Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Nie był Królem Jednego Roku, którego darzono czcią przez jeden cykl pór, a następnie, gdy okoliczności tego wymagały, składano w ofierze. Był Pendragonem, który służy krajowi po kres swoich dni. Dziewczęta skupiły się wokół niego i wciągnęły go do tańca, Caillean widziała, jak Gawen wybucha śmiechem, biorąc jedną z nich za ręce, jak obracają w koło, potem zostawia, zadyszaną, i ze śmiechem porywa następną; jak zamyka tancerkę w krótkim uścisku i rzuca, wirującą, w ramiona czekającego młodzieńca. Tańczyli, póki wszyscy – poza Gawenem, gotowym bawić się całą noc – nie potracili tchu. Gdy brakło chętnych do tańca, zawiedli go do siedziska ukrytego miękką jelenią skórą – takiego samego, na jakim po drugiej stronie ognia spoczywała Caillean. Przynieśli mu strawę i napitki. Dudnienie bębna ucichło i tylko słodki tryl kościanego fletu przebijał się nad gwar rozmów i śmiechu. Caillean napiła się rozcieńczonego wina i z łagodnym uśmiechem przypatrywała się zgromadzonym. Dźwięk bębna, cichy i równomierny jak bicie serca, kazał jej się odwrócić. Bębnista, człowiek z bagien, musiał wiedzieć, kto nadchodzi. Caillean ściągnęła brwi, zastanawiając się nad zamiarami Chodzącego Po Wodzie i starca, który kroczył u jego boku. Nie mogły być wrogie – nie mieli innej broni prócz noży w pochwach u pasów – ale na pewno poważne, choć może tylko tak się wydawało w zestawieniu z beztroskim świętowaniem. Starszym towarzyszył młodszy mężczyzna, mierzący Gawena błyszczącym wzrokiem. Co też oni nieśli? Caillean podniosła się i wiedziona ciekawością szybko obeszła ognisko. – Jesteś królem. – Gardłowy ton Chodzącego Po Wodzie wyrażał stwierdzenie, nie pytanie. Jego oczy prześliznęły się po smokach na rękach Gawena. – Jak starzy, którzy przybyli z morza. Pamiętamy. – Starsi pokiwali głowami. – Pamiętamy dawne opowieści. – Jam jest – przyznał godnie Gawen. Caillean wiedziała, że kieruje nim pamięć o przeszłych żywotach, wyniesiona z obrzędu inicjacji. – Przybyłem raz jeszcze. – Wręczymy ci tedy dar – oznajmił starzec – wykuty ze spadłej gwiazdy przez naszych pierwszych kowali, dawno, dawno temu. Kiedy pękł, scalił go czarnoksiężnik twojego ludu. W owych czasach, panie, korzystałeś z niego, aby nas chronić. Po twojej śmierci zabierzemy go i na powrót złożymy w bezpiecznej kryjówce. – Wyciągnął przed siebie zawiniątko, podłużny przedmiot okręcony malowaną skórą. Zapadła cisza, gdy Gawen je przyjmował. Caillean słyszała bicie własnego serca, ciężkie i powolne. W zawiniątku, jak podpowiadały jej powracające wspomnienia, musiał kryć się miecz. Była to długa ciemna głownia, mniej więcej rozmiaru miecza rzymskiego kawalerzysty, w kształcie liścia, przypominająca brązowe ostrza używane przez druidów podczas obrzędów. Ale brąz nie miał takiego lustrzanego połysku. Gwiezdny metal... Słyszała o wykuwanych z niego ostrzach, lecz nigdy żadnego nie widziała. Kto by pomyślał, że bagienni ludzie mają taki skarb w swoim posiadaniu? Trzeba jednak pamiętać, że choć wiedli skromny żywot, ich plemię było bardzo stare. – Pamiętam... – rzekł cicho Gawen. Rękojeść wpasowała się w jego dłoń jak zrobiona na miarę. Podniósł miecz i błyski odbitego światła zatańczyły na twarzach zgromadzonych wokół ludzi. – Weź go tedy, aby nas bronić – powiedział Chodzący Po Wodzie. – Przysięgnij! Miecz skoczył w górę z zadziwiającą lekkością. Chłopiec, którym do niedawna był Gawen, z pewnością by go upuścił. Teraz zręczny ruch nadgarstka kazał ostrzu ciąć łukiem powietrze. Jakie to dziwne, pomyślała Caillean, sami Rzymianie wyszkolili go na obrońcę tych, których uciskają. – Przysiągłem służyć Pani – rzekł cicho Gawen. – Teraz przysięgam wam i Krajowi. – Obrócił miecz i przeciągnął ostrzem po wnętrzu dłoni. Nie musiał naciskać – głownia była niezmiernie ostra – i po chwili ciemna krew zaczęła skapywać na ziemię. – Tym życiem i tym ciałem – podjął – i obecnym duchem odnawiam złożoną wcześniej przysięgę... Caillean zadrżała. Jakie wspomnienia wróciły do tego chłopca, gdy przebywał we wnętrzu wzgórza? Gdy szczęście mu dopisze, zatrą się z biegiem czasu. Trudno było normalnie żyć, gdy zbyt dobrze pamiętało się wcześniejsze żywoty. – Życiem i śmiercią, panie, będziemy ci służyć. – Chodzący Po Wodzie dotknął krwi wsiąkającej w ziemię i przyłożył palec do czoła, pozostawiając czerwoną plamę. Inni młodzi ludzie uczynili to samo, potem ustawili się wokół Gawena jak straż honorowa, po dwóch z każdego boku. Młodzi druidzi, raczej rozbawieni, próbowali zrozumieć przemianę tego, kto ledwie przed rokiem był ich towarzyszem. Caillean spojrzała w górę. Gwiazdy zmierzały ku północy, a ogień zaczynał przygasać. Astralne pływy zmieniały kierunek; zbliżał się czas odprawiania najtajemniejszej magii