Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Milos Taverner go nie złamał. Zaciskając zęby, klnąc b litośnie i pocąc się jak świnia, starał się przetrwać przesłuchań jakby były tylko psychotycznymi epizodami, wywołanymi p 292 t dużo mieszanki stymu z kataleptykiem; jak gdyby ich groza ła znajoma, a zatem znośna. Niestety, zradziło go ciało. Odwrotnie niż sesje terapii fizycznej, indukujące psychiczną ka- tulację, przesłuchania wywołały cielesną uległość. Mózg był organem fizycznym; nienawidził bólu i kochał rozkosz na poziomie czysto organicznym, całkowicie niezależnym od woli. Jego autonomiczna jaźń reagowała wyłącznie na wrażenia. Instynktownie buntował się przed doznawaniem aż takiego bólu, kiedy dostępna była aż taka rozkosz. Wykorzystując implanty strefowe i łącze komputera, przesłuchujący złamali Angusa Thermopyle. Wydawało się, że przyszło im to z łatwością. Jedyne, co mógł zrobić we własnej obronie, to załamywać się selektywnie - odpowiadać na pytania tak, by pomijać pewne fakty. Co się stało z Pogromcą gwiazd? Autodestrukcja. Kto ją uruchomił? Moma Hyland. Dlaczego? Choroba skokowa. Wariuje od przeciążenia. Czyli kłamałeś, kiedy oskarżyłeś Gór-Kom o sabotaż? Tak. Dlaczego? Chciałem ją zatrzymać przy sobie. Dlaczego na Pogromcy gwiazd wystąpiło przeciążenie? Ścigali mnie. Dlaczego? Bo uciekałem. Wiedziałem, że to gliny. Kiedy ich tylko zobaczyłem, zacząłem uciekać. Polecieli za mną. To była prawda. Podobnie jak w rdzeniu danych Ślicznotki, pominął tylko kilka drobiazgów. Był znanym przestępcą; odruch ucieczki przed policją nie wymagał dodatkowych wyjaśnień. Skąd wiedziałeś, że to policja? Polowy próbnik górniczy. Zbadałem ich pancerz. Tylko gliny mogły sobie pozwolić na coś takiego. Jak trafiła do ciebie Morna Hyland? 293 Potrzebowałem zapasów. Moje filtry poszły w diabły, nadawała się do picia. Kiedy wybuchł Pogromca gwiazd, sprawdzić, czy coś tam nie zostało. Znalazłem ją żywą. Była policjantką. Dlaczego jej nie zabiłeś? Potrzebowałem załogi. Jak ją zmusiłeś, żeby dla ciebie pracowała? Jak ją zmusiłeś, żeby z tobą została? Dlaczego chciałeś ją zatrzymać przy sobie? Angus nie obawiał się tych pytań. Nie bał się, że skażą śmierć -już nie. Skoro tyle zainwestowali, żeby go przerobić borga, to raczej nie po to, żeby zabić. Chcieli go wykorzysta" punktu widzenia zbrodnie tylko dodawały mu wartości. Info które powinien chronić, i pytania, których powinien unikać,' czyły czegoś innego. Wszczepiłem jej implant strefowy. Tylko tak mogłem jej jako załodze. I tylko tak mogłem ją skłonić, żeby pozwoliła pieprzyć. Powiedział to z taką satysfakcją, że żaden z lekarzy nie w jego słowa. Co zrobiłeś ze sterownikiem? Pozbyłem się go, żeby na Gór-Komie nie skazali mnie na ś Nie znaleźli go. Nie wiem, gdzie jest teraz. Ciało zameldowało komputerowi o prawdziwości tego twie nia. Nikt nie wątpił w słowa Angusa. * * * Być może bardziej jego satysfakcja, niż pomijanie niektó szczegółów, wprowadziła w błąd ludzi, którzy planowali i anal wali wyniki przesłuchań. Wypytywano go długo i często. Bad jego przestępstwa. Studiowano traktowanie Morny. Musiał z sprawę z jej ucieczki w towarzystwie Nicka Succorso. Zanotow jego podejrzenia co do Milosa Tavernera. Wszystko, co mó opierało się na faktach - było fizjologicznie szczere. A jednak potrafił się bronić. Nie raz odwodził programy przes chujące od pytań, których się obawiał. W rezultacie nigdy nie wiedział - nie zażądano tego - niczego, co nie pasowałoby do d wodów, jakich dostarczył rdzeń danych Ślicznotki. Nikt się nie dowiedział, że został on wyedytowany, że Angus pozmieniać zapisy w rdzeniu danych swojego statku. 2apewne nikt z ludzi biorących udział w planowaniu, ćwiczeniu • przesłuchaniach nie pojmował, jaki Angus jest groźny. Ich sprzęt nad »jm panował; nie mógł się od niego uwolnić. Był zatem bezpieczny. * * * Ponieważ był bezpieczny, coraz więcej ludzi zaglądało do jego kwatery, żeby go sobie obejrzeć: technicy z pokrewnych dziedzin, \ fciągani zawodową ciekawością; lekarze i inni specjaliści, by przyj-? rzec mu się osobiście; przypadkowy personel, by choćby zerknąć na oswojonego kryminalistę Hashiego Lebwohla. Z pozoru Angus ignorował ich całkowicie. Dawna złośliwość w jego spojrzeniu skierowana została do wewnątrz. O ile to było możliwe, nie zwracał uwagi na nic, co nie było poleceniem albo pytaniem, wspartym przymusem albo naciskiem. Mimo to natychmiast zauważył, kiedy zaczął go odwiedzać sam Hashi Lebwohl, dyrektor GD. Oczywiście, nigdy go przedtem nie widział. A pogłoski, jakie słyszał, nie wspominały o wyglądzie; nie mówiły zresztą nic ponad to, że dyrektor GD jest szaleńcem - i to śmiertelnie groźnym. Mimo to Angus od razu rozpoznał gościa. W przeciwieństwie do czystych lekarzy i nieskazitelnych techników Lebwohl niby podpis nosił na swym chudym ciele brudny fartuch i nie dopasowane ubranie. Sznurówki staroświeckich butów wciąż się rozwiązywały