Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Musiał tylko przypomnieć sobie temat, odtworzyć go w szczegółach. Teraz pomyślał o zieleni: przyroda, rozwój, roślin- ność, listowie. Pokój na moich oczach zmieniał się w dżunglę, wypełniał materią - złudzenie to czy nie? - ukształtowaną i przetworzoną przez samego Amreya. Poczułam, że trudno mi oddzielić moją świadomość od świa- domości Murla; trzymał mnie przy sobie, jak pnącza trzymają ko- nar, który spadł na ziemię. Poczułam, że zaczyna wciskać się w mój umysł, jak pełzający bluszcz wciska się w skruszały ka- mień: uporczywie i wytrwale. Robił to nieświadomie, ponieważ nie wyczułam w jego umyśle złych intencji; to się po prostu działo, tak jak wtedy, gdy chwasty zarastają i niszczą ogród. Próbowałam się wyrwać, ale uwięzłam wśród gałązek i listków myśli. - Murl - zaprotestowałam, schwytana przez jego świado- mość. - Co robisz? Nie odpowiedział: był zbyt pogrążony we własnym umyśle, badając, rozrastając się, poszukując rzeczy podobnych do bujnej wegetacji. Czy w ogóle zauważył, co ze mną robi? Nie wiedzia- łam. Usiłowałam się uwolnić. Było to uczucie podobne do zapada- nia się w ruchome piaski - powolne, nieuniknione osuwanie się na łono zapomnienia. Pączki rozkwitały, pędy wyciągały się i rosły - a z nimi niebezpieczeństwo, że zagubię się pośród nich. Walcząc z natrętną obecnością Amreya, odczułam zmianę w jego postawie. Jego myśli popłynęły w innym kierunku; wspo- minał teraz dawne przeżycia, zdobywanie wiedzy, trudy życia, od- rzuconą miłość, ból. Nie! Uwikłana w jego marzenia, nie umiałam się wyrwać spod ich wpływu. Czułam ból, gdy myślał o wyobrażonym odrzuceniu, gdy przywoływał ze wzgardą tę, która odmówiła mu szczęścia od- wzajemnionej miłości. Czułam gniew wobec innych, niechęć - zieleń zamieniła się w splątane gałęzie i kolce, delikatne listeczki w grząską ściółkę. Jeszcze raz spróbowałam wydostać się z tej gmatwaniny emo- cji - i jeszcze raz przekonałam się, że jestem więźniem Amreya. Uwięziona we własnym ciele, odkryłam, że mój fizyczny wzrok nie działa. Ugrzęzłam w nadświecie jego wizji, wypełnionym ża- lem i gniewem. To, co rosło, umierało wokół mnie, a zieleń, która opanowała pokój, przybrała niezdrowy odcień. Znów spróbowa- łam zerwać łączącą nas więź. Nade mną przetoczyło się echo żalu Amreya za straconąmiłościąi pomyślałam przelotnie o Claviusie. Clavius mnie uwiódł - czy też ja uwiodłam jego? Nieistotne: jednak już w chwili, kiedy odrzucałam tę myśl, poczułam, że kto inny ją podejmuje. Amrey przeniknął moje najskrytsze myśli. Moje serce i emocje stały się zupełnie bezbronne. Czułam, że czas i natura mi urągają, nieustępliwe rozrastanie się dławiło we mnie życie i odwagę. Zaczęłam się cofać przed żywotnością i inteligen- cją, która przytłoczyła mnie w momencie, gdy się przeciwko niej buntowałam. Byłam osobą, nie rzeczą, a oto groziło mi, że zetrze mnie nieokiełznana wyobraźnia mojego ucznia! Nie miałam poję- cia, co działo się w umyśle Amreya. Wyczuwałam tylko zmianę jego nastroju, najpierw powolną, potem coraz szybszą, pasującą do postępującej zgnilizny i śmierci w jego wyobrażeniu o mnie. Myślał o stracie, o bólu. Nie wiedziałam, jak dalece zmieniła się jego wizja - do chwili, gdy poczułam uderzenie czegoś... wściekłości?... gniewu?... zazdrości? Zieleń, którą wyobraził sobie Murl, stała się czymś złowrogim, czego nigdy nie chciałam oglądać w moim domu. Wizją straconej miłości, złości i niechęci - a teraz, w mojej głowie i sercu, gdzie kończył się Amrey, a zaczynałam ja? Wytężyłam siły, żeby go odepchnąć; to przypadkowe połączenie trwało znacznie dłużej niż potrzeba. Jednak zbierając wolę do kolejnej próby, zatrzymałam się, gdyż uderzyło mnie że ja - nie, to Amrey - był zazdrosny o Claviusa! Pragnął mnie. Murl chciał się na kimś zemścić - na mnie? Na Claviusie? Na kochance, która go odepchnęła? Nieważne, na kim; to ja zostałam schwytana, przywiązana do niego pędami myśli. Przeszyła mnie, czy też Amreya, udręka duszy i ból serca. Dała- bym wszystko, by przerwać to cierpienie! Chciałam płakać - załkałam - znów próbowałam się uwolnić, lecz odczułam jedy- nie falę zawiści, nieufności i żalu. Siła jego emocji wyzwoliła moją władzę, usunęła niepewność. Pomyślałam, że muszę - musimy - to zaraz przerwać, wszak ta- kie intensywne uczucie nie może trwać długo