Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Jeśli ich dobroć nie sprawi, by poczuła, jak bardzo zawiniła, to nie zasługuje na szczęście. Jak też mogło wyglądać jej pierwsze spotkanie z ciocią! — Musimy starać się zapomnieć o postępkach jednego i drugiego. Sądzę, że jednak będą szczęśliwi. Wierzę, że zgoda Wickhama na małżeństwo jest dowodem, iż zaczyna przyzwoicie myśleć. Mogą oboje spoważnieć pod wpływem wzajemnego uczucia. Pocieszam się myślą, że osiądą gdzieś i będą żyli spokojnie i tak rozsądnie, że po pewnym czasie dawne ich szaleństwa pójdą w niepamięć. — Postępków ich nikt nie jest w stanie zapomnieć — odparła Elżbieta. — Ani ty, ani ja, ani nikt. Nie ma sensu mówić o tym. Nagle dziewczętom przyszło do głowy, że matka prawdopodobnie nie wie jeszcze o niczym. Weszły więc do biblioteki i spytały ojca, czy nie życzy sobie, powiadomiły matkę. Pisał właśnie. Nie podnosząc głowy, odparł chłodno: — Proszę, jeśli macie ochotę. — Czy możemy zabrać list wujka, by jej przeczytać? — Bierzcie, co chcecie, i wynoście się. Elżbieta wzięła list z biurka i razem z siostrą poszła na górę. Mary i Kitty były u matki, można więc było od razu zawiadomić wszystkich. Przygotowawszy panią Bennet na dobrą wiadomość, przeczytały głośno list. Matka ledwo mogła się opanować. Kiedy Jane przeczytała, iż pan Gardiner ma nadzieję, że Lidia wkrótce wyjdzie za mąż, radość pani Bennet wybuchła gwałtownie, a każde zdanie wzmagało potok słów. Była teraz równie roztrzęsiona radością, jak przedtem przerażeniem i strapieniem. Wystarczyło jej zupełnie, iż córka wyjdzie za mąż. Zadowolenia jej nie mąciła najlżejsza obawa o szczęście Lidii ani świadomość upokorzenia, jakie ściągał postępek córki. — Moja kochana, kochana Lidia! — wołała pani Bennet. — Jakież to nadzwyczajne! Wyjdzie za mąż! Zobaczę ją znowu! Będzie mężatką w siedemnastym roku życia! Kochany, dobry mój brat! Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że wszystko załatwi! O, jakże tęsknię za nią i kochanym Wickhamem! Ale wyprawa, wyprawa! Zaraz napiszę w tej sprawie do bratowej! Lizzy, kochanie, biegnij do ojca i spytaj, ile na to da! Poczekaj, poczekaj, pójdę sama! Kitty, zadzwoń na gospodynię. Ubiorę się szybko! Kochana moja Lidia! Jakaż to będzie radość, kiedy się znów spotkamy! Najstarsza córka usiłowała osłabić trochę ten wybuch radości, kierując myśli na zobowiązanie, jakie zaciągnęli wobec pana Gardinera. — Musimy w dużej mierze przypisać szczęśliwe zakończenie całej sprawy dobroci wuja — mówiła. — Jesteśmy przekonane, że obiecał panu Wickhamowi pomoc pieniężną. — No, to wszystko w porządku — odparła pani Bennet. — Któż miał to zrobić jak nie rodzony wuj? Gdyby nie miał żony i dzieci, wszystkie jego pieniądze przeszłyby na mnie i na moje córki. Pierwszy raz dostajemy coś od niego — nie licząc tych kilku prezentów. Taka jestem szczęśliwa! Wkrótce będę miała jedną córkę zamężną. Pani Wickham! Jak to dobrze brzmi. Dopiero w kwietniu skończyła szesnaście lat. Jane, kochana, jestem tak podniecona, że na pewno nie będę zdolna napisać ani słowa, więc ci podyktuję, a ty pisz. Później ustalimy z ojcem sprawy pieniężne, bo trzeba natychmiast wszystko zamówić. Zajęła się więc takimi szczegółami jak perkal, muślin i batyst i wkrótce podyktowałaby ogromną listę zamówień, gdyby Jane nie przekonała jej — z pewnymi trudnościami — by zaczekała, aż ojciec znajdzie chwilę czasu, i naradziła się z nim jednak. Dzień zwłoki niewielkie przecież ma znaczenie. Matka była zbyt szczęśliwa, by się upierać jak zwykle. Zaświtały jej w głowie inne pomysły. — Zaraz, jak tylko się ubiorę, pojadę do Meryton — mówiła. — Zawiozę siostrze dobrą wiadomość. Wracając mogę wstąpić po drodze do lady Lucas i pani Long. Kitty, biegnij i powiedz, żeby powóz zajechał. Przejażdżka na świeżym powietrzu na pewno dobrze mi zrobi! Może wam coś załatwić w Meryton, dziewczęta? O, jest nasza Hill! Kochana moja Hill, słyszałaś już dobrą nowinę? Panna Lidia wychodzi za mąż, a wy dostaniecie wazę ponczu, żeby i wam było wesoło w dzień jej ślubu. Gospodyni natychmiast zaczęła wyrażać swą radość. Elżbieta przyjęła jej powinszowania, po czym, mając dosyć tego błazeństwa, uciekła do siebie, by spokojnie pomyśleć. Sytuacja biednej Lidii była i teraz pożałowania godna, należało jednak Bogu dziękować, że jest taka, a nie gorsza. Tak myślała Elżbieta i chociaż zastanawiając się nad przyszłością siostry nie mogła się dopatrzeć ani podstaw do szczęścia, ani nadziei na dobrobyt, to jednak oglądając się na przeszłość, na to, czego się jeszcze dwie gadziny temu wszyscy obawiali, rozumiała, ile teraz zyskali. L Pan Bennet nieraz już w przeszłości żałował, że wydawał był cały dochód, zamiast odkładać co roku pewną sumę i w ten sposób lepiej zabezpieczyć dzieci i żonę na wypadek, gdyby pani Bennet go przeżyła. Dzisiaj żałował tego jeszcze bardziej. Gdyby spełnił swój obowiązek w tym względzie, Lidia nie zawdzięczałaby teraz wujowi tej odrobiny honoru i dobrej reputacji, jaką można jeszcze było dla niej kupić. Zadowolenie wynikające z faktu, iż zmusiło się jednego z największych młodych łajdaków w Wielkiej Brytanii, by został jej mężem, znalazłoby właściwe miejsce w uczuciach pana Benneta. Był przejęty i zmartwiony, iż owa sprawa, tak mało korzystna dla wszystkich, została załatwiona wyłącznie kosztem szwagra. Był też zdecydowany dowiedzieć się, jeśli to tylko możliwe, ile wyłożył pan Gardiner na ową pomoc — i jak najszybciej spłacić dług. Po ślubie pana Benneta liczenie się z pieniędzmi uważane było za rzecz niepotrzebną, jako że, oczywiście, miał się urodzić syn. Ów syn natychmiast po dojściu do pełnoletności miał być ogniwem łączącym majątek z rodziną i w ten sposób wdowa i młodsze dzieci miały zostać zabezpieczone. Pięć córek przyszło na świat, a syna wciąż jeszcze oczekiwano. Nawet w wiele lat po urodzeniu Lidii pani Bennet wciąż jeszcze myślała, że będzie miała syna. Wreszcie opłakano smutną prawdę — wówczas jednak było już za późno na oszczędzanie