X


Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

ROZDZIA� VI - Co masz na my�li, m�wi�c, �e nie p�jdziesz ze mn� do ��ka? - spyta� Beau ze z�o�ci�, zwracaj�c si� do �ony. -Przecie� by�a� tam zaledwie chwil� temu. Czy co� si� zmieni�o w czasie, gdy przebywa�em na pok�adzie? Cerynise krzywi�a si� na ka�de wykrzykiwane przez niego s�owo i nie mog�a zapanowa� nad dr�eniem cia�a, gdy smaga� j� w�ciek�ymi spojrzeniami. Spodziewa�a si�, �e b�dzie niezadowolony, gdy oznajmi mu swoje stanowisko. Nie wyobra�a�a sobie jednak a� tak burzliwej reakcji. - Czy m�g�by� m�wi� nieco ciszej, Beau? - poprosi�a b�agalnym tonem. - Za chwil� ca�a za�oga b�dzie wiedzia�a o naszych sprawach. Beau prychn�� i daj�c upust swojej furii, cisn�� poprzez kabin� dziennikiem okr�towym. Ksi�ga uderzy�a w r�g skrzyni i trzepocz�c kartkami, ci�ko wyl�dowa�a na pod�odze. - Mam to w nosie! Nawet ca�y �wiat mo�e nas us�ysze�! Chc� tylko wiedzie�, co wp�yn�o na zmian� twojego zdania, w czasie gdy rozmawia�em na pok�adzie z tym g�upkowatym policjantem. - Powiem ci, je�li zmienisz ton. Je�li b�dziesz nadal na mnie wrzeszcza�, opuszcz� statek i odp�yniesz beze mnie do Karoliny. Beau, prychaj�c swarliwie, podszed� do skrzyni, przykl�kn�� i zacz�� zbiera� kwity oraz inne szparga�y. Chwil� temu, kiedy opuszcza� kajut�, mia� wra�enie, �e kto� wyrywa mu wn�trzno�ci; tak gwa�towna zaw�adn�a nim ��dza. I stwierdzenie, �e deklaracja �ony mocno go ubod�a, nawet w znikomym stopniu nie oddawa�o jego przygn�bienia. - Wiem, �e nie chcesz by� �onaty, Beau - zacz�a zdenerwowana Cerynise, ale gdy z w�ciek�o�ci� rzuci� jej spojrzenie przez rami�, oblecia� j� nag�y strach. Zebra�a si� jednak na odwag� i zmusi�a do dalszych wyja�nie�, cho� teraz nie by�a ju� w stanie zapanowa� nad wyra�nym dr�eniem g�osu. - Je�li si� zgodz�, �eby� si� ze mn� kocha�, i w rezultacie zajd� w ci���, twoja wolno�� b�dzie zagro�ona. A nigdy bym nie chcia�a, �eby� czu� si� zwi�zany ze mn� jedynie przez wzgl�d na swojego potomka. Zatem skoro nadal podtrzymujesz propozycj�, �e zabierzesz mnie do Charlestonu, uwa�am, �e dla nas obojga b�dzie lepiej, je�li zachowamy dystans. Gdybym mog�a mie� oddzieln� kajut�... Beau ogarn�o nieprzeparte pragnienie ponownego ci�ni�cia dziennikiem okr�towym, tym razem w drug� stron� kajuty. Powstrzyma� jednak ochot�, by wy�adowa� gniew na poobijanej ju� ksi�dze, i skierowa� z�o�� na swoj� urocz� ma��onk�: - Do diab�a, kobieto! Czy nie m�wi�em ci, �e nie ma ani jednego pomieszczenia na statku, kt�re nie by�oby za�adowane po sufit? Cerynise zacisn�a pi�ci, dobrze wiedz�c, �e nie zdo�a mu si� oprze�, je�li ponownie spr�buje j� uwie��, poniewa� by� w tym mistrzem. I potrafi� z�ama� jej