Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
.. Pani wzięła mnie za rękę i poprowadziła ścieżkami krętymi i nieznanymi do dworu wzniesionego z drewna, nie ciętego i zbijanego jak w krainach ludzi, ale splecionego i rosnącego. Belki żyły, a sklepienie tworzyły gałęzie i zielone liście. Konary sterczące ze ścian podtrzymywały pochodnie i migotliwe światło tańczyło w jasnych oczach ludu, który siedział przy wysokim stole. Dali mi słodki, drożdżowy napój w kubku, który nie był ani srebrny, ani złoty, a gdy wypiłam, zmęczenie przepadło bez śladu. Na stole stały kosze z nieznanymi mi owocami, tace korzennych pasztetów, misy grzybów w gęstym sosie, talerze chleba z miodem. Jedzenie przydało mi sił, ale wspomniałam opowieści o Czarownej Krainie i zastanowiłam się, czy nie jest to złudzeniem. Muzyka harfy nakarmiła moją duszę, zaspokajając apetyt, którego istnienia dotąd nie podejrzewałam. Młody mężczyzna o wesołych oczach, w wieńcu ze złotej pszenicy na ciemnych kędziorach, ujął moją dłoń i porwał mnie w tany. Z początku szło mi słabo, bo w Avalonie nie uczono tańca, tylko statecznych kroków. Rytm przypominał bicie bębna, które dobiegało z Toru, gdy wtajemniczone kapłanki tańczyły z druidami przy ogniach Beltane. Dziewczęta leżące w ciemności w swoim domu słuchały, a krew pulsowała im w rytmie, którego jeszcze nie potrafiły zrozumieć. Pozwalałam ze śmiechem unosić się muzyce, ale kiedy mój partner chciał pociągnąć mnie do liściastej alkowy, domyśliłam się, że to kolejna pokusa. Wyśliznęłam się z jego ramion i wróciłam do stołu. – Czy ten młodzieniec ci się nie podoba? – zapytała królowa. – Podobał mi się – odparłam i poczułam na policzkach zdradziecki rumieniec, bo choć uroda chłopca nie trąciła struny w moim sercu, taniec w jego ramionach pobudził moje zmysły w sposób, jaki nie całkiem rozumiałam. – Ale bawię tu zbyt długo. Trzymam cię za słowo, Pani. Obiecałaś zaprowadzić mnie do Dierny, a stamtąd do domu. – Nie ma pośpiechu. Zaczekaj jeszcze trochę, zaraz zaśpiewa największy z naszych bardów... Pokręciłam głową. – Muszę iść. Pójdę. Eldri! Eldri, chodź do mnie! – Rozejrzałam się z lękiem, że suczka, która przyprowadziła mnie w to miejsce, teraz mnie porzuci. W następnej chwili poczułam szarpnięcie za spódnicę. Pochyliłam się, by wziąć ją na ręce i przytulić mocno. – Tak,.. masz silną wolę – rzekła Pani z zadumą. – A gdybym ci powiedziała, że wracając do Avalonu, wstąpisz na ścieżkę, która odwiedzie cię od niego, i że swoją decyzją wprawisz w ruch wypadki, które spowodują odłączenie wyspy na stałe od świata ludzi? – Nigdy! – zawołałam ze złością. – Wiatr wzbudzony przez skrzydełka motyla może wywołać burzę pół świata dalej... W Ukrytym Kraju nie myślimy o upływie czasu i dla nas płynie on powoli, albo nie płynie wcale. Kiedy jednak zaglądam do świata ludzi, widzę następstwa działań, których wy, krótko żyjący śmiertelnicy, nigdy nie zobaczycie. Wyciągnij naukę z mojej wiedzy, córko, i zostań! Pokręciłam głową. – Moje miejsce jest w Avalonie! – Niechaj tak będzie – rzekła Królowa Czarownej Krainy. – Na koniec powiem ci, i niech to będzie dla ciebie pociechą, że