Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Zadyszana, uświadomiła sobie, że nie może się pokazać Carze i Berdine w takim stanie, bo od razu poznają, że coś się wydarzyło. Opadła na wyściełaną ławę w pobliżu biblioteki, w której czekały obie Mord-Sith, i opuściła lampę na podłogę. Oparła się o ścianę, rozprostowała obolałe nogi. Wachlowała dłonią twarz, chwytając chciwie powietrze i starając się namówić serce, by wolniej biło. Wiedziała, że policzki ma czerwone jak dojrzałe jabłuszka. Nie mogła się tak pokazać tamtym dwóm. Odpoczywając, układała plany i czekała, aż serce się uspokoi, płuca zaczną swobodnie oddychać, a twarz ostygnie. Shota wiedziała coś o zarazie. Kahlan była tego pewna. Wiedźma powiedziała o Richardzie: „Oby duchy ulitowały się nad jego duszą”, i przysłała Nadine, by wyszła za niego. Dziewczyna doskonale pamiętała obcisłą suknię zielarki, jej kokieteryjne uśmiechy, jej oskarżenia i to, jak przekonywała chłopaka, że ona, Kahlan, jest bez serca. Pamiętała wyraz oczu Nadine, gdy z nim rozmawiała. Kahlan rozmyślała o tym, co powinna zrobić. Shota jest wiedimą. Każdy lęka się wiedźmy. Nawet czarodzieje bali się Shoty. Kahlan nigdy niczego jej nie zrobiła, ale to nie powstrzymywało Shoty od szkodzenia jej. Shota mogłaby ją zabić. Ale tylko wtedy, gdyby Kahlan nie zabiła jej pierwsza. Przerwa na układanie planów pozwoliła dziewczynie odpocząć. Wstała, wygładziła suknię, głęboko zaczerpnęła powietrza. Przybrała „twarz Spowiedniczki” i weszła do biblioteki, w której czekały obie Mord-Sith. Cara i Berdine wyjrzały zza rzędu półek. Księgi zniknęły ze stołu. Cara przyjrzała się podejrzliwie Kahlan. - - Dość długo cię nie było. - - Trochę czasu zajęło mi wyszukanie drogi z osłonami, które mogłabym pokonać. Berdine wyszła zza półek. - I co? Znalazłaś coś? - - Czy znalazłam? A co? Mord-Sith rozłożyła ręce. - - Księgi. Poszłaś szukać ksiąg. - - Nie. Nie znalazłam. Cara się nachmurzyła. - - Miałaś jakieś problemy? - Nie. Po prostu jestem poirytowana tym... tym wszystkim. Zarazą i tak dalej. Denerwuje mnie to, że nie mogę znaleźć niczego, co by pomogło. A wy? Berdine odgarnęła z twarzy kosmyk włosów. - - Nic. Nic o Świątyni Wichrów ani o grupie, która ją gdzieś tam odesłała. - - Nie rozumiem - powiedziała Kahlan, przede wszystkim do siebie. - Jeżeli był proces, jak napisał Kolo, to powinno się tu znajdować sprawozdanie z niego. - Przeglądałyśmy inne księgi - odezwała się Berdine - sprawdzając, czy nie pominęłyśmy jakichś sprawozdań z procesów. Ale nic już nie znalazłyśmy. Gdzie jeszcze można by szukać? Kahlan nie ukrywała rozczarowania. Taka była pewna, że znajdą dla Richarda sprawozdanie z owego procesu. - Nigdzie. Jeżeli tu go nie ma, to znaczy, że albo w ogóle go nie było, albo zostało zniszczone. Kolo napisał, że w owym czasie w wieży było zamieszanie, więc mogli być zbyt zajęci, żeby sporządzić sprawozdanie. Berdine pochyliła głowę na ramię. - Ale mogłybyśmy poszukać, przynajmniej przez część nocy. Kahlan rozejrzała się po bibliotece. - Nie. To byłaby strata czasu. Lepiej wykorzystasz czas, pracując nad pamiętnikiem Kolo. Skoro nie mamy notatek z postępowania, to najlepiej pomożemy Richardowi, tłumacząc zapiski czarodzieja. Może tam znajdziesz coś ważnego. W jasno oświetlonej bibliotece zdecydowanie Kahlan zaczęło słabnąć. Ponownie rozważała swój plan. - Cóż, w takim razie lepiej już wracajmy. Nie wiadomo, co wymyśliła Nadine. Jeśli dostanie się do komnaty lorda Rahla, to wargi popękają jej od całowania go, bezbronnego we śnie - odezwała się Cara. Berdine mocno zacisnęła usta i uderzyła Carę w ramię. - Co z tobą? Matka Spowiedniczka jest naszą siostrą w Agielu. Zdumiona Mord-Sith zamrugała powiekami. - Wybacz mi. Tylko żartowałam. - Dotknęła ramienia Kahlan. - Wiesz, jeżeli tego zechcesz, zabiję Nadine. Tylko powiedz. Nie martw się, Raina nie wpuści jej do komnaty Richarda. Dziewczyna otarła łzę z policzka. - Wiem. To przez to wszystko, co się dzieje... Wiem. Podjęła decyzję. To może pomóc Richardowi poznać odpowiedź. Może pomóc znaleźć coś, co powstrzyma zarazę. Kahlan wiedziała, że się usprawiedliwia. Wiedziała, dlaczego tam idzie. - - Znalazłyście to, czego szukałyście? - spytała Raina zbliżające się do niej kobiety. - - Nie. Nie było żadnego sprawozdania z procesu - odparła Kahlan. - - Przykro mi - powiedziała Raina. - - Czy ktoś próbował go niepokoić? - Kahlan wskazała drzwi. - - Przyszła tu. - Raina uśmiechnęła się szyderczo. - Chciała sprawdzić, co u lorda Rahla. Upewnić się, czy śpi, mówiła. Kahlan nie musiała pytać, kto to był. Krew w niej zawrzała. - I wpuściłaś ją? Raina przywołała na wargi swój posępny uśmiech. - - Wsunęłam głowę do środka, zobaczyłam, że lord Rahl wciąż śpi, i powiedziałam jej to. Nawet nie pozwoliłam jej na niego zerknąć. - - Wspaniale. Ale z pewnością wróci. Uśmiech Rainy stal się jeszcze szerszy. - Nie sądzę. Zapowiedziałam jej, że jeśli jeszcze raz przyłapię ją tej nocy w tym korytarzu, to poczuje mój Agiel na gołym tyłku. Odchodząc, nie miała najmniejszej wątpliwości, że mówię poważnie. Cara się roześmiała. Kahlan nie mogła. - Już późno, Raino. Może ty i Berdine poszłybyście się trochę przespać. - Kahlan dostrzegła pospieszne spojrzenie na Berdine. - Berdine, tak jak i lord Rahl, musi wypocząć, żeby jutro mogła pracować nad pamiętnikiem Kolo. Wszystkim nam potrzebny jest wypoczynek. Ulic i Egan będą strzec Richarda. Raina klepnęła Ulica w brzuch grzbietem dłoni. - Dacie sobie radę, chłopcy? Poradzicie sobie beze mnie? Ulic łypnął gniewnie na Mord-Sith