Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

0022. 00Zbigniew Nienacki. Ok³adkê i stronê tytu³ow¹ projektowa³Andrzej MierzyñskiZdjêcianatrzeciej iczwartej stronie ok³adkiPiotr P³aczkowskiISBN83-85875-25-5Copyright by Zbigniew NienackiOficyna Wydawnicza "WARMIA" s. c. z siedzib¹ w OlsztynieDruki oprawa:Energopol-Trade-Poligrafia sp. z o.o. 10-406 Olsztyn,ul. Lubelska 46Po schodach jeszczezstêpowa³ wolno, ale przez podwórze rzuci³siê pêdem. Gwa³townieotworzy³drzwi gara¿u i znieruchomia³na d³ug¹chwilê. Bo dot¹d wszystko wydawa³o siêproste biec, szukaæ, zmusiæ do powrotu. Ale dok¹d jechaæ? Gdzie o niegopytaæ? By³a po³owa wrzeœnia, popo³udniowa godzina;niebo czyste, s³oñceupalne jak wsierpniu. W¹sk¹ klatk¹ podwórza, obudowanegooficynami i zamkniêtego œlep¹ œcian¹ fabryki, unosi³ siê wgórê zaduchkurzu i nagrzanegobetonu. Z pobliskiejubikacji podwórzowej zalatywa³osmrodem karbolu. Wnaro¿niku miêdzy gara¿em i œlep¹ œcian¹ma³e dziewczynki gra³y wklasy,skacz¹c zabawniena jednej nó¿ce. Wyprowadzi³ostro¿nie samochód, ¿eby im nie zatrzeæ wyrysowanychkred¹ kwadratów. Dziewczynki grzecznie dygnê³y,uk³oni³ musiêjakiœch³opak stoj¹cy przytrzepaku. Jan nie zna³ chyba tego ch³opcaalbo nie zdo³a³ go zapamiêtaæ. GdyRafa³ by³ma³y, ³atwiej mu jakoœprzychodzi³orozró¿niæ te dziecinne buzie, zna³ nawet imiona wszystkich dzieci z podwórka. Ale to by³o jednak bardzodawno. "Wtedygobardziej kocha³em" pomyœla³. D³ugo czeka³, zanim zdo³a³w³¹czyæ siê do ruchu na g³ównej ulicy. Ha³asdziesi¹tków samochodów, mkn¹cychpo obydwustronach jezdni,przenika³ go dziwnie ostro i natrêtnie. Silnik wielkiegoautobusu na pobliskim przystanku rozdygota³ w nim ka¿dynerw, czu³,¿e mazachwian¹równowagê i niepowinien w takim stanie prowadziæwozu. Pojecha³jednak te kilkaset metrów i zaparkowa³ samochód przedkawiarni¹. Bywa³ tu prawiecodziennie, ale zawsze wieczorem. Nie mia³ pojêcia, kogo mo¿naby by³o teraz zastaæ. Lecz ka¿dy znajomy wydawa³musiêdobry. Z ka¿dym mia³ chêærozmawiaæ. By³ wewn¹trz obola³y,pragn¹³ ten ból dzieliæ, jakby rozmówca by³ w stanie wzi¹æ od niegojak¹œ cz¹stkê. Zreszt¹ mo¿emu wcale na tym nie zale¿a³o? Mo¿e wcalenie chcia³, ¿eby mu by³o l¿ej, mo¿epo prostu szuka³ rady? Przecie¿ niemia³ ¿adnego doœwiadczenia wtym wzglêdzie,s³ysza³tylko o podobnych k³opotach. W kawiarni nie zobaczy³ nikogo znajomego. Brakowa³owolnychstolików. Dosiad³ siê do jakiejœstarszejpani, która wkrótce odesz³a,i potemsiedzia³ sam. Nie bardzo uœwiadamia³ sobie, jak d³ugo totrwa³o,nie zapamiêta³, ¿e zamówi³ kawê, ¿e j¹ wypi³, wypali³ dwapapierosy. Dok³adnie dwa, bo tyledostrzeg³ niedopa³ków, gdy wesz³aKatarzyna. Wtedy