Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ale kiedy teraz powiem prawdę, może mnie zrozumiesz. — Mów — rzeki twardo złomiarz. — Nie zdziw się jednak, jeżeli i tym razem ci nie uwierzę. Hamilton wstał z krzesła i wolnym krokiem podszedł do kuwet. — Czy któryś z was słyszał kiedyś o Instytucie Gaia? — zapytał. — Znajduje się na przylądku Hatteras w Karolinie Północnej i jest... no cóż, czymś pomiędzy szkołą a niezależną ekipą ekspertów, miejscem biotechnologicznych badań. Powstał właśnie w tym celu w latach dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia. Od tego czasu został jednak znacznie rozbudowany i podzielony na kilkanaście wydziałów. Niektóre z nich są niezupełnie jawne. — Nie rozumiem — stwierdził Hooker. — Co to ma wspólnego z... — To właśnie tam zdobyłem całą swą wiedzę hydroponika — ciągnął Hamilton. — Początkowo miałem tam spędzić dwa lata, lecz w rezultacie przeciągnęło się to do pięciu. Zostałem dłużej, ponieważ zaangażowałem się w jedną z mniej znanych inicjatyw instytutu. Nazwano ją „Globe Watch". Zerwał z krzaka dojrzałego pomidora i zaczął go przerzucać z ręki do ręki. — Czy zastanawialiście się kiedyś, co robią wszyscy ci radykałowie, którzy rządzili w drugiej połowie dwudziestego wieku? Tak, część z nich stała się reakcyjnymi konserwatystami lub liberałami, a jeszcze inni zniknęli ze sceny politycznej. Ale część tych ludzi, których ideały przetrwały mody i trendy, utrzymała się na ważnych stanowiskach w rządzie i przemyśle, wciąż jednocześnie pozostając ze sobą w ścisłych kontaktach. To właśnie oni stworzyli jądro 342 „Giobe Watch". Są jakby zakończeniami nerwów, podpatrującymi i podsłuchującymi wszystko, co się da. Przekazują później zebrane informacje do Instytutu Gaia. Nasz cel jest prosty: analizowanie decyzji podejmowanych przez innych, ocenianie ich wpływu na społeczeństwo i, jeżeli to konieczne, potajemne działanie, aby przyśpieszyć lub opóźnić ich skutki. , — I „Globe Watch" dowiedział się o istnieniu Ucha? — zapytał Sloane. Hamilton pokiwał głową. — Odkryliśmy tajne zastosowanie Ucha najpierw poprzez przecieki, a później dotarliśmy do ściśle tajnych dokumentów. Kiedy upewniliśmy się, że projekt jest rzeczywiście wprowadzany w życie, przekazaliśmy zgromadzone informacje grupie nauko- wców instytutu. Byłem jednym z nich. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że Ucho musi zostać zniszczone w imię wolności. — Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym od razu? — zapytał Popeye już mniej gniewnym tonem. — Przecież uwierzylibyśmy ci. Jack pokręcił głową. — Nie. Nawet gdybyście uwierzyli, czego nie jestem zresztą pewien, musiałem trzymać istnienie naszej organizacji w tajemnicy. Uwierzcie mi, rozważaliśmy możliwość odkrycia przed wami wszystkich kart, ale postanowiliśmy, że lepiej będzie, jeśli tego nie zrobimy. Sam ściągnął brwi. — A więc przybyłeś na stację Skycan nie tylko do pracy. Hamilton roześmiał się. — Zjawiłem się tu tylko po to, aby unieszkodliwić Ucho. Już przed przylotem miałem przygotowany cały plan, ze wszystkimi detalami. Najtrudniej było 343 tu trańć. Pomogły nasze kontakty z NASA, dzięki którym zostałem zaangażowany przez Skycorp. Na szczęście poprzedni hydroponik oszalał, mogłem więc tu się dostać i przystąpić do realizacji planu. Miałem czas na zdobycie waszego zaufania i włączenie do udziału w akcji. Sam i Popeye patrzyli skonsternowani, na co Jack parsknął: — Nie zdziwił was fakt, że ta sama osoba przywiozła ze sobą marihuanę, odkryła sekretną funkcję Ucha i zgromadziła wokół siebie garstkę ludzi, których otumaniła narkotykami i skłoniła do współpracy? Konsternacja na ich twarzach przeszła w bezgraniczne zdumienie. — Przecież to oczywiste — rzekł Hamilton. — Wszystko było z góry zaplanowane. Miałem zebrać grupę ludzi, osłabić ich czujność marihuaną, wybrać najbardziej zaufanych, a jednocześnie najwięcej umiejących, i wciągnąć ich do spisku. Obliczyliśmy, że mamy szansę powodzenia równą jeden do dziesięciu. Tak to wygląda. Odwiedziny Dave'a były przypadkowe, ale idealnie pasowały do moich zamierzeń, co zresztą wykorzystałem. Popełniłem jednak błąd, bo nie wziąłem pod uwagę, że ktoś może sprawdzić prawdziwość mojej wersji. — Nie wziąłeś pod uwagę... — powtórzył Popeye. Popatrzył na Sloane'a, a potem na Hamiltona. — Słyszałeś? — zapytał informatyka. — Ten cholerny sukinsyn manipulował nami przez cały czas jak marionetkami