Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Panie doktorze, od początku wiedziałam, że pan mi uwierzył. Dlatego tu dzisiaj jestem. 158 Madonna jak ja i ty Jonas musiał uciec od jej przejrzystego spojrzenia. Gwałtownie wstał zza biurka i obrócił się do balkonowego okna, które wychodziło na żółknącą dolinę. Musiał pomyśleć chwilę, jak wszystko rozegrać, jak powiedzieć jej o tym, czego się dowiedział, o ile, rzecz jasna, nadeszła już pora, by w ogóle jej o tym mówić. Była dziś taka inna od Mary, którą widywał poprzednimi razy, zanim doszło do tej dziwnej transformacji. Rozważając powody nagłej odmiany Mary, Jonas obserwował jej blade odbicie w szybie. Miała szczęście, że mieszkała w dolinie, gdzie wykazywano większą tolerancję wobec stroju i gdzie dziewczyna mogła włożyć na siebie luźną hawajkę i klapki na niskim obcasie, nie budząc niczyich podejrzeń. Dziś, jak Jonas zauważył, Mary była w kolorze lawendy, od głów do stóp - aż po bambusową plecionkę klapek; nawet jej oczy jak kameleon przybrały fioletowy odcień i odbijały barwy hawajskiego wdzianka. Włosy Mary, nie spryskane lakierem, lśniły mocno, co w tamtych latach było bardzo nietypowe, a jej gładka twarz i ramiona różowiły się lekko, jakby jeszcze przed chwilą wystawiała je do słońca. I jak mam jej teraz powiedzieć, że być może hoduje w sobie potworka? - myślał Jonas. - A jak tam w ogóle było u tych sióstr? - zapytał mimochodem, wyraźnie grając na zwłokę. Słyszał, jak dziewczyna wzdycha. Miał wrażenie, że trochę niecierpliwie. - Tak jak w szkole z internatem. Chyba zupełnie milo. Święta Anna wcale nie przypomina szpitala. Miałam sympatyczną współlokatorkę i trzeba przyznać, że sio-stry bardzo o nas dbały. Ale zupełnie nie mogłam tam s°bie znaleźć miejsca. Wszystkie inne dziewczęta, które jam trafiły, zaszły w ciążę, bo pozwalały sobie na rozmaite rzeczy, i świetnie o tym wiedziały. Nawet o tym rozbawiały. Tylko ja jedna byłam całkiem inna. Czułam się a obco. I miałam mnóstwo czasu na rozmyślania. 159 Barbara Wood Wreszcie doszłam do wniosku, że dłużej tam nie wytrzymam. No i jeszcze muszę się dowiedzieć, dlaczego jestem w ciąży. - Co mówili o twoim stanie zdrowia lekarze ze świętej Anny? - spytał w końcu, odrywając spojrzenie od okna. Rozszerzyła oczy ze zdumienia. - Nie rozumiem... - Przypuszczam, że cię badali. - Co tydzień. - I mówili... - Do diabła, od kiedy to nie mógł się przy pacjentce wysłowić? - Mówili, że jesteś zdrowa i wszystko jest jak należy? - Nie ma powodu niepokoić dziewczynę; z samego rana zażąda, żeby przesłali mu wyniki jej badań. Mary nieznacznie wzruszyła ramionami. - Chyba tak. Mówili, że mogłabym lepiej przybierać na wadze, a to, że mi puchną stopy, jest całkiem normalne. Nie rozmawiali ze mną specjalnie. Jonas poczuł, że ogarnia go irytacja. Chciał być lepiej przygotowany do takiej rozmowy. Potrzebne mu były fakty; nie wiedział, co mówić dalej. - A, i jeszcze jedno! Powiedzieli, że dziecko rozwija się normalnie. Patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem. - Co? - Ja już też słyszałam, jak mu bije serce. Był tam taki jeden miły lekarz, który... Nagle poczuł łupanie w głowie i przestał słyszeć, co Mary mówi. Bicie serca? Dziecku bije serce! - Coś się stało, doktorze Wadę? Zamrugał powiekami. - Co? Nie, nic, przepraszam. Zamyśliłem się... - we śnie oparł się dłonią o fotel. No i proszę! Wielka niewiadoma. Ma serce. Żyje Na siłę usiadł za biurkiem i spokojnym gestem 1 żył dłonie na blacie. 