Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

To Thelma, która wciąż zanurzona, przekręciła się twarzą do góry. Ręce wyciągnęła na boki, jak gdyby płynęła stylem grzbietowym, przyglądając się szaremu niebu zaglądającemu przez wylot dziury. Powietrze wydostające się na powierzchnię powodowało charakterystyczne bulgotanie. "Może jeszcze żyje... Muszę jej zrobić sztuczne oddychanie, to mój obowiązek. Z drogi, frajerze, muszę się nią zająć". - Jesteś aresztowany, do jasnej cholery! Wrzeszczał teraz histerycznie. Nie zważając na wyciągniętą ku niemu rękę. Chwycił napastnika za włosy i pociągnął silnie w tył. Włosy wyszły gładko, opadły i unosiły się lekko na powierzchni wody niczym piórko. Wciąż powtarzał skurwielowi, że jest aresztowany i że musi dostarczyć go na posterunek, gdzie złoży zeznanie. Potwór wciąż naśmiewał się szyderczo z policjanta. "Zignoruj to, zajmij się swoją pracą". Topielec siłą otworzył mu usta. Lee próbował ugryźć napastnika w rękę, lecz nie wywołało to żadnego skutku. Nagły wstrząs, okropny ból. Straszliwa istota złamała mu żuchwę. Kreatura pochyliła się teraz, nabierając w obie dłonie czarnego błota i zaczęła wpychać je swej ofierze w rozwarte usta, dociskając paluchami głęboko, aż do samego gardła. Garść za garścią, aż maź zaczęła wychodzić przez nos. Policjant, wydając ostatnie tchnienie, już się nie sza-136 motał. Poddał się, wytrzeszczonymi oczami widział jeszcze sylwetkę dziewczyny pogrążoną w mule. Wsparła się o brzeg jamy. Zdołała się nawet nieco unieść, lecz ześlizgnęła się prawie natychmiast. Rozłożyła nogi. Zrobiła nieomal szpagat, ukazując rozwarte łono. Ostatni akt zemsty, nawet po śmierci. "Przypatrz się dobrze, konstablu - zdawała się mówić. - Jestem rozdarta i wciąż krwawię. To twoje dzieło. Nie jego, bo nie zostało mu nic, czym mógłby to zrobić. Oszukałeś mnie, wykorzystując swoją przewagę i nadarzającą się okazję. Teraz ja już nie żyję, a tobie też niewiele brakuje. Daję ci najwyżej pół minuty. Żadne z nas nie wyjdzie stąd żywe. Zostaniemy tu na zawsze, razem z tym potworem i w końcu staniemy się tacy, jak on. Będziemy czekać na kogoś, by tu wpadł, a wtedy zgotujemy mu piekło. Tymczasem żegnaj, glino, ty cholerny sukinsynu. Do zobaczenia wkrótce**. Alan Lee próbował jeszcze krzyknąć, ostatnim wysiłkiem woli wyznając skruchę. Chciał, żeby zrozumiała, dlaczego to wszystko się zdarzyło, ale było to zbyt wiele dla jego umierającego ciała. I nawet kiedy konstabi już skonał, maszkara wciąż wpychała do jego rozwartych ust muł, który gardłem i tchawicą spływał do płuc. A tam u góry, ktoś, kto kiedyś był Jamesem Foste-rem, odwrócił się i odszedł, bezmyślnie grzebiąc palcami w bezkrwawej ranie na szyi. Zwykła, podświadoma czynność, która szybko wchodziła mu w nawyk. Rozdział XI Andy Dark spoglądał na Niemca ze strachem i zdziwieniem. Katem oka dostrzegł otwarte drzwi. Gdyby nie ten wycelowany w nich ługer, przyrodnik pociągnąłby Carol za rękę w kierunku tego zwiastuna wolności, licząc na odrobinę szczęścia. - Więc moje więzienie nie potrafiło was zatrzymać. - Bertie Hass zszedł na sam dół, zbliżając się teraz do nich. - Wy, Anglicy, jesteście wszyscy tacy sami, nigdy nie chcecie zaakceptować tego, co nieuniknione. Nawet teraz, w obliczu porażki wciąż walczycie, ryzykując śmierć. Szaleńcy! - To ty zwariowałeś - warknął Andy, chowając Carol za siebie. - Wojna skończyła się prawie czterdzieści lat temu. Niemcy zostały pokonane. Wasz ukochany wódz popełnił wielki błąd, zdecydował się uderzyć na Rosję, zanim jeszcze uporał się z Anglią. Zlekceważył też zimę. Jak Napoleon... - Milczeć! - Przez sekundę wydawało się, że hitlerowiec pociągnie za spust. - Jak śmiesz obrzucać Fiihrera takimi oszczerstwami? Nie podjęto jeszcze żadnej decyzji dotyczącej ataku na państwo Stalina... A jeśli nawet, to żadne szczegóły nie zostały ujawnione. - Błysk niepewności w jasnych, niebieskich oczach zniknął tak szybko, jak się pojawił. - W porządku, niech ci będzie. - Andy wzruszył ramionami z nieszczerą obojętnością. - Anglia chyli się ku katastrofie, a ty schwytałeś nas podczas ucie-138 czki z twego prywatnego obozu jenieckiego, wiec co dalej? - Jesteście szpiegami. - Pilot Luftwaffe wyciągnął szyję, chcąc dojrzeć, kulącą się za plecami chłopaka, Carol. -1 na moje szczęście, gestapo wkrótce się tu zjawi. Są fachowcami, jeśli idzie o postępowanie z takimi jak wy. Złamią was błyskawicznie. Tymczasem przejdziemy do tego pokoju. Będzie tam wygodniej, niż stać tutaj w holu. Pokój był czymś w rodzaju biblioteki