wol� jednym delikatnym poca�unkiem. - Potrzebuj� niewiele miejsca. Wystarczy, �ebym mog�a gdzie� roz�o�y� koc na pod�odze, umy� si� i ubra�. Beau zakl�� cicho, a potem bez s�owa podszed� do drzwi, otworzy� je i rykn�� w g��b korytarza: - Oaks! Nast�pnie wr�ci� do biurka i trzasn�� dziennikiem pok�adowym o blat. W jego oczach wrza�a furia, gdy mia�d�y� Cerynise spojrzeniem. Czekaj�c na zast�pc�, zacz�� nerwowo kr��y� po kajucie z za�o�onymi do ty�u r�kami, a d�onie zaciska� w pi�ci. Cerynise bacznie mu si� przygl�da�a. W ci�gu dziewi�ciu lat, gdy go nie widzia�a, Beau Birmingham zmieni� si� nie do poznania i dopiero teraz zacz�a to w pe�ni pojmowa�. Z ch�opcu, jakiego pami�ta�a, pozosta�y jedynie powierzchowne �lady. Wyr�s� na niezwykle stanowczego m�czyzn�, o wiele bardziej zdecydowanego w pogl�dach, ni� si� tego spodziewa�a. Wystarczy�o jedno spojrzenie, aby dotkliwie odczu�a jego gniew. Przywyk� do rz�dzenia i wydawania rozkaz�w, kt�re by�y ochoczo wype�niane. Godz�c si� na po�lubienie go, wkroczy�a na terytorium, na kt�rym niepodzielnie panowa�. Jako jej m�� mia� ca�kowite prawo do tego, aby trzyma� j� w swojej kajucie i kocha� si� z ni�, ilekro� przyjdzie mu na to ochota. Tymczasem ona mu si� przeciwstawi�a i musia� to odczu� prawie jak bunt za�ogi. Szybkie kroki na schodach skierowa�y ich uwag� na otwarte drzwi, w kt�rych wkr�tce pojawi� si� zziajany pierwszy oficer. - Pan mnie wzywa�, kapitanie? - spyta� Stephen Oaks z figlarnym u�miechem. - Tak! - prychn�� ze z�o�ci� Beau. - Sprowad� kilku ludzi, �eby usun�li �adunek z s�siedniej kabiny. Oficer sprawia� wra�enie og�uszonego rozkazem. - I gdzie mam go umie�ci�, kapitanie? - Gdziekolwiek - warkn�� Beau, podnosz�c r�k� w ge�cie zniecierpliwienia i rozdra�nienia. - Najlepiej w pomieszczeniu obok, je�li znajdzie si� tam miejsce. Stephen Oaks wci�� wydawa� si� zak�opotany, gdy wskaza� g�ow� w kierunku wspomnianej kajuty. - Co pan zamierza z ni� zrobi�, kiedy ju� zostanie opr�niona? - Wyposa�y�, aby ma��onka wygodnie si� w niej czu�a... - Ma��onka...? - Zmieszany Oaks z rozdziawionymi ustami przenosi� wzrok z Beau na Cerynise. - Ma pan na my�li swoj� �on�, sir? - A czy na statku przebywa jaka� inna �ona? - spyta� uszczypliwie Beau, bior�c si� pod boki i opieraj�c pi�ci na swoich szczup�ych biodrach. - Oczywi�cie, �e chodzi o moj� �on�! Oaks by� pewien, �e od tej pory ju� nigdy nie b�dzie dowierza� w�asnym uszom. - Ale�... my�la�em... - To nie my�l, do diab�a, tylko r�b, co ci ka��! - Tak jest, kapitanie. - Oficer, wyra�nie zdenerwowany i oszo�omiony, potykaj�c si�, opu�ci� kajut� z godn� podziwu szybko�ci�, zachowa� jednak na tyle przytomno�ci umys�u, a�eby cicho zamkn�� za sob� drzwi