160 jak Madonna jak ja i ty - Mary, nie ty jedna zastanawiasz się, jak zaszłaś w ciążę. Ja też usiłowałem rozwikłać tę zagadkę i doszedłem do wniosku, że nie poradzę sobie bez twojej pomocy. - Jak mogłabym pomóc? - Może wystarczy, że odpowiesz mi na kilka pytań. No, w każdym razie zawsze możemy spróbować, prawda? - Dobrze. Czy to znaczy, że nie zadzwoni pan jeszcze do moich rodziców? Zaskoczyła go tak, jakby mu dała w twarz. Był tak strasznie zaabsorbowany swoją pracą badacza, że zapomniał o podstawowym obowiązku. Dziewczyna uciekła z zakładu i jacyś ludzie się martwią. Sięgnął po słuchawkę telefonu. Parę minut później doktor Jonas Wadę zawiadomił o wszystkim i uspokoił zakonnice ze szpitala św. Anny. U McFarlandów nikt nie odpowiadał. - Za kilka minut spróbuję jeszcze raz. A teraz, Mary... - sięgnął po czysty notatnik i wyjął z kieszeni fartucha srebrzysty długopis - ...spróbujmy wrócić do okresu, kiedy prawdopodobnie doszło do zapłodnienia. Może jeśli podejdziemy do tego od właściwej strony, coś sobie jeszcze przypomnisz? - Bez przerwy o tym myślałam, doktorze Wadę. W szpitalu świętej Anny. Przy ostatnim badaniu kontrolnym, tym sprzed tygodnia, lekarz powiedział, że skończyłam już szesnasty tydzień. Mówił też, że musiałam zajść w ciążę w pierwszej połowie kwietnia. Dużo o tym Myślałam. A kwiecień akurat pamiętam bardzo dobrze, "O do Mikę'a przyjechali goście i przed Wielkanocą sPotkaliśmy się tylko dwa razy. I tylko raz w tym tygo-^i po świętach. Raz widzieliśmy się na wiosennym u świętego Sebastiana. Było to w ciągu dnia i ani Pfzez chwilę nie byliśmy wtedy sami. A za drugim razem sPotkaliśmy się u nas w domu i pływaliśmy wtedy w ba-eiue. Za trzecim razem Mikę też przyszedł do mnie żądaliśmy razem telewizję. Ale siedzieliśmy z rodzi- 161 Barbara Wood cami i znowu nie byłam z nim nawet przez chwilę sam na sam, więc niby jak miałam to zrobić? Nawet gdybym później na śmierć o tym zapomniała, jak to sobie wszyscy dokoła właśnie wyobrażają, to i tak nie miałabym okazji, doktorze Wadę. - Wiem, Mary. Biorąc pod uwagę, ile nastolatek gorąco wypiera się uprawiania seksu, musiałem zbadać wszelkie ewentualności, w tym i tę, że zablokowałaś w sobie pamięć o takim wydarzeniu. Odszedłem już od tej hipotezy. - W tym miejscu przerwał i przypomniał sobie indyczki z Maryland. Pomyślał o nieznanym sty-mulancie zawartym w szczepionce przeciwko ptasiej ospie. - Mary, czy w okolicy Wielkanocy zażywałaś może jakieś lekarstwa? Zastanawiała się przez chwilę. - Nie. - Byłaś może szczepiona przeciwko polio, grypie albo czymś w tym rodzaju? - Nie. Długopis Wade'a sunął przez kartkę notatnika. - A może brałaś jakieś witaminy, syrop od kaszlu czy choćby aspirynę? - Nic, doktorze Wadę. Nie chorowałam w kwietniu. - No dobrze... - Przestał notować i postukał długopisem w brodę. - Może weszłaś na coś, skaleczyłaś się w stopę... . . - Nic mi się w kwietniu nie stało! Nie rozcięłam sobie nawet palca o kartkę papieru! Odłożył długopis i jakiś czas zmagał się z chęcią wyjęcia aktówki spod biurka. Miał w niej notatki, które robił podczas rozmowy z doktor Henderson. Gdyby w* mógł odświeżyć nieco pamięć, przejrzeć, jakie mogą W inne stymulanty, o których wspominała... Nie chciał 3e nak niepokoić dziewczyny