Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Dziewczyna wróciła do sali gier. Atlas odprowadzał wzrokiem rozkołysany tyłeczek, lecz jego zainteresowanie zgasło raptownie, dostrzegł bowiem w perspektywie przestronną, zastawioną stolikami salę. - A to co takiego? Macie tu z pewnością ze sto pięćdziesiąt wolnych metrów kwadratowych! - Nigdy nie mierzyłam - przyznała pani Ball. - Niegdyś była to jadalnia, ale obecnie goście stołują się przeważnie poza hotelem, więc urządziliśmy tu pokój do gieh, jednakże... Atlas przykucnął i postukał knykciami w drewnianą podłogę. - Ścianki działowe i hydraulika - oznajmił bankierowi. - Pokoiki będą małe i skromne, ale ludziska potrzebują przede wszystkim kawałka miejsca, gdzie mogliby się przespać. Dodać osobne toalety, a powstaną całkiem luksusowe apartamenciki. - Psy tym na parteze - oświadczył rozglądając się po sali bankier, którego łagodna twarz przybrała naraz chytry wyraz. - Jagze wygodnie! - To pomieszczenie nigdy nie było należycie wykorzystane, to phawda - przyznała pani Ball. - Chyba sama powinnam wpaść na ten pomysł, ale, jak powiedziałam, nie mam głowy do intehesów. - Norman padnie nam tu za chwilę na twarz - zauważył Atlas. Paperman istotnie wyglądał mizernie i chwiał się lekko na nogach. - Utnijmy sobie teraz drzemkę, a potem wrócimy do naszej rozmowy. 5 W domku zwanym "Pożądaniem" Paperman zwalił się na łóżko jak ścięty. Szorstka narzuta urażała jego spoconą, przeżartą solą skórę, czuł jednak, że zasnąłby nawet na rozżarzonych węglach. Tymczasem Atlas nalał sobie pół szklanki bourbona i zaczął się przechadzać po pokoju. - Wiesz przecież, Norm, że traktuję ciebie i Henny jak młodszych kuzynów czy kogoś w tym rodzaju. Powiedz mi, czy ty rzeczywiście poważnie myślisz o tym interesie, czy miałeś tylko taką chwilową fantazję po wódeczce? Traktujesz to naprawdę serio? Jeśli tak, i jeśli nie zmieniłeś zdania obejrzawszy sobie lokal, powinieneś podjąć decyzję raz dwa. Paperman z jękiem przewrócił się na bok. Nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać teraz o interesach, jego organizm łapczywie domagał się snu. Jednakże Atlas zajął się tą sprawą z sympatii dla jego żony i niego samego, więc skoro stary drań miał ochotę gadać, Norman musiał się podporządkować. Henrietta Paperman pracowała przed laty jako sekretarka Atlasa. Od tamtej pory łączyło Lestera z Papermanami coś w rodzaju przyjaźni, podtrzymywanej głównie przez skłonność Atlasa do zawierania znajomości ze sławami Broadwayu. Grubas żył samotnie, w separacji z żoną, darzony nienawiścią przez swe dwie dorosłe córki, chętnie więc od czasu do czasu zapraszał Papermanów na kolację i zwierzał się im ze swoich kłopotów. Najbardziej jednak lubił bywać w ich towarzystwie na premierach, a potem wysiadywać przy stoliku w barze restauracji Sardiego, gapić się na sławy show businessu, a jeśli nadarzała się okazja, dopadać gwiazdora, który miał nieszczęście przywitać się z Normanem lub Henny, zmuszać go, żeby się do nich przysiadł, wciskać mu wielkie cygara po dolarze sztuka i wlewać weń szampana. - No cóż, Lester - wystękał Norman zanikającym ze zmęczenia głosem. - Tego się mniej więcej spodziewałem. Nie wiem jak to wygląda od strony finansowej, ale... - Och, stroną finansową się nie przejmuj, Norm, to moja działka. Nieraz ci przecież mówiłem, że chętnie zainstalowałbym cię w jakimś interesie, lepszym niż te podejrzane reklamowe szwindle. Nie twierdzę, że ten hotel to żyła złota, ale nasza damulka wyciąga zeń jednak spokojnie te piętnaście kawałków rocznie. Przy sześciu dodatkowych izdebkach powinieneś zgarniać, lekko licząc, dwadzieścia pięć tysiączków rocznie. I to przy tych samych kosztach... no, może musiałbyś zatrudnić jedną dodatkową sprzątaczkę. Rozbudowa byłaby taniutka: stawiasz ścianki działowe i już. Jedyny poważniejszy wydatek stanowiłaby sieć kanalizacyjna. Frajer ze mnie, ale chcę zafundować każdemu gościowi oddzielny sraczyk. Skoro naprawdę myślisz poważnie o tym interesie, powinieneś tu jak najprędzej przywieźć Henny. Paperman podniósł się ciężko na łokciu