Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Zajęli dwa ogromne pokoje klubu endeckiego, wielką salę Piasta wraz z tarasem wychodzącym do ogrodu. Przejęli czarną tablicę endecką dla oznaczania terminu posiedzeń klubu, zarządu, prezydium. Zamierzali w pierwszej chwili zawładnąć sejmem. Marszałkiem sejmu miał zostać b. premier Bartel, pierwszym wicemarszałkiem poseł Jan Piłsudski, drugim poseł Jakub Bójko. W pierwszym dniu zjawili się niektórzy posłowie w mundurach oficerskich, z krzyżami legionowymi na piersiach. Zdawało się, że pod rytm żołnierski kroczą otyły poseł Wiślicki i towarzysz jego z Lewiatana poseł Hołyński. W takt kadrówki maszerowali zawzięty cywil poseł Byrka, serdeczny kolega poseł Mia-nowski. Krążyły różne gadki o klubie BB. Opowiadano, że panuje tam musztra żołnierska, że zebranie klubu to mit, legenda. Staje 41 do raportu 125 posłów, wysłuchują oświadczenia pułkownika posła Sławka i rozlega się chóralne oświadczenie: „Rozkaz"! Byli w pierwszej chwili zwarci, posłuszni. Nie mieli jedynie ogłady parlamentarnej, giętkości poselskiej, a uczył ich i przewodził w nauce regulaminowej nowy bohater, niegdyś szary poseł, zawzięty wróg koncesji szynkarskich, poseł Polakiewicz. W pierwszej chwili kroczyli zgodnie, wysoki, niezgrabny, zaniedbany chłop Sanojca z wytwornym, szpakowatym brunetem posłem księciem Radziwiłłem. Był mir między dawnym wodzem ruchu ludowego Bójką i panem na Rusi, księciem Sapiehą. O posiedzeniach plenarnych podawano zwykle w komunikatach klubu, że zagaił posiedzenie książę Radziwiłł, że poparł go poseł Sanojca. Regulamin o sankcjach karnych zakneblował usta wszystkim, nawet gadatliwym. Zamilkli kibice bufetowi, którzy przy kieliszku chętnie ujawniają pewne drastyczne szczegóły. Zresztą nie było co ujawniać. Klub był jedynie aparatem odbiorczym, słuchawką. Decydował zarząd, a raczej prezydium, ścisła piątka ludzi wtajemniczonych. Krótka narada w kuluarach, spacer przywódcy do ław rządowych, a w chwilę później wywołuje poseł Sławek skinieniem głowy jednego z posłów klubu BB i powierza mu wykonanie zadania. Czasem piątka rzuca rozkaz dla całego klubu. Ściśle, z metodycznością wojskową opracowywano tu plany obstrukcji sejmowej. Czasem piątka przekazuje pewne zadania parlamentarnym specjalistom klubu. Należy działać z regulaminem sejmowym w ręku, należy spreparować projekt ustawy. W kuluarach sejmowych krząta się wówczas młodziutki satelita księcia Radziwiłła, dawniej adiutant marszałka Trąmpczyńskiego, poseł Piasecki. Zjawia &ę wówczas b. minister sprawiedliwości poseł Makowski, oczywiście tuż obok stoi „wyga parlamentarny", rzekomy wychowanek Oksfordu, poseł Polakiewicz. Reszta posłów z klubu BB patrzy badawczo na wtajemniczonych i szuka odpowiedzi przy stole sprawozdawców parlamentarnych. Stoi krucho sprawa budżetu w komisji budżetowej, przepadają wnioski rządowe, prezes komisji poseł Byrka staje do raportu, słucha stanowczego rozkazu pułkownika Sławka, znosi uwagi posła Polakiewicza. Są stale pod dozorem, czuwają oczy gorliwych, musza spełnić wszystkie ceremonie ustalone przez prezydium: bywać na posiedzeniach regionalnych, zjawiać się w komisjach, składać hołdy. Pilnuje posłów miła pani Aniela. Szuka ich w długich kuluarach, w bufecie sejmowym, w mieszkaniach prywatnych, by rzucić rozkaz zwierzchnika. Klub odbywa musztrę przed każdym posiedzeniem sejmu. Posłowie zmieniają miejsca 42 zgodnie z porządkiem dziennym. Sejm rozpatruje sprawy zagraniczne lub ukraińskie, w pierwszych rzędach siada b. pepesowiec poseł Loewenherz, towarzyszy mu b. endek poseł Zbigniew Stroński. Na porządku dziennym sprawy gospodarcze, dyryguje w pierwszych rzędach poseł Hołyński z Lewiatana. Wysuwa się przy sprawach żydowskich poseł Wiślicki i patrzy triumfująco w górę do dziennikarzy: nie zawsze sterczy w ogonku klubu. Stale siedzą w pierwszych rzędach: Sławek, Kościałkowski, Radziwiłł, Koc i oczywiście poseł Polakiewicz. Czasem wysuwa się majster od łamania żeber, bebesowski Longinus Podbipięta, ziemianin Jaruzelskj^ Załamuje się chwilami zwarty front. Dochodzą ciche odgłosy buntu „liberałów", lecz nie na długo. Krótki rozkaz zamyka usta malkontentom, cofają szybko puszczone w kuluarach niedyskrecje i wracają cisi, zgodliwi pod rozkazy. 11 września 1929 Bohater złotego środka Gdyby wypadki toczyły się normalnym trybem, gdyby nie było przewrotu majowego, rezydowałby dziś b. marszałek sejmu i b. minister oświaty, p. Rataj, na Zamku jako prezydent Rzeczypospolitej . Dziś jest pan Rataj strażnikiem regulaminu sejmowego. Głos jego rozstrzyga, gdy nasuwają się zawiłe kwestie w zakresie taktyki parlamentarnej. Jest specjalistą od procedury załatwiania interpelacji i nagłych wniosków. Skrzydła kariery p. Rataja zostały obcięte. Najbliżsi towarzysze opuścili go. Ozięble wita się z nim poseł Byrka. Nie poznaje b. marszałka poseł Polakiewicz. Na polach bitwy parlamentaryzmu otrzymywał Rataj szybko jedno odznaczenie po drugim. Rataj był bowiem przez pewien czas ulubieńcem wodza chłopskiego Witosa. Dwóch posłów budziło jego nadzieje: Brył i Rataj. Obaj synowie chłopów, którzy stali się inteligentami i szybko wspinali się po szczeblach kariery. Poseł inżynier Brył był taktykiem, właściwym kierownikiem stronnictwa Piasta. Poseł Maciej Rataj, b. członek Wyzwolenia, zrozumiał od pierwszej chwili, że przy pomocy Witosa można wiele osiągnąć. Witos zaś szukał człowieka, który by mógł wmieszać się w dyskusję teoretyczną, który potrafiłby w ogniu aka- 43 demickich debat dorzucić słowo w imieniu Piasta, słowo nie wyjaśniające niczego, do niczego nie obowiązujące, a tak zagmatwane, że mogłoby wywołać wrażenie głębi. "W istocie mógł Witos być zadowolony ze swego ucznia, posła Rataja. Na zjazdach Piasta, na posiedzeniach zarządu redagował on długie, inteligentne rezolucje. P. Rataj był mistrzem w stępianiu ostrza radykalnych uchwał, idących zbyt daleko na prawo czy na lewo