Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ton Bożej melodii podaje fragment ze Starego Testamentu. Psalm podchwytuje go i rozwija w swojej opowieści, a pełnię brzmienia osiąga w Ewangelii. Nawet jeśli kazanie nie zawsze umiejętnie wprowadza w ów przedstawiany temat, nic nie stoi na przeszkodzie, by ogarnąć go samemu własną wrażliwością. Bóg, który nas poucza swoim Słowem, zachowuje się jak ktoś umiejętnie wprowadzający w rozległą dziedzinę wiedzy. Nie mówi wszystkiego na raz, nie wysypuje na mała grządkę całego worka ziarna, ale podrzuca nam małe ziarenka swojej mądrości. Mówi do nas: "Dzisiaj pomyślmy i porozmawiajmy o przebaczeniu. Następnym razem chcę wam opowiedzieć o cierpliwości". Warto również z wewnętrznym wyciszeniem wsłuchać się w modlitwy używane podczas Eucharystii. Najstarsze z nich mają swe korzenie w religii naszych starszych braci Żydów, wiele sięga w początki Kościoła, jego pierwszych wspólnot. Wszystkie zaś są zapisem coraz głębiej rozumianej tajemnicy wyznawanej wiary w kochając go nas Boga. Ci, którzy skarżą się na nieumiejętność sformułowania przed Bogiem własnej modlitwy, niech zaczną wykorzystywać bogate tworzywo wypowiadanych przez Kościół podczas Liturgii słów miłości i wiary. Rozmowa przyjaciół nigdy nie jest monologiem. Podczas Mszy Świętej odbywa się niemal nieprzerwany dialog. Znajduje on swój wyraz w kilkakrotnie powtarzanych zwrotach: "Pan z wami", "I z duchem Twoim". W trakcie Modlitwy Eucharystycznej dialog ten jest nieco bardziej rozbudowany: "W górę serca", "Wznosimy je do Pana". "Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu", "Godne to i sprawiedliwe". Dialog jest również obecny podczas czytania Słowa Bożego, kiedy Psalmem odpowiadamy na to, co usłyszeliśmy z fragmentu Starego Testamentu. Najdonioślejszą jednak odpowiedzią, jaką dajemy Bogu w naszej z Nim rozmowie jest "amen", wypowiedziane w obliczu Jezusa, który nam się powierza w komunii świętej: "Ciało Chrystusa", "Amen". Bardzo często między ludźmi rozmowa prowadzi do podziału i konfliktu. Rozmowa z Bogiem, która dokonuje się we Mszy, kończy się głębokim zjednoczeniem i niewyobrażalną bliskością. 3. BOSKIE LEKARSTWO Ojcowie Kościoła, chrześcijańscy pisarze pierwszych wieków, lubili dla wyjaśnienia tajemnicy Eucharystii porównywać ją do lekarstwa. Święty Augustyn mówi w swoim kazaniu do nowoochrzczonych, mających za chwilę w pełni uczestniczyć we Mszy Świętej: Pojmiecie co znaczy ów wielki i Boski Sakrament, tak wspaniałe i czyste lekarstwo. Gdy wybieramy się na Eucharystię, warto jest sobie wyobrazić, że wchodzimy w uzdrawiającą obecność Pana: Jego dobre Słowo jest kojące, przywraca pokój, radość i nadzieję. Gdy jako wspólnota trwamy na modlitwie, Duch Święty, który nas jednoczy leczy rany podziałów, niezgody i izolacji. Wreszcie Ciało Jezusa Najświętszy Sakrament uzdrawia nas z niewiary i poczucia oddalenia od Boga. Słowa o uzdrowieniu, którego dokonuje udzielający nam się Pan pojawiają się co najmniej w dwu miejscach. Przed przyjęciem Komunii mówimy: Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Tuż po tym wyznaniu, kapłan w osobistej modlitwie przed spożyciem Ciała i Krwi Pana mówi szeptem ( szept oznacza czułą rozmowę): Niech przyjęcie Ciała i Krwi Twojej nie ściągnie na mnie wyroku potępienia, lecz dzięki Twemu miłosierdziu niech mnie strzeże oraz skutecznie leczy moją duszę i ciało. Przypowieść o Dobrym Samarytaninie może być odczytana jako opis spotkania ze Zbawicielem, kurującym nas podczas Eucharystii. Bohater przypowieści obmywa winem i oliwą człowieka pobitego przez zbójców. Oliwa i wino były wówczas najbardziej dostępnymi środkami farmaceutycznymi dezynfekującymi. Dobry Samarytanin wyobraża samego Jezusa, który już nie winem, ale drogocennym lekarstwem swojej krwi (pod postacią wina) leczy nasze rany. Zawozi następnie do gospody, którą jest Jego Kościół, aby tam dopełnić swej troski. Właśnie my jesteśmy ludźmi pobitymi przez zbójców. Ledwo trzymamy się na nogach w drodze do Boga Miłości, poobijani i posiniaczeni przez własne niewierności i potknięcia. Pali nas gorączka przeróżnych złych skłonności: jeśli, na przykład, ktoś za bardzo przyzwyczaił się do kłamstwa, albo nie potrafi zapanować nad niszczącym innych gniewem, bądź trawi go chorobliwa ambicja,. Wszystko to oznacza wewnętrzne spustoszenie duchowego organizmu spowodowane przez grzech. Często kroki naszych decyzji są niepewne, gdyż jesteśmy z lekka ogłupiali mnóstwem opinii, apodyktycznych sądów, sprawiających zamęt i oszołomienie: co właściwie jest prawdą, dobrem i czy w ogóle możliwe jest godziwe życie w wierności nauce Mistrza? Nasze serce nie jest w stanie bić spokojnym, równym rytmem miłości do Pana, bo choruje na niedowierzanie Miłości. Trudno uniknąć owej choroby żyjąc pośród ludzi, którym Jego Imię jest obce, obojętne, albo budzące poczucie zagrożenia. Taki jest nasz żałosny stan wędrowców pobitych przez zbójców. Leżymy przy drodze, a niewielu przechodzących obok kwapi się z pomocą. Ilekroć gromadzimy się na Eucharystii, może się dokonywać uzdrowienie naszych myśli, pragnień, woli i wiary