Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- To szkoła, jeżeli jesteś w stanie w to uwierzyć - odpowie dział Kaspar. - I o wiele więcej — dodał patrząc na właściciela domostwa. Badanie zajęło ponad godzinę, ale nikt się nie nudził ani nie odchodził. Wszyscy bez szemrania stali cicho i obserwowali, jak Pug bada Talnoya. Ciszę nocną przerywały tylko okazjonalne szepty. - A więc chodźmy do mojego gabinetu - powiedział w końcu ojciec Magnusa. Kaspar i Amafi poszli za Magnusem, Miranda i jej mężem, podczas gdy inni mieszkańcy wyspy rozproszyli się, wracając do 287 RAYMOND E. FEIST swoich tajemniczych zadań lub po prostu do łóżek. Stary mor- derca rozglądał się dookoła, kiedy szli przez rozległy ogród, dom i w końcu weszli do korytarza, prowadzącego do gabinetu go- spodarza. - Przyniosłeś nam bardzo złą rzecz, Kasparze — odezwał się Pug, gdy już weszli do środka. . - Zdaje mi się, że to nie jest dla ciebie niespodzianką, magu- odparł Kaspar. - Obawiam się, że twoja historia jest w pełni prawdziwa, a na wet więcej - westchnął. Usiadł przy biurku i gestem dłoni kazał pozostałym także zająć wolne krzesła. Miranda podeszła do swo jego męża, stanęła za nim i położyła ręce na jego ramionach, a Ma- gnus zajął miejsce w kącie. Kaspar i Amafi usiedli na dwóch krze słach naprzeciwko Puga. - Myślę, że powinniśmy zaczekać na powrót Nakora, zanim podej mę ostateczną decyzj ę, ale teraz mogę powiedzieć, że to, co nam opowiedziałeś, rzeczywiście jest prawdą i zagraża śmiertelnie naszemu światu. Nawet z pojedynczą istotą tego rodzaju nie będzie nam łatwo sobie poradzić, a cała armia jej podobnych... - mag nie dokończył myśli. - Musimy jakoś to przerwać. - Milczał przez chwilę. - Magnusie, czy masz jeszcze jakieś wieści? - zapytał po chwili. Syn podszedł do biurka i położył na nim medalion z symbo- lem jastrzębia. - Dwaj mężczyźni śledzili Kaspara. Prawdopodobnie chcieli trafić za nim do Talnoya. Pug opadł na oparcie, a na jego twarzy pojawił się wyraz obrzy- dzenia. - Gildia Śmierci, po tych wszystkich latach. - Gildia Śmierci? - zapytał książę, zainteresowany. Ciemne oczy Puga spoczęły na twarzy księcia. - Tak naprawdę były dwie gildie. Oryginalna funkcjonowała jako rodzaj bractwa, coś w rodzaju rozszerzonej rodziny. Należeli do niej najbardziej niebezpieczni zabójcy w historii Królestwa i Keshu. Działali na terenie Krondoru, Keshu i miasta Salador przez niemal sześćdziesiąt lat. Po tym czasie w ich szeregi wkra dły się niepożądane osoby, a może część z nich zaczęła służyć 288 POWRÓT WYGNAŃCA innym panom, ale fakt faktem po pewnym czasie ludzie, któ- rzy ich znali, zaczęli przebąkiwać, że członkowie tej gildii są pod wpływem jakiś... mrocznych sił i teraz im służą. Przed tą przemianą nie było ich wielu, nie więcej niż pięćdziesiąt osób, którzy zabijali na zlecenie, głównie dla politycznych korzy- ści. Kiedy zetknęli się z nimi moi ludzie, zabójcy byli już pod czarodziejskim wpływem tych, co pragną wtrącić Królestwo w wieczny chaos. Mój drogi przyjaciel, książę James z Kron- doru, kiedy jeszcze był kawalerem starego księcia Aruthy wraz z moim pierworodnym synem Wiliamem, a także uczył się u mnie magii, odkrył ich siedzibę. Starą wojskową fortecę na pustyni Jal-Pur. Znalazł setki zabójców. Próbowali zwabić do naszego świata demona. - Mag westchnął. - Książę Arutha i jego armia zmietli ich z powierzchni ziemi. Później spotka- łem mężczyznę... - Popatrzył na Kaspara. — Znałeś go jako Leso Varena. Kiedy go spotkałem, nazywano go Sidi. On po- siada także inne imiona. I inne ciała, o ile się nie mylę. Wie- cie, dla kogo on pracuje, prawda? -To zostało mi wyjaśnione - odrzekł Olaskanin. - A ty nie musisz tego wiedzieć — zwrócił się do Amafiego. -Wasza miłość - odezwał się zabójca z lekkim ukłonem. - Cieszę się ze swojej ignorancji w tej materii. -Ten człowiek, który nazywa się teraz Varen, został... przy- wódcą, bo nie mam lepszego słowa na tę funkcję, tych, co szuka- ją sposobu na otwarcie drzwi, przez które wpuszczą chaos i de- strukcję, i wtrącą nasz świat w rodzaj szaleństwa, którego byłeś świadkiem, Kasparze. - Rozumiem - powiedział książę. — A więc chcesz powiedzieć, że Varen jest przywódcą Nocnych Jastrzębi? - W pewien sposób, tak. Ma także innych agentów. W każdym razie, jeżeli Nocne Jastrzębie są na twoim tropie, to oznacza tylko jedną rzecz. Varen się tobą interesuje i to wcale nie z tego powodu, że byłeś jego gospodarzem przez długie lata. Możliwe, że jeszcze nie wie, co wpadło w twoje ręce. — Pokazał na Talnoya. - Ale wie, że coś ważnego wpadło w nasze ręce. Najprawdopodobniej ma, rozsianych po całym świecie, agentów, szukających twoich śladów