Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ich grzebanina odsłoniła metalowy prostokąt na dziwnie płaskim gruncie. Estrel usiłowała podnieść go. Trzasnęła ukryta klamka, lecz krawędzie prostokąta były spojone lodem. Falk stracił resztki sił próbując podnieść pokrywę, aż w końcu zorientował się, w czym rzecz, i wiązką ciepła z rękojeści miotacza rozpieczętował skuty mrozem metal. Potem unieśli zapadnię i zobaczyli - przedziwne w swej geometryczności pośród skowyczącej dziczy - czyste, strome stopnie prowadzące ku następnym, zamkniętym drzwiom. - W porządku - wyszeptała dziewczyna. Spełzła po schodach tyłem, jak po drabinie, gdyż nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Otwarła drzwi i spojrzała na Falka. - Chodź! - zawołała. Zszedł na dół, zatrzaskując zapadnię, tak jak mu kazała. Nagle zapadła zupełna ciemność i Falk przywarłszy do stopni pospiesznie nacisnął przycisk lasera zapalając światło. Pod nim zajaśniała bielą twarz Estrel. Zszedł do niej i razem przeszli przez drzwi. Znaleźli się w ciemnym, obszernym pomieszczeniu, tak dużym, że światło z ledwością sięgało sufitu i najbliższych ścian. W głuchej ciszy powietrze stało nieruchome i tylko ich ruchy pociągały za sobą delikatne powietrzne prądy. 75 - Powinno być tu drewno. - Cichy, ochrypły od napięcia głos Estrel odezwał się gdzieś z jego lewej strony. - Jest. Musimy rozpalić ogień... Pomóż mi... Suche drewno ułożone było w wysokie stosy w rogu, niedaleko wejścia. Podczas gdy on rozpalał ogień ułożywszy drewno wewnątrz kręgu osmalonych kamieni leżących w pobliżu środka pieczary, Estrel odpełzła gdzieś w ciemność i powróciła wlokąc parę grubych derek. Rozebrali się i wytarli do sucha, a potem zwalili na derki w śpiworach Basnasska, jak najbliżej ognia. Palił się, strzelając wysoko płomieniami jak w kominie, porywany silnym prądem powietrza, który zabierał również dym. Niemożliwe było, aby ogrzał cały ten wielki pokój czy jaskinię, lecz jego blask i bijące odeń ciepło odprężyło ich i napełniło otuchą. Estrel wydobyła suszone mięso ze swej torby i siedząc żuli je, chociaż bolały ich odmrożone wargi i choć byli zbyt zmęczeni, aby odczuwać głód. Stopniowo ciepło ognia zaczęło przenikać ich ciała. - Kto jeszcze korzysta z tego miejsca? - Sądzę, że wszyscy, którzy je znają. - Kiedyś musiał stać tu ogromny Dom, jeśli to są jego piwnice - powiedział Falk spoglądając na drgające i gęstniejące cienie, które przechodziły w nieprzeniknioną ciemność tam, gdzie nie docierał blask ognia, i wspominając rozległe sutereny pod Domem Strachu. - Mówią, że było tu kiedyś całe miasto. Te piwnice ciągną się daleko od drzwi, tak mówią. Nie wiem. - Jak dowiedziałaś się o tym miejscu? Czy jesteś kobietą Narodu Samsit? - Nie. Nie wypytywał dalej, przypomniawszy sobie kanon postępowania, lecz niespodziewanie dziewczyna odezwała się w swój zwykły, uległy sposób. - Jestem Wędrowcem. Znamy wiele takich miejsc, ukrytych miejsc... Sądzę, że słyszałeś o Wędrowcach? - Trochę - odparł Falk wyciągając się na derce i spoglądając przez płomienie na swą towarzyszkę. Rude włosy wiły się wokół jej twarzy, gdy siedziała opatulona 76 w bezkształtny wór, a bladozielony jadeitowy amulet na jej szyi łyskał płomieniami ognia. - Niewiele wiedzą o nas w Lesie. - Żaden Wędrowiec nie dotarł tak daleko na wschód, do mojego Domu. To, co o nich tam opowiadano, bardziej pasuje do Basnasska, podobno są barbarzyńcami, łowcami, koczownikami - mówił sennie, ułożywszy głowę na ramieniu. - Niektórych Wędrowców można nazwać barbarzyńcami, innych nie. Wszyscy Łowcy Bydła to barbarzyńcy, którzy nie znają niczego poza swoim terytorium, owi Basnasska, Samsit i Arksa. My wędrujemy wszędzie. Na wschód do Lasu, na południe do ujścia Wewnętrznej Rzeki i na zachód przez Wielkie Góry i Zachodnie Góry, aż do samego oceanu. Sama widziałam słońce zanurzające się w oceanie, za łańcuchem błękitnych wysepek leżących daleko od brzegu, poza zatopionymi dolinami Kalifornii, pochłoniętymi przez trzęsienie ziemi... - Jej cichy głos przeszedł w jakiś rytmiczny archaiczny zaśpiew czy lament. - Mów dalej - zamruczał Falk, lecz dziewczyna zamilkła, a on wkrótce zapadł w głęboki sen. Przez chwilę wpatrywała się w jego pogrążoną we śnie twarz. W końcu podgarnęła żarzące się węgle, wyszeptała kilka słów, jak gdyby modląc się do amuletu zawieszonego na szyi i zwinęła się do snu naprzeciwko niego, po drugiej stronie ognia