Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Gwiaździstooka osobiście odpowiedziała na wezwanie Tarmy. Teraz stała nie więcej niż pięć kroków przed nią z lekkim uśmiechem na widok jej zaskoczenia. Ukochana jel’enedra, czy naprawdę tak nisko siebie cenisz, że nie oczekiwałaś mojego przyjścia, kiedy mnie wzywałaś? Zwłaszcza że wzywasz mnie tak rzadko... Jej głos rozbrzmiewał zarówno w głowie Tarmy, jak i w jej uszach, a był tak melodyjny, że wychodził poza wszelkie znaczenie słowa “pieśń”. – Pani, ja... – zająknęła się Tarma. Spokojnie, mieczu z mojego kowadła. Wiem, skąd się bierze twoja niechęć do częstego wzywania mnie: nie ze strachu, ale z miłości, a także z woli polegania przede wszystkim na własnych siłach. To dobrze, tak być powinno. Pragnę, by moje dzieci rosły i dojrzewały w siłę i mądrość, a nie uzależniały się od mocy nadprzyrodzonych. To zaś szczególnie odnosi się do Kal’enedral, służących jako moje oczy i ręce. Tarma spojrzała prosto w oczy Bogini – w ich bezdenną czerń rozjaśnioną tylko migoczącymi ognikami światła. – Jasna Gwiazdo, potrzebuję porady – powiedziała po chwili potrzebnej do zebrania myśli. – Znasz moje myśli i serce, wiesz więc, iż nie potrafię ocenić tych cudzoziemców. Chcę im pomóc, chcę im zaufać, ale czy to nie dlatego, że moja siostra w przysiędze tak im zaufała? Na ile się oszukuję, aby ją zadowolić? Powiew ciepłego wiatru poruszył czarny jedwab włosów Bogini, kiedy zwróciła bezdenne oczy, patrząc na punkt za plecami Tarmy. Uśmiechnęła się. Wydaje mi się, jel’enedra, że odpowiedź na twoje pytanie nadchodzi na własnych nogach, dwóch i czterech. Dwie nogi to zapewne Kethry, ale cztery? Warrl? Za plecami Tarmy zaskrzypiał śnieg, ale wojowniczka nie odwróciła spojrzenia od jaśniejącej twarzy Bogini. Dopiero kiedy przybysze stanęli obok niej, kątem oka spojrzała na nich. I zamarła z wrażenia. Po jej prawej stronie stał – raczej klęczał, gdyż natychmiast opadł na kolano i pochylił głowę – herold Roald, którego biały płaszcz powiewał na wietrze jak wielkie śnieżne skrzydła. Po lewej stronie Tarmy stanął dziwny niebieskooki koń. Tarma wstrzymała oddech, ale to był dopiero początek. Koń szedł powoli naprzód, a z każdym krokiem jego sylwetka rozpływała się i jaśniała, jak czasami postacie nauczycieli Tarmy – jakby i on nie należał całkowicie do tego świata. W końcu zatrzymał się i stał spokojnie, a Wojowniczka położyła mu dłoń na karku. Lśnił delikatnym światłem schowanego za chmurami księżyca, otoczony aurą, choć słabszą, jednak podobną do Jej aury. Wstań, Wybrany; nie raduje mnie uniżoność – odezwała się do herolda, który natychmiast posłuchał polecenia. Stał bez słowa ramię w ramię z Tarmą, patrząc na Boginię z uwielbieniem. – Vai datha – jak widzę, książę, twój kraj wykuwa białe miecze pasujące do tej samej pochwy, co moje czarne, prawda? – roześmiała się bezdźwięcznie, przenosząc spojrzenie z Roalda na Tarmę i z powrotem. – Piękna z was para, jak księżyc i chmura, dzień i noc, światło i cień. Artysta oddałby życie za taki widok! Dokładne przeciwieństwa– a jednak tacy podobni! Dopiero wtedy Tarma spostrzegła, że jej białe ubranie przybrało kolor hebanowej czerni Wojowniczki, przystojącej Kal’enedral. A ty, moje szlachetne dziecko – ciągnęła, gładząc lśniącą szyję konia – czy leshya’e Kal’enedral tak bardzo się od ciebie różnią? Jak moje ręce, a jednak inne. Być może powinnam sprawdzić, czy żadne z moich dzieci nie mogłoby stać się podobne do ciebie. Co o tym myślisz: czy powinny istnieć czarne odpowiedniki Towarzyszy? – Spojrzenie, jakie rzucił Jej koń – a raczej Towarzysz – było pełne wyrzutu. Znów się roześmiała. – Nie? Cóż, to tylko pomysł. Ale to radosne spotkanie, bardzo radosne! To dobra ziemia. Zasługuje na dobrych opiekunów, mocnych obrońców – czujnych strażników chroniących ją przed niebezpieczeństwem, jak moje ręce osłaniają moją ziemię. Czyż wszyscy nie walczymy o to samo: o powstrzymanie sił Ciemności, każdy na swój własny sposób? Dlatego mówię: cieszmy się tym spotkaniem, dzieci mojej innej postaci! Zwróciła się ponownie do oniemiałej Tarmy