Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Nic. Znowu zaczynamy od zera. Znów musimy się postawić w ich położeniu. A wyobraźnia zawsze podsuwa najgorsze scenariusze. Dla każdego romantyka, a nie brakuje ich wśród Holendrów, los dwóch panienek jest gorszy niż perspektywa potopu. – Jedno jest w tym wszystkim pocieszające – odparł Vasco. – Jestem pewien, że to jest ostatnia, jaka do pana dotrze, pogróżka pod adresem pańskiej siostry, poruczniku. – Stefanie – poprawił Van Effen. – Stefanie. Wiem. Tym razem obędzie się bez przeprosin – rzekł Vasco normalnym tonem. – Wie pan przecież, że mam już w tej mierze duże doświadczenie. Pomyłka nie wchodzi w rachubę. – To ja przepraszam – rzekł Van Effen. – Zapomniałem o twoim doświadczeniu w takich rolach. Zgadzam się z tobą i myślę, że to rzeczywiście koniec z groźbami wobec Julie. Nie sądzę również, by FFF zwrócili się do Davida Meijira z żądaniem okupu. Pomijając fakt, że najprawdopodobniej mają dużo pieniędzy, David Meijir jest dla nich ważny nie jako zrozpaczony tatuś o grubym portfelu, ale jako człowiek posiadający wpływy w kołach rządowych i mogący, ze zrozumiałych względów, poprzeć ich żądania. Poza tym w chwili obecnej i tak ciąg dalszy zależy od Anglików. – Nie chciałbym być teraz na miejscu rządu brytyjskiego – mruknął George. – Są w gorszej sytuacji niż nasze władze. Czy mają działać pod dyktando bandy terrorystów, niezależnie od motywów jakie nimi kierują? Co stanie się w Irlandii Północnej, jeśli wycofają się stamtąd? Nastanie okres zbrodni, morderstw i masakr. Ofiar będzie z pewnością o wiele więcej niż byłoby w Holandii, choć z pewnością trudno jest oszacować ich liczbę. Kto wie, ilu ludzi może zginąć: setki czy setki tysięcy? Mogą również odmówić negocjacji i pozwolić, żeby Holendrzy się potopili, ryzykując również bojkot połowy świata mimo wszystko wierzącej jeszcze w uczciwość czy podobne idee. – Zamknij się, George – Van Effen był wyraźnie poirytowany. – Ładnie nam to wszystko wyłożyłeś, ale już skończ z tymi wnioskami. Nie ma sensu prowadzenie dyskusji, które niczego nie zmieniają i do niczego nie prowadzą. Wątpię, czy jest jakaś różnica pomiędzy życiem mieszkańca Holandii i mieszkańca Ulsteru. Jeżeli miałbym decydować w tej sprawie to wybrałbym rzut monetą. – Orzeł czy reszka – rzekł George. – Jak myślisz, co by wypadło? – Nie mam pojęcia, zresztą nie wiemy, co oznaczałby orzeł a co reszka. Jest jednak coś, co można przewidzieć: natura ludzka mogąca w tej sprawie odegrać kluczową rolę. Według mnie Anglicy się ugną. George milczał przez parę sekund, drapiąc się po brodzie, po czym rzekł: – Anglicy nie słyną z ustępliwości. Daj im tyle piwa czy szkockiej, ile zażądają, a w końcu ci powiedzą, że żaden obcy o niewymawialnym nazwisku nie panoszył się na ich świętej ziemi przez ostatnie tysiąc lat. I to jest fakt: żaden inny kraj nie może się poszczycić takim osiągnięciem. – W tym przypadku jest to fakt bez znaczenia. Nie jest to przypadek klasyczny, w którym można byłoby zacytować Churchilla, który oznajmił, że walka toczyć się będzie dosłownie wszędzie: na ulicach, wzgórzach, plażach i że nigdy się nie poddadzą. To odnosi się do klasycznej wojny, a nie do psychologicznej. Czy Brytyjczycy są do niej przygotowani? Wątpię. Wątpię też, czy jakikolwiek kraj jest przygotowany. Zbyt wiele tu niewiadomych. Ponadto najważniejszy jest czynnik ludzkiej natury i prawdopodobnie rzecz się będzie miała następująco: Brytyjczycy będą bluffować, szaleć (a w tym są doskonali), mówić napuszonym stylem i wściekać się, bo w końcu musi dojść do takiego rozwiązania, po czym po prostu rzucą broń i apelując do publicznej sprawiedliwości i twierdząc, że są czyści i niewinni, biali jak świeżo spadły śnieg, zgodzą się na żądania FFF. Całą winę zrzucą na barki głupich, bezmózgich, tchórzliwych i niekompetentnych Holendrów, którzy zapatrzeni w swoje sery, tulipany i szklaneczki z ginem nie zdołali zniszczyć potwora w zarodku. Kiedy mówię „oni” nie mam na myśli rzecz jasna wszystkich Anglików, ale tylko rząd Wielkiej Brytanii. I tu zaczyna się działanie ludzkiej natury. Anglicy zawsze szczycili się uczuciowością, rzetelnością, tolerancją i stawianiem na słabszego. Nie mówimy o stanie faktycznym tylko o podejściu, więc jeśli my, biedni Holendrzy, zamoczymy sobie przez nich nogi, będzie to dla nich największą z możliwych zniewagą moralną