Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

3 r Takie to podmuchy docierały do Polski i takie echa odzywały się po prowincjach, kiedy Rosja toczyła wojnę z Turcją i ze Szwecją. Intelektualistów ogarnął polityczny ferment. Wprawdzie król łaskawy i mądry, ale słucha przewrotnego Stackelberga. Wprawdzie rząd niezły, ale sparaliżowany gwarancją utrzymującą absurdalne liberum veto i wolną elekcję królów, która stanowi wieczne niebezpieczeństwo wojen domowych i obcych interwencji. Ta rozległa Rzeczpospolita, mimo rozbioru jeszcze przewyższająca swym obszarem Hiszpanię i niemal dorównująca Francji, ma skarb i wojsko na miarę jakiegoś księstwa włoskiego czy państewka Rzeszy Niemieckiej: 20 milionów rocznych wpływów i 18 tysięcy żołnierzy. To wystarcza na utrzymanie bezpieczeństwa wewnętrznego, ale nie na obronę kraju. Bowiem Rzeczpospolita winna być samowładna, odzyskać wolność i niepodległość. Intelektualiści nie stanowili jakiejś samodzielnej siły politycznej, ale taką siłą obok dworu była magnateria. Adam Czartoryski jako mecenas rywalizował z królewską Warszawą. Dla edukacji młodego Adama Jerzego zorganizowano w Puławach niemalże uniwersytet. Literacki dwór księcia Adama zgromadził takich pisarzy jak Franciszek Karpiński, Dionizy Kniaźnin, Józef Szyma-nowski i Julian Ursyn Niemcewicz. Adam Czartoryski był komendantem Szkoły Rycerskiej. Ignacy Potocki był członkiem Komisji Edukacji i prezesem Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych. Po różnych rezydencjach magnackich przebywali w charakterze prywatnych nauczycieli czy sekretarzy ludzie uczeni, niekiedy wybitni. Wielcy panowie powiewali sztandarem wolności. Gdyby więc „mądry król" okazał się małodusznym, można było szukać innych punktów oparcia. Można było wreszcie apelować do narodu szlacheckiego, który na zbliżającym się sejmie winien podjąć dzieło naprawy Rzeczypospolitej. Naród ten należy oświecić. Wielką przedsejmową debatę publicystyczną otwarła w roku 1787 książka Stanisława Staszica Uwagi nad życiem Jan.a Za-moyskiego. Autor był nauczycielem w domu eks-kanclerza Andrzeja Zamoyskiego, który dawno już wycofał się z życia publicznego. Staszic, z wykształcenia przyrodnik i filozof, trzymał się i wówczas, i później na uboczu polityki czynnej. Można go więc uznać za człowieka piszącego „z własnej głowy". A ta głowa była w rozterce. Utopijny doktryner borykał się z realistą, republikańskie 114 i demokratyczne sympatie ścierały się z wyrozumowanym mo-narchizmem, gromiciel „zepsutej" cywilizacji był entuzjastą „ku-piectwa", ton zaś nadawał retor, doprowadzający wszystkie myśli i sformułowania do postaci krańcowych. Książka Staszica to kadź zacierna, w której szumi fermentacja. Uwagi to dzieło bardzo znamienne dla momentu, w którym powstało. Wpływ wywarło wielki, mimo wszystkich sprzeczności i niejasności, a może właśnie dzięki nim. Komu zadedykować książkę? Nie „najcnotliwszemu w Polszcze obywatelowi" Andrzejowi Zamoyskiemu, bo „już w niebacznym narodzie utracił zaufanie" i „przyjaciela ludzi nazwano nieprzyjacielem Polaków". Nie Potockim, choć bowiem „dumni Potoccy" rzekomo „nigdy dla pognębienia strony przeciwnej nie wezwali cudzej pomocy", ale „/ni Potoccy nie pokonają Moskalów". Nie „królowi mądremu", bowiem „jego rady zaraz od początku panowania znieciły wojnę domową". „Nikomu z panów — pisał Staszic — tego dzieła ofiarować nie będę. Te samoistne dusze, jeszcze po tym ostatnim doświadczonym nieszczęściu równie podłe — jak za panowania Sasów, tak za rządu Stanisława Augusta chowają między sobą zawziętość i kłótnie. Ta jedna tylko w ich niezgodzie różność, że przedtem jawnie, teraz, bojąc się przemożnych opiekunów, skrycie — gryzą się. Panowie swojej osobistości i dumie poświęcić resztę Polski gotowi. Stanowi rycerskiemu te uwagi ofiaruję. Niechaj szlachta sama o sobie myśli." Wbrew Monteskiuszowi Staszic twierdził, że rozdział pozostających w stałym antagonizmie władz: ustawodawczej i wykonawczej, zawsze prowadzi do niewoli. Albo rząd złamie przedstawicielstwo narodu, i wtedy mamy despotyzm. „Przykładem tej odmiany jest cała Europa. W niej monarchie krajów wszystkich nie różnią się czym innym od despotyzmu, tylko monarchy oświeceniem. Sułtan turecki i król pruski jedną władzę mają." Albo, tak jak to się stało w Polsce, władza wykonawcza, „będąc przez władzę prawodawczą ustawicznie podchodzona, nienawidzona i prześladowana, w narodzie troskliwym żadnego ku sobie zaufania nie doznając, we wszystkich przedsięwzięciach — równie do dobrego jak do złego — nieskończone przeciwności, kłótnie i zmartwienia widząc, sprzykrzy sobie, opuści się, na koniec wcale trwać będzie nieczynną. Niewykonywanie praw przywraca ludowi stan gorszy 115 od dzikiego: znowu obywatelską wolność zamienia w niewolę, Rzeczpospolitą zostawia bez rządu, prawo odda bogatemu za narzędzie do krzywdzenia ubogiego". Walka narodu z królem — to naturalny konflikt między władzą prawodawczą a wykonawczą. Wreszcie Polacy ustanowili Radę Nieustającą. Odtąd „Polska nie stoi bezrządem". Ale użyteczna Rada została skażona przez nadanie jej na sejmie 1776 roku mocy tłumaczenia praw. Poza tym Rada Nieustająca, „odtrąciwszy nawet jej straszydła władzę praw tłumaczenia, ma jeszcze w sobie szkodliwą innych rządów wadę. W niej także władza wykonywa-jąca od władzy prawodawczej odłącza się i naród, jak królów przedtem, tak tę Radę teraz nienawidzić zaczyna"