Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wiedziałem, jacy są. Wiedziałem, przez co przeszli. Mimo różnych, bieżących kłopotów zdawałem sobie sprawę, że jestem z nich najsilniejszy. - I co teraz zrobimy? - spytał niepewnie Brian. Każde z nich usiłowało na swój sposób przetrawić to, co właśnie przeczytali. Musimy ujawnić naszą historię - co do tego byliśmy zgodni. Lecz jak? Chodził mi po głowie pewien pomysł, którym się z nimi podzieliłem. 244 - A co, gdybyśmy wystąpili w programie telewizyjnym, może u Oprah lub Sally Jessy Raphael? - spytałem. - Nigdy nie dostaniemy się do Sally - oznajmił pesymistycznie Michael. Nigdy nie mówiłem „nigdy" - wystarczała motywacja, żeby coś zdziałać. Byłem przekonany, że się nam uda, jeśli tylko będziemy tego rzeczywiście chcieli. Z początku żadne z rodzeństwa nie brało tego na serio - uważali, że wystąpienie w ogólnokrajowej stacji telewizyjnej jest niemożliwe. Im dłużej jednak o tym rozmawialiśmy, tym bardziej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że mogłoby się nam udać. Uznaliśmy, że można spróbować, ponieważ i tak nie mamy nic do stracenia. Nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Podejrzewam, że wszyscy byli przekonani, iż występ w programie telewizyjnym zrobi z nich gwiazdy. Stąd ten ich entuzjazm. Nie uważali - tak jak ja - że mógłby to być sposób na uporanie się z własnymi życiowymi problemami. Jawiła się im wizja zarobienia góry pieniędzy w Hollywood. Ja sam nie miałem zamiaru pojawić się tam po to, żeby zostać supergwiazdą. Po prostu chciałem - potrzebowałem tego - utwierdzić się w tym, co robię. Przekonanie rodzeństwa okazało się dość łatwe. Teraz jednak mieliśmy przed sobą rzecz najtrudniejszą - dostanie się do programu. Nie chciałem, żeby ludzie potraktowali nas wyłącznie jako rozrywkowych showmanów. Zależało mi, żeby zrobić coś bardziej sensownego. To bardzo, bardzo trudne wystąpić w ogólnokrajowej stacji telewizyjnej i zdradzić światu swoje tajemnice. Jednak podjęcie tak zdecydowanego kroku oznaczałoby bardzo wiele dla mego rodzeństwa. Byłoby to dla nich silnie 245 wiążące, bo nie mielibyśmy już odwrotu. Zachowując prawdę tylko dla siebie, skazalibyśmy się na bezsilność, gdyż rodzice wykręciliby się sianem. Ujawniając wszystko przed światem, nie pozwolilibyśmy rodzicom - ani nikomu z nas - uciec przed prawdą. Wspólnie napisaliśmy list, wymieniając ogólnie wszystkie najważniejsze wątki. Oto dwunastka rodzeństwa, w latach dorastania traktowana w sposób szczególnie okrutny przez ojca. Jako nastolatki zmuszeni byliśmy do przerwania nauki w szkole i do podjęcia pracy. Właśnie dowiedzieliśmy się, że gdy byliśmy mali, porzucono nas - i to nie raz, lecz dwukrotnie. W różnym stopniu wyparliśmy wspomnienia, lecz uważamy, że chcąc uporać się z tym problemem, musimy opowiedzieć naszą historię. List był krótki, lecz zobowiązaliśmy się, że jeśli zostaniemy wytypowani do programu - opowiemy o wszystkim dokładnie. Rozesłaliśmy kopie do kilku redakcji publicystycznych. I czekaliśmy. Odpowiedź przyszła natychmiast. Gdy następnego dnia wróciłem do domu, na automatycznej sekretarce odsłuchałem wiadomość od producentki programu Sally Jessy Raphael. Oddzwoniłem i zreferowałem jej całą historię - łącznie ze szczegółami, pominiętymi w liście. Wyjaśniłem też, że nie chcemy żadnego wynagrodzenia. Takie, w każdym razie, miałem intencje. Najważniejsze miało być to, że występ stanie się początkiem definitywnego wyzwolenia się i ozdrowienia. Producentka sprawiała wrażenie, że ją to zainteresowało. - Sadzę, że będziemy mieli coś dla was - oznajmiła i obiecała, że niebawem przekaże mi ostateczną odpowiedź. 2UÓ Następnego wieczoru, gdy zadzwonił telefon, poczułem, że coś w końcu się wydarzy. - Wayne - powiedziała. - Omówiłam twoją sprawę z Sally i postanowiłyśmy to zrobić. - Następnie podała odległy o kilka tygodni termin, w którym będą chciały się nami zająć. - To, co opowiedziałeś, naprawdę nas zainteresowało - ciągnęła dalej. - Zrobimy wszystko, co trzeba, żeby was tu ściągnąć, lecz chcemy, żebyście wystąpili wszyscy razem. A więc miałem rację. Wiedziałem, że mamy do zaoferowania światu coś naprawdę ważnego, aczkolwiek nie sądziłem, żeby producenci do końca zdawali sobie sprawę, co im wpadło w ręce. Kilka dni później dostałem kolejny telefon z telewizji. Dzwoniła ta sama producentka. - Posłuchaj, Wayne - powiedziała. - Sally i ja obgadałyśmy sprawę i chciałybyśmy, żeby w programie wystąpili z wami matka i ojciec. Coś chwyciło mnie za gardło. - Nie ma mowy - odparłem. - Nie. - To się nie uda. Już sam ten występ był przełomowym wydarzeniem; jednak myśl o tym, że miałbym stanąć w jego trakcie naprzeciw ojca, przyprawiała mnie o mdłości. - Co sądzisz o tym, żebyśmy z nimi porozmawiały? - Nie, lepiej nie - odparłem. Nie chciałem nawet, żeby rodzice w ogóle wiedzieli, że szykuje się coś takiego. - Chcę, żeby włączyli telewizor i tam nas zobaczyli - powiedziałem. - Nie chcę dawać ojcu okazji do wykręcenia się sianem. Producentka nalegała. Wraz z Sally ustaliły, że jeśli program ma się udać, to tylko wtedy, gdy całe rodzeństwo wraz ze mną zobaczy, jak zachowają sięw0bec nas 247 ?