siêockn¹³, radoœnie kiwn¹³ ku niej rêk¹, podnosz¹csiê z fotelika. Umówi³am siê tu powiedzia³a, rozgl¹daj¹csiê posali. Usiad³a jednak obok Jana, nawet uœmiechnê³asiê z t¹ przyjemn¹serdecznoœci¹ kobiety, która kiedyœ kocha³a. To by³oprzeddziesiêciulaty, onamia³a latdwadzieœcia, on trzydzieœci. Studiowa³a wtedy medycynê, aprzychodzi³a do jego pracowni, aby pozowaæ. Mia³a piêknepiersi i wspania³e nogi, alenicz tych szczegó³ów nie pozosta³ow rzeŸbieJana. Z ichmi³oœci te¿ niewiele przetrwa³o, chocia¿ ci¹gnê³asiê prawietrzy lata. Widywali siêpotem wprawdzie doœæ czêsto, aleprzypadkowo. W³aœnie w tej kawiarni. Syn mi uciek³rzek³ do Katarzyny. ¯artujesz. Taki dobrze wychowanym³ody cz³owiek? Mówi³eœmi, ¿e jest najlepszym uczniem w klasie. Ile on ma lat? Osiemnaœcie. Cholerny gówniarz. Uciek³ izostawi³ wstrêtnylist. Przeczytaj. Wyj¹³ z kieszenipomiêt¹ kartkê, rozprostowa³ j¹ na stoliku i poda³Katarzynie. Bola³a go trochê jej ironia. Czy naprawdê kiedykolwiekchwali³ siê przed ni¹ synem? Wydawa³o mu siê, ¿e zawsze by³ ostro¿nyw pochwa³ach. Nie, niemóg³ go chwaliæ, bo w gruncie rzeczy ostatnionigdynie by³ z Rafa³a zadowolony. Czy nie powiedzia³ niedawnodoMa³gorzaty, ¿e Rafa³ go rozczarowa³? I to by³a prawda. Tak czu³. Ma racjê stwierdzi³a Katarzyna i odda³aJanowi list. Oczywiœcie, ch³opak ma racjê. Nigdy go naprawdê nie kocha³eœ. Nigdynikogo nie kocha³eœ. 4Mia³ ochotê j¹uderzyæ. Dlaczego niepotrafi wznieœæ siê ponadw³asne sprawy iuczucia? Ma do niego pretensje o ichrozstanie, wtedyte¿ mu zarzuca³a brak mi³oœci,wci¹¿ siê o to k³ócili:"Kochasz niekochasz, kochasz nie kochasz". Oczywiœcie,¿e j¹ kocha³. Rafa³a te¿kocha. Ona o tym wie, ale korzystaz okazji, ¿eby go dotkn¹æ. A twoja dobra i piêkna ma³¿onka? Co ona na to? dalejironizowa³a. Pojecha³a do swoich rodziców, do Wilna. Móg³bym do niejzadzwoniæ, alepo co? Zepsujêjejca³y urlop, gotowa wracaæ przeztegocholernego gówniarza. I co zamierzasz? spowa¿nia³a. Usadowi³a siê g³êbiejw foteliku. "Zaraz udzieli mi dobrej rady pomyœla³. To bêdzie g³upiarada, najg³upsza, jaka mo¿e byæ. Rzecz jasna, wcale jejnie pos³ucham. "Nie mam pojêcia, co robiærzek³, zapalaj¹c papierosa. Do¿onynie chcê dzwoniæ, bo jakcimówi³em, nie zamierzam psuæ jejurlopu. Muszê to jakoœsam za³atwiæ. Wiesz, gdzie go szukaæ? Sk¹d? Spróbujê dotrzeæ do jego szkolnych kolegówi kole¿anek. Mo¿e onibêd¹ wiedzieli. Dotkn¹³ mniebardzo mocno. I tow³aœnie teraz,gdy mam du¿o roboty, a praca mi nie idzie. Zawsze ci praca nie idzie. Tak ci¹gle mówisz, a potem masznow¹ wystawê. Rozpieszcza³eœ ch³opaka. Czêsto s³ysza³am od ciebie:"Rafa³ to, Rafa³ tamto". Okazuje siê, ¿eon mia³ ciebie dosyæ