Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ślepy Homer, na swój wiek nie był nieukiem; twórcy poezij gminnych, nie byli to nieucy; dołóżmyż różnicę wieku ich od naszego, bez której sądu sprawiedliwego i poznania warunków bytu nie będzie, a przekonamy się, że nasi wyuczeni i przeuczeni poeci, w istocie przy tych mistrzach, na nieuków wyjdą. Nie naśladujmy nigdy i nikogo, ale znajmy wszystko; gdy idzie o rzecz tak ważną, tak trudną, jaką jest wcielenie myśli, wyobrazowanie jej, uczynienie dotykalną, widzialną drugim, możnaż się nadto uzbroić, nadto pracować ? — Malarz, usiłuje poznać wartość barw i tonów, któremi myśl swą wyrażać będzie, pracuje nad uczynieniem rysunku poprawnym, pęzla łatwym, nad umiejętnem wydaniem charakterów, twarzami i jestami; zastanawia się nad naturą, studjuje ją częściami, chwyta na uczynkach, wpatruje się w mistrzów, zarówno jak w naturę i przy największym jenjuszu nie gardzi pewnem koniecznem przygotowaniem, usposobieniem, co jenjuszowi daje język, daje skrzydła, co go czyni swobodnym. Nieposiadający resursów swej sztuki, błąka się i maca, gdy przyjdzie mu myśl swą wcielać, a jeśli skutkiem jenjuszu wyda myśl swą jako tako; przy znamionach jenjalno- ści, staną znamiona niewprawy, będzie to jenjalny student, a nigdy mistrz jenjalny. Jeśli więc w innych sztukach, potrzeba znać co nazywają metier i rachować je za cóś przecie, jeśli biorąc za narzędzie, trzeba wiedzieć jego użytek, czemuż w literaturze tylko widziemy przykłady ludzi co biorą się za wcielanie myśli, bez żadnego przygotowania do tego wielkiego dzieła, bez znajomości warunków rzeczy, języka własnego, a nawet przedmiotu, o którym rozprawiać mają?? Smutne to i zastraszające razem, a bardzo prawdziwe. Dziś każdemu zdaje się tak łatwo pisać, że dość pióra, kałamarza, papieru i siakiej takiej głowy na pisarza - autora. Trudniej daleko o rzemieślnika, bo rzemiosła uczyć się potrzeba choć trochę, mieć przynajmniej wyobrażenie — tu zaś dość umieć pisać, aby zostać pisarzem. Tak -li być może, tak-li być powinno?! Zostawujemy odpowiedź, czytelnikom naszym. 26 Października 1842 r. II. Forma tak jest nieodłączna od myśli, jak ciało (w teraźniejszej naszej kondycij ziemskiej) od duszy; pojąć jednego bez drugiego niemożna. Rodzi się myśl w kształcie już pewnym danym, jest z nią zarodek formy przychodzący na świat; ten artysta tylko rozwija. Jest to dziecię, które sprawą jego wyrasta na męża. Jeśli ón pojmie formę daną mu z myślą razem, jeśli ją dojrzy, da jej kierunek taki jaki jest jej właściwy, konieczny, tedy doskonałe wyda dzieło. Zapoznając jej przyszłość, mordując się na wychowanie tego dziecięcia na olbrzyma, gdy w niem sił po temu niema, artysta utworzy coś słabego i chybionego. Cała sztuka zależy na tem, aby rozpoznać właściwą myśli formę, formę jej konieczną, z której zarodkiem przyszła ona na świat. W tem cały jenjusz artysty-pisarza. W ówczas kiedy jeszcze literatura kunsztowna nie exystowała, nie było niebezpieczeństwa, aby kto zgwałcił formy przedmiotom stosowne, natchnienie wylewało się bez myśli o sztuce, bez pojęcia jej exystencij. Dla tego tez niema przykładu, w płodach początkowych ludów, aby myśl jaka objawiła się pod nie stosowną formą. Nie było zaprzątnienia sztuką, nie było rozmysłu, nie było nadewszystko wyszukiwania coraz nowych form i wydziwiania niemi, nie chodziło o uderzenie nowością, chodziło jedynie o objawienie swej myśli. Nie szukał poeta formy, posłuszny był pierwszemu natchnieniu. Sztuka nie exystowała, jak tylko ona się zjawiła, niebezpieczeństwo niestosownych form, zjawiło się. Sztuka zaś zjawiła się, gdy pierwszy poeta, spójrzał na dzieła swoich poprzedników, rozpatrywał się w nich, dla dojścia jak tworzyli, co pod jaką objawili formą, i swoje uczucia, myśli, w naśladowanych już objawił kształtach. Tak więc każdy przedmiot przynosi z sobą na świat formę jedyną, konieczną, sobie właściwą. Są uczucia co rodzą pieśni, jak są ziemie co rodzą pszenicę — z tych uczuć wyrosnąć może i poemat, ale blady i bezsilny, jak na tej ziemi wyrosnąć może inne ziarno, ale mizerne i cherlawe. Są wypadki, których konieczną postacią jest dramat, są inne, którym przystoi szata epiczna itd. itd. Trudno jest z góry zadeterminować, określić, i matematycznie granice formom naznaczyć. Praca około tego była by podobną przeszłowiekowym estetycznym pomiarom, co doprowadziły tylko, do bezdusznego niewolnictwa. Jednakże, pomimo tego, nikt nie zaprzeczy, że myśl każda, o tyle tylko doskonale się objawi, o ile w właściwej sobie, wyjdzie na świat postaci. Nie liczne i bardzo nie liczne są zasadnicze formy; nowa szkoła literacka, śmiało powiemy, nie stworzyła żadnej nowej, ona tylko, ze wstydem to wyznać przychodzi, za całą nowość pomięszała wszystkie razem, i dla tego klassyfikacja jej utworów, wedle dawnych rozmiarów, trudną jest tak bardzo. Nowa szkoła ubogaciła literaturę wprowadzając w nią, mnóstwo nowych myśli, w dawnej na indexie będących; ale pokażcie mi nowe w niej formy? Spodziewam się, że nie bierzecie za formę, nieco odmiennego strof układu, różnosyllabowych wierszy i tym podobnych wolnostek. One składają to co nazywamy formą, ale jej nie stanowią. Dla nowej literatury zostanie jedynie jako właściwość, ten szczególny utwór melis, do którego mięsza się pieśń, dramat, epos, elegja, satyra i wszystko co tylko wmieszać się mogło. Ta mięszanina zowie się poematem, a właściwiej podobno jeszcze Fantazją. Fantazja jest, jak się nam zdaje, dzieło całkiem sztuczne. Nie rodzi go jednolite, wielkie, całkowitego charakteru natchnienie, ale składa tysiąc różnorodnych cząstek; nie jest to wielki mur cyklopów z ogromnych brył granitu, ale gotycka świątyńka z różnokolorowych kamyczków, cegiełek, pstrocizny, złoceń pełna, kunsztowna, wytworna, piękna nawet, jeśli chcecie; bo może być bardzo piękną nawet. Otoż jedyna forma i zda mi się ostateczna, jaką nowa szkoła stworzyła, i stworzyć mogła. Jest to połączenie wszystkich znajomych w jedną kunsztowną całość; połączenie nawet u arcymistrzów, nie zawsze szczęśliwe