Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Ale nikt nie zaczepiłby kogoś, kto towarzyszy Najwyższej Kapłance. Nawet jednoroczny Król. Eilan siedziała z Caillean i Diedą. Była rada z ochrony, jaką zapewniała im obecność Lhiannon i niezdarna siła Huwa, jej przybocznego strażnika. Miała nadzieję, że inne kapłanki, które przyszły z nimi na festyn, były równie bezpieczne jak ona. Musiało minąć parę tygodni, zanim dowiedziała się, dlaczego jej przyjaciółka Miellyn powróciła ze świątecznych uroczystości taka blada i zamyślona i czemu tak często miewała mdłości. Powiedziała jej o tym Eilidh pewnego dnia, gdy Miellyn nie można było nigdzie znaleźć, a wszyscy w Leśnym Domu szeptem powtarzali plotki. – Ona jest w ciąży, Eilan – mruknęła Eilidh i potrząsnęła głową, jakby fakt ten wciąż ją zdumiewał. – Jest w ciąży ze zwycięzcą zawodów. Lhiannon była zmartwiona i bardzo zagniewana, gdy się o tym dowiedziała i wysłała ją do chaty przy białej sadzawce, by przez pewien czas medytowała w samotności. – To niesprawiedliwe! – krzyknęła Eilan. – Jeśli wybrał ją, jak mogła mu odmówić? To byłoby bezbożnością. Czyżby kapłani zapomnieli, czego nauczali? – Starsze kapłanki mówią, że powinna trzymać się od niego z dala. W końcu w tej części Brytanii nie brakuje kobiet. Gdyby zaczął spoglądać na mnie, znalazłabym sposób, by mu się wymknąć! Eilan musiała przyznać, że ona postąpiłaby tak samo. Ale gdy zjawiła się Miellyn, której suknie nie były już w stanie ukryć zaokrąglających się kształtów, Eilan miała dość taktu, by milczeć. Mijało lato, zbliżała się druga rocznica jej przybycia do Leśnego Domu. Eilan, która towarzyszyła już Najwyższej Kapłance podczas tuzina świąt, straciła wszelką ochotę, by zostać Wyrocznią, ale wiedziała, że nikt jej nie będzie pytał o zdanie. Nie mogła nie zauważyć, że przed każdym rytuałem Lhiannon odwiedzają kapłani, by – jak mówili – pomóc jej w przygotowaniach. Ale kiedyś, gdy rozwarły się niedomknięte drzwi, zobaczyła Lhiannon pogrążoną w transie i Ardanosa szepczącego jej do ucha. Tej nocy Eilan przysłuchiwała się głosowi Bogini przemawiającej ustami swej kapłanki. Lhiannon na niektóre pytania udzielała pokrętnych odpowiedzi, krzywiąc się i coś mamrocząc niezrozumiale, podczas gdy na inne odpowiadała jasno i wyraźnie. To było jak obserwowanie konia, który walczy ze ściągniętymi cuglami – tak jakby jakaś cząstka jej duszy przeciwstawiała się przepływającej przez nią mocy. Skrępowali ją – uświadomiła sobie z przerażeniem Eilan, gdy owej nocy siedziała u boku Lhiannon, gdy wszystko już się dokonało. – Nałożyli na nią zaklęcia i dlatego może mówić tylko to, co jest zgodne z ich wolą! I być może z tego właśnie powodu Bogini czasami nie przychodziła i Lhiannon udzielała odpowiedzi wedle swej własnej mądrości, a może wedle tego, czego nauczyli ją kapłani. Eilan wydawało się, że właśnie takie sytuacje najbardziej ją wyczerpywały. A i wtedy, gdy trans był prawdziwy, Wyrocznia mogła odpowiadać tylko na te pytania, które zostały jej zadane, zaś Eilan z biegiem czasu zaczęła podejrzewać, że druidzi kontrolują również to, kto jest dopuszczony do głosu. Czasami proroctwa były autentyczne, ale Eilan odkryła, że zdarzało się to tylko wówczas, gdy chodziło o sprawy małej wagi. Jeśli więc nawet pochodziły one od Bogini, to i tak nie miały większego znaczenia ani dla tych, którzy pytali, ani dla tych, którzy czekali na odpowiedź. Eilan w pierwszym odruchu chciała protestować, ale przed kim miała wyrazić swoje oburzenie? Caillean wyjechała, by zawieźć posłanie od Lhiannon nowej królowej jednego z plemion, a Miellyn była pochłonięta bez reszty mającym przyjść na świat dzieckiem. Zanim pojawił się ktoś, komu mogła się zwierzyć, doszła do wniosku, że Caillean i Dieda wiedzą już o tych sprawach. Wyjaśniałoby to niektóre z ich argumentów i ową pełną irytacji delikatność, z jaką Caillean troszczyła się o Lhiannon. A przede wszystkim sama Najwyższa Kapłanka niewątpliwie wie dobrze o praktykach kapłanów. Wiele lat temu Lhiannon zdecydowała się przybyć do Leśnego Domu i znaleźć w zasięgu władzy stanu kapłańskiego. Jeśli kapłani uczynili ją swoimi ustami, stało się to niewątpliwie za jej zgodą i przyzwoleniem. Tak właśnie przedstawiały się sprawy w chwili, gdy Eilan udawała się wraz z Lhiannon na święto Beltane i trzy lata po tym, jak została oddana do świątyni. 11 Od niemal dwóch lat Gajusz pozostawał w służbie namiestnika. Ojciec nie nakłaniał go więcej do małżeństwa z córkę Licyniusza. Ostatnie dwa kwartały młody trybin spędził maszerując z Agrykolą przez Alba. Celem wyprawy była pacyfikacja plemion z północnych nizin. Rabusie – tacy jak ci, którzy zabili rodzinę Bendeigida – stanowili poważny problem, ale to nieujarzmione plemiona z Północy zagrażały rzymskim posiadłościom w Brytanii. Oficer rzymskiej armii nie powinien pozwolić sobie na smutek. Było to powszechnie uznane za niedopuszczalne folgowanie swoim słabościom. Gajusz wypełniał więc sumiennie obowiązki, a gdy widok jasnych włosów czy poważnych oczu jakiejś dziewczyny sprawiał, iż otwierały się stare rany, dbał o to, by nikt nie widział, że płacze