Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Co sprawiło, że Malfoy mówi takim tonem do Snape'a, do którego zawsze odnosił się z szacunkiem, może nawet go lubił? — Więc to dlatego unikałeś mnie przez cały semestr? Tego się boisz? Zdajesz sobie sprawę, że gdyby ktokolwiek inny nie przyszedł do mojego gabinetu, choćbym mu parę razy powtórzył, że ma przyjść, to... — To co, da mi pan szlaban? Wyśle do Dumbledore'a? — zadrwił Malfoy. Znowu zapadło milczenie, a potem Snape powiedział: — Wiesz dobrze, że nie chcę ani tego, ani tego. — Więc niech pan przestanie mi powtarzać, żebym przyszedł do pana gabinetu! 348 349 — Posłuchaj mnie, Draco — powiedział Snape tak cicho, że Harry musiał jeszcze mocniej przycisnąć ucho do dziurki od klucza, żeby cokolwiek usłyszeć — próbuję ci pomóc. Przysiągłem twojej matce, że będę cię chronił. To była Przysięga Wieczysta, Draco... — Więc wygląda na to, że będzie pan musiał ją złamać, bo ja nie potrzebuję pana ochrony! To moje zadanie, on mi je zlecił i wypełniam je. Mam już plan, który się sprawdza, wymaga po prostu więcej czasu, niż myślałem! — Co to za plan? — To nie pański interes! — Jeśli mi powiesz, mogę ci pomóc... — Wielkie dzięki, mam pomocników, nie jestem sam! — Ale z pewnością dziś byłeś sam, kiedy włóczyłeś się po korytarzach. Bez czujki, bez żadnego wsparcia... To są elementarne błędy... — Miałbym ze sobą Crabbe'a i Goyle'a, gdyby nie dał im pan szlabanu! — Trochę ciszej! — warknął Snape, bo Malfoy podniósł głos. — Jeśli twoi przyjaciele Crabbe i Goyle zamierzają tym razem zdać Standardowe Umiejętności Magiczne z obrony przed czarną magią, to muszą się do tego przyłożyć bardziej niż do... — A jakie to ma znaczenie? Obrona przed czarną magią... to wszystko są bzdury! To tylko gra! Jakby każdy z nas potrzebował ochrony przed czarną magią... — Ta gra ma kluczowe znaczenie dla odniesienia sukcesu, Draco! Jak myślisz, gdzie bym był przez te wszystkie lata, gdybym nie potrafił grać? A teraz mnie posłuchaj! Byłeś bardzo nieostrożny, włócząc się nocą po * 350 * zamku i dając się złapać, a jeśli liczysz na takich pomocników jak Crabbe i Goyle... — Mam nie tylko ich, mam jeszcze innych, o wiele lepszych! — Więc dlaczego mi nie zaufasz? Mogę... — Wiem, o co panu chodzi! Chce pan odebrać mi sławę! Znowu zapadła cisza, a potem Snape powiedział chłodno: — Nie bądź dziecinny, Draco. Rozumiem, że schwytanie i uwięzienie twojego ojca mogło cię wytrącić z równowagi, ale... Harry miał tylko ułamek sekundy na reakcję, bo po drugiej stronie drzwi usłyszał kroki Malfoya. Odskoczył do tyłu w tej samej chwili, gdy otworzyły się gwałtownie. Malfoy ruszył korytarzem, mijając otwarte drzwi gabinetu Slughorna, skręcił za odległy róg i zniknął. Harry przykucnął i wstrzymał oddech, gdy Snape wyszedł z klasy. Znowu miał nieprzeniknioną twarz. Wrócił na przyjęcie, a Harry nie ruszał się z miejsca, ukryty pod peleryną-niewidką. Jego myśli pędziły jak oszalałe. ROZDZIAŁ SZESNASTY Bardzo mroźne Boże Narodzenie Więc Snape oferował mu pomoc? Naprawdę OFEROWAŁ MU POMOC? — Jeśli zapytasz mnie o to jeszcze