obojętnie jak daleko zawędrujesz, dopóki będziesz miała psy, znajdziesz drogę do domu... Idź tedy, z błogosławieństwem Starszego Ludu. Może wspomnisz mnie od czasu do czasu... – Będę o tobie pamiętać... – obiecałam i łzy zaszczypały mnie w oczy. Postawiłam Eldri na ziemi. Suczka obejrzała się na mnie, by sprawdzić, czy idę, i podreptała do drzwi. Wyszłyśmy w przesiane przez liście światło lasu Czarownej Krainy, a potem, między jednym krokiem a drugim, znalazłyśmy się w ciemności, w której widziałam tylko migoczącą białą sylwetkę psa. Potem poczułam na skórze zimną wilgoć mgły i zwolniłam, stąpając ostrożnie i uważnie badając ścieżkę. Nie wiem, jak długo szłam, ale w pewnej chwili zauważyłam, że mgła rozjaśnia się, a potem rzednie, i wyszłam z oparów na trawę Toru. Księżyc świecił wysoko na niebie – niemal w tym samym miejscu, co wtedy, gdy ruszyłam w drogę. Zdumiałam się, bo uczta i tańce w Czarownej Kramie musiały trwać parę godzin. Wróciłam o tej samej porze nocy. Ale czy to ta sama noc? – zastanowiłam się z nagłym lękiem. Ten sam miesiąc i rok? Czy Aelia jeszcze na mnie czeka? Ruszyłam przed siebie, z niepokojem wypatrując jakichś zmian, i odetchnęłam z ulgą na widok leszczynowego żywopłotu, na wpół przystrzyżonego, jak go zostawiłam. Coś bladego poruszyło się cieniu... Eldri siedziała przy stercie ubrań, które po bliższym obejrzeniu okazały się śpiącą dziewczynką. Uklękłam przy niej, z sercem walącym w piersiach. – Dzięki ci, Bogini! – szepnęłam. – Nigdy w ciebie nie zwątpię! – A potem, kiedy serce zwolniło do prawie normalnego tempa, wzięłam dziecko w ramiona. – Dierna, zbudź się, maleńka! Jesteś już dużą dziewczynką, nie dam rady cię ponieść! Przytuliła się sennie do moich piersi. – Nie mogę tam wrócić... boję się... – Zostanę z tobą – powiedziałam. – Eldri też. – Ale ona jest taka maleńka – zaśmiała się Dierna, gładząc kręconą sierść suczki. – Nie szacuj jej zbyt nisko. To czarodziejki pies – odparłam. Wydawało mi się, że odrobina blasku Czarownej Krainy ciągle przywiera do jasnej sierści. – Chodź już... – Podniosłam się, a Dierna po chwili wahania poszła w moje ślady. Postanowiłam zakraść się do Domu Dziewcząt przed świtem, zanim moja nieobecność wyjdzie na jaw, ale gdyby nawet Ganeda dowiedziała się o moim nieposłuszeństwie, nie miałam zamiaru się tym przejmować. W szopie było dość siana na posłanie. Nakłoniłam Diernę, żeby się położyła, i opowiadałam jej o swoich przygodach w Czarownej Krainie, dopóki nie zasnęła. A wówczas opadło mnie zmęczenie po nocnych perypetiach. Kiedy Suona przyszła o świcie po małą, znalazła nas przytulone i Eldri strzegącą drzwi. ROZDZIAŁ CZWARTY A.D. 268-270 W wieku osiemnastu lat opuściłam Dom Dziewcząt i zamieszkałam w oddzielnym domku nowicjuszek z Heron, Aelią i Roud, bo zbliżał się czas wtajemniczenia, a ćwiczenia przygotowujące nas do przyjęcia Tajemnic wymagały samotności. Ale choć zostałyśmy odcięte od reszty wspólnoty, docierały do nas pogłoski, które napływały na wyspę. Nastał czas śmierci i wieszczych znaków, w Avalonie i wszędzie indziej. Dzięki sieci kontaktów Najwyższa Kapłanka orientowała się, co się dzieje w cesarstwie