Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Morten się nadąsał. - A dlaczego ja niczego nie widziałem? - Prawdopodobnie nie jesteś wrażliwy w takim stopniu jak Unni. Nie masz takiego samego ,,słuchu" jak ona. - Ale ty, Antonio, również nigdy niczego nie widziałeś? - Niestety, to prawda. - To świetnie, wobec tego nie tylko ja jestem tak mało interesujący z powodu braku ,,słuchu". - A twój brat? - dopytywała się Unni. Antonio odwrócił się w jej stronę. - Jordi z pewnością sporo wyczuwał. On był bar dzo niezwykły. Twarz Antonia przybierała zawsze taki ciepły, pe- e J br n smutku wyraz, gdy mówił o utraconym starszym acie. Właśnie w tym zapewne tkwi przyczyna tego )ego zagubienia, ta niepewność, pomyślała Unni. Jorzbrakło. 85 l > jego brat, musiał być dla niego opoką, której nagle Musisz się z tego wyzwolić, Antonio! Mógłbyś stać się fantastycznym przywódcą, bylebyś tylko zdołał uwolnić się od kompleksu młodszego brata. Czyżby ów bohater Jordi przekonał cię, że sam nic nie jesteś wart? Czy właśnie w tym tkwi błąd? Nie bardzo jednak potrafiła uwierzyć w tę teorię. A Morten się nie poddawał. - Ale dlaczego Unni? Ona przecież nie jest niezwy kła. Jest tak zwyczajna, że aż włos się od tego jeży na głowie. Tyle że ma w sobie więcej kobiecości niż my, ale to przecież naturalne. - Kobieca? Ja? Z takimi krótkimi włosami? Antonio po raz pierwszy przyjrzał się jej badawczo, lecz w kąciku oka nie przestawał czaić mu się uśmiech. - Nie wszystkim do twarzy z tak krótkimi włosami. Ale do ciebie bardzo one pasują. Owszem, krótkie włosy potrafią być niekiedy bardzo kobiece, chociaż przyznaję, chciałbym także zobaczyć, jak wyglądasz w długich. Unni zaczęła się błyskawicznie zastanawiać, czy ma jakieś zdjęcie, które mogłaby teraz wyciągnąć, doszła jednak do wniosku, że posunęłaby się za daleko w chę ci ściągnięcia na siebie uwagi, mruknęła więc tylko coś, co miało wyrażać wdzięczność. Antonio zresztą skie rował teraz swoją uwagę na Mortena. Młodzi męż czyźni prowadzili bardzo poważną rozmowę na tema ty medyczne. Unni pozostawiono samą sobie. Na tym froncie bo wiem nie miała nic inteligentnego do powiedzenia. Nagle przeniknął ją dreszcz. Czuła, że ciarki biegną jej wzdłuż kręgosłupa, nie miała śmiałości się poruszyć. Ach, nie, oby tylko nie to, pomyślała w panice. W jednej chwili tak trudno było oddychać, powie trze zgęstniało i Unni zakręciło się w głowie. Pokój z»* 86 czął Si? przechylać, łóżko Mortena nagle znalazło się na górze, a potem wszystko zaczęło wirować w koło. Głosy zmieniły się w bezsensowny szum. Nie patrz w stronę okna, nie patrz w stronę okna, je steś Unni, zwyczajną, trzeźwo myślącą dziewczyną, któ ra przynajmniej od czasu do czasu potrafi o siebie zadbać. Wciągnęła głęboko powietrze w płuca i wirowanie nieco ustało. Morten znów znalazł się we właściwym miejscu i Unni prawie zaczęła rozumieć, o czym roz mawiają, choć mało z tego pojmowała. Chyba nie chcę tu dłużej być, pomyślała oszołomiona. 11 - Co się dzieje? - spytał Antonio, najwyraźniej nie zwykle wyczulony na jej nastroje. Unni z wysiłkiem wydusiła z siebie: - Nie, nic takiego, po prostu przypomniałam sobie o czymś, co się zdarzyło już bardzo dawno temu. Zaśmiała się trochę nerwowo. W obecności Mortena nie chciała nic mówić o jego szpitalnym pokoju. Antonio jednak zauważył jej nerwowe spojrzenia, rzu cane w stronę okna. Te cienie znów się pojawiły, widziała je. Było ich wiele, znajdowały się na zewnątrz, a ich ukryte oczy bacznie obserwowały obecną w pokoju trójkę. Unni z całych sił walczyła z utratą przytomności. W głowie jej huczało, czuła się chora. Cienie były niczym mroczna mgła, wypełniająca wszystkie szyby. Nieforemne, groteskowe, nie przesta wały się w nią wpatrywać, chociaż nie potrafiła dostrzec ich oczu ani też żadnej twarzy, co zresztą było dość na turalne, skoro starała się nie patrzeć w ich stronę. Te raz wyczuwała tylko ich obecność, bo przecież siedzia ła odwrócona, ale pamiętała, pamiętała aż za dobrze tamten pierwszy przelotny rzut oka w stronę okna. Nie mogła oddychać. Morten gadał coś bez prze rwy, a Antonio odpowiadał mu, nie spuszczając z Un ni wzroku, gotów w każdej chwili zareagować, gdyby miała zamiar zemdleć. Na Boga, co się dzieje? pytała samą siebie w oszo88 lomieniu. Czy Morten nie widzi, że zrobiło się całkiem ciemno? Cała płaszczyzna okna jest zasłonięta, mrok rozprzestrzenia się na pokój, otacza go niczym macki. Czy one chcą dosięgnąć jego, czy też mnie? A może Antonia? Albo wszystkich nas trojga? Zo staliśmy schwytani w pułapkę, nie wydostaniemy się z niej. Ta szaroczarna mgła nas zadusi. Ratunku, nie mam już sił! Wysiłkiem woli zdołała zapanować nad ogarniającą ją histerią. Ręce zaciskały się na poręczy krzesła tak mocno, że aż kostki jej pobielały. Zmusiła się, by znów skierować wzrok na okno i podjąć walkę