Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Kilku posłało mu uśmiech, ale nie zwracał na nich uwagi. Obserwował trap. O jedenastej czterdzieści, na dwadzieścia minut przed terminem odpłynięcia, nabrzeżem 90 szybko przemknęła limuzyna silver shadow i zatrzymała się w pobliżu trapu. David Keny-on wyskoczył z samochodu, zerknął na zegarek i powiedział do kierowcy: - Co do minuty, Otto. - Dziękuję panu. Niech mi wolno będzie życzyć panu i pani Kenyon udanej podróży poślubnej. - Dzięki. David Kenyon pospieszył do trapu, gdzie okazał swój bilet. Na pokład odprowadził go oficer, ten sam, który uprzednio zajął się Jill. - Pani Temple jest w swojej kabinie. - Dziękuję. Wyobraził ją sobie, jak czeka na niego w kabinie nowożeńców, i serce zabiło mu żywiej. Miał już ruszyć dalej, gdy jakiś głos zawołał: - Panie Kenyon... David odwrócił się. Mężczyzna oderwał się od relingu i podszedł do niego z uśmiechem na ustach. Kenyon nigdy przedtem go nie widział, a żywił, jak wszyscy milionerzy, instynktowną nieufność do manifestujących życzliwość nieznajomych. Niemal zawsze czegoś chcieli. Mężczyzna wyciągnął rękę, David ostrożnie ją uścisnął, - Czy my się znamy? - spytał. 311 - Jestem przyjacielem Jill - odparł tamten i David odtajał. - Nazywam się Lawrence. Clifton Lawrence. - Witam, panie Lawrence. - Chciał się jak najprędzej odda lić. - Jill prosiła mnie, by pana powitać - powiedział Clifton. - Przygotowała dla pana małą niespodziankę. David popatrzył na niego. - Jaką niespodziankę? - Proszę za mną, pokażę panu. Kenyon zawahał się na moment. - No, dobrze. Czy to zajmie dużo czasu? Clifton Lawrence spojrzał na niego i uśmiechnął się. - Nie przypuszczam. Pojechali windą na pokład C, przeszli obok tłumu pasażerów i odprowadzających, potem korytarzem do dużych, podwójnych drzwi. Clifton otworzył je i wprowadził Davida do środka. Znaleźli się w dużej, pustej sali kinowej. Kenyon rozejrzał się zdziwiony. - Tutaj? - Tutaj - uśmiechnął się Lawrence. Odwrócił się, spojrzał w górę na operatora w kabinie projekcyjnej i skinął głową. Operator okazał się chciwy. Clifton musiał dać mu dwieście dolarów, zanim zgodził się wyświetlić film. - Jeśli mnie nakryją, stracę robotę - marudził. - Nikt się o tym nie dowie - przekonywał Clifton. - Chodzi o figiel. Musisz tylko, gdy wejdę z przyjacielem, zamknąć drzwi na klucz i puścić ten film. Nie zajmie nam to więcej niż dziesięć minut. W końcu operator wyraził zgodę. David zdziwiony spoglądał naLawrence'a. - Film? - spytał. - Proszę usiąść, panie Kenyon. David usiadł w przejściu, długie nogi wyciągnął przed siebie. Lawrence zajął miejsce przed nim, trochę w bok. Obserwo- 312 wał twarz Kenyona, gdy zgasły światła i na wielkim ekranie zamigotały kolorowe obrazy. Miał uczucie, że dostał w splot słoneczny żelaznym młotem. Gapił się na obsceniczne sceny na ekranie, a jego umysł nie przyjmował tego, co widziały oczy. Jill, młodziutka Jill - taka, jak wówczas, gdy się w niej zakochał - leżała nago na łóżku. Dostrzegał każdy szczegół dokładnie. Jak ogłuszony patrzył na mężczyznę, który usiadł na niej okrakiem i wepchnął prącie w jej usta. Ssała je czule, z miłością. Potem na ekranie zjawiła się inna dziewczyna, rozsunęła nogi Jill i wsunęła jej język głęboko do pochwy. David poczuł mdłości. Przez moment żywił bezrozumną nadzieję, że może ma przed sobą fałszywkę, fotomontaż, lecz kamera śledziła najmniejsze nawet poruszenie Jill. W pewnym momencie na ekranie pojawił się Meksykanin i wzrok Davida przesłoniła czerwona mgła. Znowu miał piętnaście lat i patrzył na swoją siostrę Beth -siedziała na meksykańskim ogrodniku we własnym łóżku i mówiła: o Boże! Kocham cię, Juan. Żgaj mnie! Nie przerywaj! Stał w drzwiach i nie wierzył własnym oczom. Jego ukochana siostra! Owładnięty ślepym szałem porwał nóż do papieru, popędził do łóżka, odepchnął siostrę na bok i zagłębił nóż w piersi ogrodnika, powtórzył cios, i jeszcze raz i jeszcze... póki całe ściany nie były zachlapane krwią. Beth krzyczała: O Boże, nie! Przestań, David! Kocham go