raz — odrzekł Harry — wepchnę ci ten kiełek w... — Ja się tylko upewniam! Stali przy zlewie kuchennym, obierając stertę kiełków dla pani Weasley. Za oknem naprzeciw sypał gęsty śnieg. — TAK, SNAPE OFEROWAŁ MU POMOC! Powiedział, że obiecał to matce Malfoya, że złożył jej Przysięgę Wieczystą czy coś w tym rodzaju... — Przysięgę Wieczystą? — powtórzył Ron z niedowierzaniem. — Nie, to niemożliwe... Jesteś pewny? — Tak, jestem pewny. A co to znaczy? — No, nie można złamać Przysięgi Wieczystej... — Wyobraź sobie, że sam zdołałem się tego domyślić. Ale co się dzieje, gdy ktoś ją złamie? — Po prostu się umiera. Fred i George próbowali mnie namówić, żebym ją złożył, jak miałem z pięć lat. Prawie im się to udało, trzymałem już rękę Freda i w ogóle, kiedy 352 nakrył nas ojciec. Dostał szału. To był ten jeden jedyny raz, kiedy tata wściekł się tak jak mama. Fred twierdzi, że od tego czasu ma trochę zmieniony lewy pośladek. — No dobra, ale pomijając lewy pośladek Freda... — Słucham? — rozległ się głos Freda, gdyż obaj bliźniacy weszli właśnie do kuchni. — Aaaa... George, popatrz na to. Używają noży! A niech ich... — Za dwa miesiące z kawałkiem skończę siedemnaście lat — burknął Ron — i wtedy będę mógł robić to za pomocą czarów! — Ale póki co — rzekł George, siadając i zakładając nogi na kuchenny stół — możemy sobie popatrzyć, jak nam zademonstrujesz poprawne użycie... hopla! — Ty mi to zrobiłeś! — krzyknął ze złością Ron, ssąc zraniony kciuk. — Poczekaj, jak skończę siedemnaście lat... — To na pewno olśnisz nas wszystkich swoimi magicznymi zdolnościami, których do tej pory nikt u ciebie nie podejrzewał — odrzekł Fred, ziewając. — A skoro już mówimy o niespodziewanie ujawnionych zdolnościach — odezwał się George — to słyszeliśmy od Ginny coś o tobie i o tej panience, która się nazywa... chyba że mamy nieścisłe informacje... Lavender Brown... Ron trochę poczerwieniał, ale wcale nie wyglądał na niezadowolonego, kiedy odwrócił się w stronę sterty kiełków. — Pilnuj swojego interesu. — Jaka błyskotliwa odpowiedź! — pochwalił go Fred. — Aż mnie zatkało. Ale nas nie obchodzi twój interes, chcemy tylko wiedzieć... jak do tego doszło? 353 — Niby co? — Miała jakiś wypadek czy co? — Co? — No wiesz, jak doznała aż takiego uszkodzenia mózgu... Ej, ostrożnie! Pani Weasley weszła do kuchni w samą porę, by zobaczyć, jak Ron rzuca we Freda nożem do kiełków, a Fred jednym leniwym machnięciem różdżki zamienia nóż w papierowy samolocik. — RON! — krzyknęła ze złością. — Żebym nigdy więcej nie widziała, jak rzucasz nożem! — Już nie zobaczysz — powiedział Ron i dodał pod nosem: — bo ci nie pozwolę. — Fred, George, bardzo mi przykro, ale wieczorem przyjeżdża Remus, więc Bili będzie musiał się jakoś z wami pomieścić. — Nie ma sprawy — odrzekł George. — A ponieważ Charliego nie będzie, więc Harry i Ron mogą spać razem na strychu, a jeśli Fleur zamieszka z Ginny... — ...to będzie dla Ginny prezent pod choinkę... — mruknął Fred. — ...to wszyscy powinni mieć wygodnie. No, w każdym razie będą mieli gdzie spać — powiedziała pani Weasley z lekkim zażenowaniem