że nie miałeś zbyt wiele czasu dla dinozaurów? - Niestety, tak - odparł Kai. Dotarły do niego tylko ostatnie słowa Austela, lecz uznał, że trzeba coś powiedzieć. - Mieliśmy w obozie osierocone małe hyracotherium... - przerwał, a potem dokończył: - ale to było, zanim zapadliśmy w kriogeniczny sen. - Hyracotherium? - W oczach Anstela płonęło podniecenie. - Naprawdę? Nie mylisz się? To właśnie z nich na Starej Ziemi rozwinęły się zwierzęta jednokopytne! Wiedziałeś o tym? Kai nie był zbyt mocny w ksenobiologii, więc spróbował zmienić temat: - Widzieliśmy też futrzaste ptaki... - Futrzaste?! - zapalił się Anstel. - A, prawda - Fordeliton miał tak niewinną minę, że ci, którzy go znali, nadstawili uszu. - Varian, a sam przyznasz, że to źródło godne zaufania, twierdzi, że większość widzianych przez nią dinozaurów cierpiała na nadwagę, źle się odżywiała i że dręczyły je najrozmaitsze, bardzo agresywne pasożyty. No i że natura nie była dla nich zbyt łaskawa. - Nikt nie oczekuje od dinozaurów urody - stwierdził z godnością Anstel. - Urzekają nas swoim ogromem i dostojeństwem. Najrozmaitsze ich gatunki dominowały na Starej Ziemi przez miliony lat, w mezozoiku, dopóki przesunięcie się biegunów magnetycznych nie spowodowało dramatycznych zmian w środowisku... - Bzdura! Kosmiczny obłok zakrył Słońce i to spowodowało zmianę klimatu - zdecydowanie sprostował Pendelman. - Mój drogi Pendelmanie, nie ma żadnego dowodu potwierdzającego tę teorię... - A właśnie, że jest, Anstelu! Właśnie, że jest! Bothemann z New Smithosonian Tyrkonii ma dowody... - Hipoteza Bothemanna ma nader kruche podstawy! Przecież ów geologiczny obszar Italii na Starej Ziemi, gdzie można by ewentualnie znaleźć dowody, zapadł się w początkach dwudziestego wieku, przy przesunięciach płyty środkowo-europejskiej... - No ale nagrania z Centralnej Składnicy, dokonane przez ową Grupę Kalifornijską... - Są równie niepewne, jak wszystko, co stamtąd pochodzi... - Panowie, panowie! To, jak i dlaczego zginęły dinozaury, nie ma żadnego związku z naszą sprawą! - powściągnęła ich Sassinak. - Nas obchodzi to, że dinozauropodobne stwory żyją sobie na Irecie i całkiem dobrze się tu mają. Cieszcie się tym i podziwiajcie je, dopóki okoliczności wam pozwalają. A dyskusje zostawcie na długie bezsenne noce! Zjawił się podoficer kancelaryjny. Komendant przywołała go i wysłuchała. Potem uśmiechnęła się do Kaia i szeptem odpowiedziała tamtemu. Podoficer pospiesznie odszedł. - Varian się zjawiła