Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
.. - ³ka³a. Matka prze³o¿ona sta³a w otwartych drzwiach do salonu. - WejdŸ moje dziecko i usi¹dŸ - powiedzia³a bez uœmiechu, wyci¹gaj¹c obie rêce do Mary. Dziewczyna poczu³a skurcz lêku w piersi. Musia³o wydarzyæ siê coœ bardzo niedobrego. - Co siê sta³o, Matko? - ChodŸ. Usi¹dŸ. Musisz byæ dzielna. Zdarzy³ siê wypadek. Twój ojciec nie ¿yje. - Nie! - krzyknê³a Mary. Nie chc¹c w to uwierzyæ, spróbowa³a uciec w swój wyimaginowany œwiat, gdzie takie rzeczy nigdy siê nie zdarza³y. Odtr¹ci³a rêce Matki Prze³o¿onej, krzycz¹c! - Nie, nie, nie, nie! Potem zobaczy³a ³agodne, jasnoniebieskie oczy starej kobiety, otoczone siateczk¹ zmarszczek. Kryj¹ce siê w nich wspó³czucie upewni³o j¹, ¿e to, co wydawa³o siê zupe³nie niemo¿liwe, by³o prawd¹. Prawd¹, od której nie ma ucieczki. Krzyknê³a cicho. Jak zranione zwierzê. Matka Prze³o¿ona objê³a j¹ i mocno przytuli³a do piersi. - Bóg zsy³a nam si³ê, byœmy sprostali naszym troskom, dziecko - powiedzia³a. - Nie jesteœ samotna. - Usadowi³a Mary na krzeœle. Jego obicie przytrzymywa³y du¿e, metalowe æwieki. Jeden z nich uciska³ Mary w lew¹ ³opatkê. Jak mogê myœleæ, ¿e coœ uwiera mnie w plecy, jeœli mój ojciec nie ¿yje - pomyœla³a. - Co siê Ze mn¹ dzieje? Jednak, choæ wydawa³o jej siê to bardzo dziwne, w³aœciwie ta ma³a natrêtna fizyczna niewygoda pozwoli³a Mary wys³uchaæ s³ów Matki Prze³o¿onej. Wys³uchaæ i zrozumieæ. Wiadomoœci dotar³y przez pos³añca z biura adwokata pana Macalistaira. Przyby³ póŸno poprzedniego dnia przywo¿¹c ze sob¹ wypchan¹ dokumentami teczkê. W³aœnie te papiery spowodowa³y zw³okê w zawiadomieniu Mary, wyjaœni³a Matka Prze³o¿ona. Jej stara twarz sta³a siê blada i nienaturalnie ponura. Powiedzia³a, ¿e ojciec Mary umar³ przed szeœcioma dniami. Zosta³ ju¿ pochowany, a Mary nie pozwolono nawet wzi¹æ udzia³u w pogrzebie. Tak postanowi³a pani Macalistair. Matka Prze³o¿ona trzyma³a w swoich d³oniach rêkê dziewczyny. - Jest jeszcze coœ, o czym musisz wiedzieæ - powiedzia³a. - To nawet bardziej bolesne ni¿ œmieræ twojego ojca. - Kobieta, któr¹ uwa¿a³aœ za swoj¹ matkê, jest dla ciebie obc¹ osob¹, moje dziecko. Twoja prawdziwa mama umar³a przy porodzie. Potem ojciec przeniós³ siê do Pittsburga, przywo¿¹c ze sob¹ niemowlê. W kilka miesiêcy póŸniej o¿eni³ siê po raz drugi. Pani Macalistair jest twoj¹ macoch¹. Niech Bóg wybaczy mi to, co powiem, ale to okrutna, pozbawiona uczuæ Kobieta. Kaza³a ciê zawiadomiæ, ¿e nie jesteœ ju¿ mile widziana w domu swego ojca. Teraz ca³y jego maj¹tek nale¿y do niej. Widzia³am ostatni¹ wolê twojego ojca. Napisa³: "Wszystko co posiadam, zapisujê swojej ¿onie, Alice, wierz¹c, ¿e otoczy ona mi³oœci¹ i opiek¹ moj¹ córkê, Mary". Jesteœ biedna Mary i nie masz ju¿ domu. Nie wiemy kim s¹ twoi dziadkowie. Ochrzczono ciê tam, gdzie mieszka³ twój ojciec, zanim przeprowadzi³ siê do Pittsburga. Kiedy ciê tu przywióz³, powiedzia³ mi, ¿e choæ sam jest protestantem, to jednak twoja matka by³a katoliczk¹ i zgodnie z jej wol¹ zostaniesz wychowana w tej wierze. Koœció³ musi staæ siê teraz twoj¹ rodzin¹, Mary. Nie masz innej. Nagle Mary uœmiechnê³a siê, co wprawi³o zakonnicê w os³upienie. Rêka Mary by³a lodowata i sztywna. Jej twarz wygl¹da³a jak wykuta z kamienia, oczy by³y suche i nic nie widz¹ce. Stara zakonnica przerazi³a siê. Mo¿e powinna wezwaæ lekarza. Zaniepokojona obserwowa³a milcz¹c¹ dziewczynê. - Ale¿ ja mam rodzinê, Matko - powiedzia³a Mary. - Moja prawdziwa mama przes³a³a mi wiadomoœæ o sobie. To w³aœnie otrzyma³am od niej w spadku. Wszystko, co muszê zrobiæ, to odszukaæ moich bliskich. - O czym ty mówisz, Mary? - Moja skrzynka, mój urodzinowy prezent. - Ale¿ to twój ojciec j¹ przys³a³, Mary, wiele tygodni temu. Prosi³, byœmy j¹ zatrzyma³y do dnia poprzedzaj¹cego uroczystoœæ wrêczenia œwiadectw. - Skrzynkê wys³a³ mój ojciec, ale to prezent od mamy. Mojej prawdziwej mamy. Tej, która mnie kocha³a. Pojadê do Nowego Orleanu. Tam jest mój dom. 2. - To takie romantyczne - westchnê³a siostra Josepha