Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Tak, ja go nienawidzę! - powtórzyła Hester z większą jeszcze niż przedtem goryczą. - To on mnie zdradził! Wyrządził mi większą krzywdę, niż ja jemu! Niech się strzeże mężczyzna, który zdobędzie rękę kobiety, jeśli wraz z nią nie zdobędzie najgorętszej miłości jej serca! Wtedy obojgu grozi nieszczęście, tak jak się stało z Rogerem Chillingworthem, gdy dotknięcie innego, bardziej namiętne, rozbudzi całą jej wrażliwość. Będzie go wówczas obwiniać nawet za owo spokojne uczucie zadowolenia, marmurową podobiznę szczęścia, jaką jej niegdyś narzucił, imitację prawdziwego ciepła. Lecz przecież Hester powinna była już dawno wymazać z pamięci tamtą niesprawiedliwość. O czym świadczyła jej nienawiść? Czyż siedem długich lat tortur szkarłatnej litery i tylu cierpień nie skruszyło jej serca? Uczucia tej krótkiej chwili, gdy stała patrząc na przygarbioną sylwetkę Rogera Chillingwortha, rzuciły posępne światło na duszę Hester, ukazując wiele rzeczy, do których inaczej nie przyznałaby się przed sobą. Gdy odszedł, przywołała z powrotem dziecko: - Pearl! Pearl, dziecino! Gdzie jesteś? Pearl, której żywość usposobienia nigdy nie słabła, bez trudu znalazła sobie zabawę w czasie, gdy matka rozmawiała ze starym zbieraczem ziół. Najpierw, jak już powiedziano, flirtowała kapryśnie z własnym odbiciem w kałuży, przywołując widziadło rączką, a gdy nie usłuchało wezwania, szukała sposobów dotarcia do tych rejonów niedotykalnej ziemi i nieosiągalnego nieba. Wkrótce jednak uznała, że albo ów obraz jest nierealny, albo ona sama - i odeszła w poszukiwaniu lepszej rozrywki. Robiła łódeczki z kory brzozowej, ładowała do nich skorupki ślimaków i puszczała je na falę. Wyekspediowała tym sposobem więcej frachtowców na głębie oceanu, niż jakikolwiek kupiec Nowej Anglii - tylko że przeważnie tonęły tuż przy brzegu. Złapała za ogon żywego kraba-zbrojenia, przywłaszczyła sobie ze trzy rozgwiazdy i złożyła na słońcu meduzę, aby roztopić tę galaretkę. Potem chwytała pianę, której pasma odgraniczały nadpływającą falę, i rzucała ją na wiatr, i pędziła za nią jak na skrzydłach, by pochwycić śnieżne bryzgi w locie. 130 A widząc stado nadmorskich ptaków, które trzepotały się i pożywiały na brzegu, niegrzeczne dziecko uzbierało w fartuszek kamyczków i skradając się od skały do skały w pogoni za tymi drobnymi morskimi ptaszkami okazało wybitną zręczność w sztuce ich bombardowania. Pearl była prawie pewna, że jeden mały, szary ptaszek dostał kamyczkiem i uciekał ze złamanym skrzydłem. Lecz wówczas figlarka westchnęła i zaprzestała zabawy, bowiem zasmuciło ją to, że wyrządziła krzywdę istocie równie dzikiej, jak morska bryza lub jak sama Pearl. Jej ostatnim zajęciem było zbieranie glonów wszelkiego rodzaju: zrobiła sobie z nich szal, czy też pelerynkę, i nakrycie głowy. Udawała syrenkę. Po matce odziedziczyła dar wymyślania i drapowania sukien. Jako wykończenie syreniego stroju Pearl wzięła garść trawy morskiej i ułożyła sobie na piersi ozdobę, imitującą w miarę możliwości tę, jaką oglądała od urodzenia na piersi matki - literę A. Jednakże ta była soczyście zielona, a nie szkarłatna. Przyciskając brodę do piersi, dziecko podziwiało ten znak z dziwnym zainteresowaniem - zupełnie jakby jedynym celem jej pojawienia się na świecie było odgadnięcie jego ukrytego sensu. "Ciekawe, czy matka zapyta mnie, co to znaczy?" - pomyślała Pearl. W tej samej chwili usłyszała głos matki. Pomknęła lekko jak jeden z owych ptaszków nadmorskich i ukazała się oczom Hester roześmiana i roztańczona, wskazując palcem na ozdobę przy swojej piersi. - Pearl, moja mała - rzekła Hester po chwili milczenia. - Zielona litera i to na twojej dziecinnej figurce nie ma sensu. Ale czy ty wiesz, moje dziecko, co oznacza ta litera, na której noszenie skazana jest twoja matka? - Tak, mamo - odrzekło dziecko. - To jest duża litera A. Nauczyłaś mnie pisać ją na rogowej tabliczce. Hester przyjrzała się uważnie jej twarzyczce, lecz choć dostrzegła ów dziwny wyraz czarnych oczu, jaki tak często widywała, nie mogła zorientować się, czy Pearl naprawdę przywiązuje wagę do tego symbolu. Zbudziło się w niej chorobliwe pragnienie, by mieć pewność, jak jest naprawdę. - Czy ty wiesz, dziecko, dlaczego twoja matka nosi tę literę? - A właśnie, że wiem! - odpowiedziała Pearl, obrzucając twarz matki żywym spojrzeniem. - Z tego samego powodu, dla którego pastor trzyma rękę na sercu. - A cóż to za powód? - spytała Hester, uśmiechając się lekko na tę bezsensowną uwagę dziecka. Jednakże po chwili zastanowienia pobladła na twarzy