Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Taka tendencja polityczna prowadzi w sposób nieunikniony do coraz to szerszej i pełniejszej unifikacji, a z tego, co ją początkowo utrudniało, nie pozostaje już nic. Możliwości fuzji są nieograniczone. Nie chodzi tu jedynie o połączenie jednego ludu z drugim, ale o coś jeszcze bardziej charakterystycznego dla państwa narodowego, a mianowicie: o fuzję wszystkich klas społecznych w ramach jednego organizmu politycznego. Wraz z terytorialnym i etnicznym rozrostem narodu wzrasta także stopień współpracy wewnętrznej. Państwo narodowe już w swoim założeniu jest z gruntu demokratyczne; jest to sprawa ważniejsza niż różnice w formach rządów. Ciekawe, że kiedy definicję narodu opieramy na wspólnej przeszłości, zawsze dochodzimy w końcu do wniosku, że najlepsze jest sformułowanie Renana po prostu dlatego, że do wspólnoty krwi, języka i tradycji dorzuca jeszcze jeden element, którym jest „codzienny plebiscyt”. Ale czy dobrze te słowa rozumiemy? Czy nie możemy im obecnie przypisać znaczenia odwrotnego temu, jakie w nie tchnął Renan, ale zarazem znacznie bardziej prawdziwego? 8 „Wspólna, pełna chwały przeszłość, wspólna wola działania w chwili obecnej; w przeszłości wielkie wspólne osiągnięcia, obecnie - chęć dokonania dalszych; oto podstawowe warunki, jakie trzeba spełnić, by być narodem... W przeszłości dziedzictwo chwały i żal niespełnionych nadziei, na przyszłość - wspólny program do spełnienia... Egzystencja narodu to codzienny plebiscyt”. Tak brzmi owo słynne zdanie Renana. Czym wytłumaczyć nadzwyczajne powodzenie, jakim się ono cieszyło? Bez wątpienia, trafnością ostatniej frazy. Pogląd, że naród to codzienny plebiscyt, ma dla nas moc wyzwolicielską. Wspólnota krwi, języka i przeszłości to zasady statyczne, losowe, bezwładne i nienaruszalne; to więzienia. Gdyby o narodzie stanowiło tylko to i nic więcej, byłoby to coś usytuowanego gdzieś poza nami, na co nie mamy żadnego wpływu. Naród byłby czymś, czym się jest, ale nie czymś, co się tworzy. W tej sytuacji nie byłoby nawet sensu bronić go przed cudzymi atakami. Życie ludzkie, czy nam się to podoba czy nie, polega na nieustannym zajmowaniu się przyszłością. Od chwili obecnej zaczynamy się zajmować następną, nadchodzącą chwilą. Dlatego życie to zawsze nieustanne działanie. Dlaczego nie zauważono dotychczas, że działanie, wszelkie działanie to urzeczywistnienie przyszłości? Nawet wówczas, gdy oddajemy się wspomnieniom. Albowiem w danej chwili przypominamy sobie coś po to, by w następnej mieć przyjemność ponownego przeżycia przeszłości. Przed chwilą owa skromna, samotna przyjemność jawiła nam się jako pożądana przyszłość, dlatego ją urzeczywistniamy. Dochodzimy więc do wniosku, że dla człowieka znaczenie ma jedynie to, co stanowi funkcję przyszłości. Gdyby o narodzie stanowiły jedynie przeszłość i teraźniejszość, nikomu nie chciałoby się zajmować jego obroną przed atakami z zewnątrz. Twierdzić, że jest inaczej, może jedynie hipokryta lub głupiec. Zdarza się natomiast, że przeszłość narodowa rodzi bodźce rzeczywiste lub wyimaginowane, które promieniują w przyszłość. Życzymy sobie takiej przyszłości, w której nasz naród będzie w dalszym ciągu istniał i to nas mobilizuje do jego obrony, a nie więzy krwi i języka czy wspólna przeszłość. Broniąc narodu, bronimy swego jutra, a nie swojego dnia wczorajszego. Ta właśnie myśl dźwięczy w słowach Renana: naród jako znakomity program na jutro. Plebiscyt decyduje o przyszłości. To, że w tym wypadku przyszłość to dalsze trwanie przeszłości, nie zmienia w niczym sedna sprawy; dowodzi jedynie, że definicja Renana ma również charakter archaizujący. Tak więc zasada państwowości, na której opiera się państwo narodowe, bliższa jest czystej idei państwa niż to miało miejsce w wypadku starożytnej polis czy arabskiego „plemienia" spojonego więzami krwi. Rzeczywiście, idea narodowa niesie w sobie spory balast przeszłości, związany ze wspólnym pochodzeniem czy wspólnym terytorium, ale tym bardziej uderzający jest fakt, że zawsze triumfuje w niej czysta zasada zjednoczenia ludzi wokół jakiegoś pobudzającego do działania programu życia. Co więcej, twierdzę, iż cały ów balast przeszłości i pewne skrępowanie w ramach materialnych ograniczeń nie zrodziły się w duszy człowieka Zachodu w sposób spontaniczny, lecz wywodzą się z przedstawionej przez romantyków erudycyjnej interpretacji idei narodu. Gdyby w wiekach średnich istniała owa dziewiętnastowieczna koncepcja narodu, to Anglia, Francja, Hiszpania i Niemcy nigdy by nie powstały . Bowiem w tej interpretacji czynniki, które powstanie narodu inspirują i które go tworzą, zostały pomieszane z tymi, które naród jedynie konsolidują i które utrwalają jego istnienie. To nie patriotyzm - powiadam – stworzył narody