Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

I nic w tym dziwnego. W domu, w zaciszu pałacu, skryta przed ludzkim wzrokiem, często wpada w szał, płacze ze złości i lituje się sama nad sobą, że tak naprawdę to nikt o nią nie dba i nikt jej nie kocha. Przez ostatnie dwa lata Diana musiała rozstrzygnąć niewiarygod- ny dylemat i uważa, że nie do końca jej się to udało. Może być nieszczęśliwa z powodu obecnej sytuacji, ale nie ma pojęcia, co zrobić ze swoim przyszłym życiem. Jej sytuację pogarsza brak kogokolwiek, mężczyzny czy kobiety, kto mógłby być dla niej wzorem, pokierować nią lub służyć radą. Po śmierci ojca Diana odsunęła się od matki, Frances Shand Kydd i od swojego brata Karola, lorda Spencera. 24 Być może właśnie ta niemożność obrania nowego kierunku w życiu jest przyczyną jej dziwacznego zachowania i nagłych zmian nastroju. Są dni, kiedy Diana z entuzjazmem rozprawia o zbliżają- cym się rozwodzie lub o pragnieniu rozpoczęcia nowego życia poza murami pałacu Kensington. Kiedy indziej znów stanowczo od- mawia udziału w dyskusji ze swoimi prawnikami na ten temat, mówiąc im, że nie ma najmniejszego zamiaru opuszczać pałacu Kensington. Pod wpływem takiego właśnie nastroju nie przyjmuje żadnych oficjalnych zaproszeń przez jakiś tydzień, by potem, ogarnięta niepokojem, zmienić zdanie i zdecydować się na odwiedzenie jednej lub dwóch organizacji charytatywnych, którym patronuje. Bardzo często zmienia zdanie; wie, że gdy niespodziewanie ogarnia ją poczucie osamotnienia, to ukazanie się wśród ludzi, ich szacunek i podziw przywrócą jej wiarę w siebie, która ostatnio coraz częściej ją opuszcza. Czasem dochodzi do wniosku, że życie na prowincji pozwoliłoby jej spojrzeć na wszystko z nowej perspektywy, z dala od kamer i świateł. Nieraz z entuzjazmem omawia z kimś ten pomysł i nagle zmienia zdanie: - Nie, to nie ma sensu - mówi. - Nigdy nie mogłabym mieszkać poza Londynem. Czułabym się okropnie samotna i zanudziłabym się na śmierć. Innym przykładem gwałtownych zmian jej nastroju było zdarze- nie, które miało miejsce w grudniu 1995 roku. Oświadczyła wtedy, że jak przez poprzednie dwa lata, przyjmie zaproszenie królowej do spędzenia doby z królewską rodziną w Sandringham. Wszystko zostało przygotowane, ale dokładnie na tydzień przed świętami Diana doszła do wniosku, że w ogóle nie ma chęci tam jechać i powiadomiła teściową, że tylko podrzuci dzieci na Wigilię, a sama natychmiast wróci do Londynu. To była cała Diana. Gwałtowne reakcje na wydarzenia i sytuacje leżały w jej naturze. Jedną z największych udręk życia dworskiego, która przysparzała jej prawdziwych kłopotów, była konieczność przestrzegania dworskiego protokołu, dotrzymywania terminów 25 umówionych spotkań, przybywania — bez względu na wszystko — na uroczystości zaplanowane wiele miesięcy wcześniej, ustalonego dnia i o wyznaczonej godzinie oraz w odpowiednim na daną okazję stroju. A do tego wszystkiego zawsze musiała się uśmiechać, być zadowolona i czarująca, bez względu na samopoczucie. Diana przechodzi teraz okres, który sama nazywa ,,mrocznym"; absolutnie nie wie, co chciałaby robić w przyszłości; nie wie, czy chce poślubić innego mężczyznę, zwłaszcza że pierwszy mąż tak zmarnował jej życie. Kilka minut po otrzymaniu od matki listu z żądaniem szybkiego rozwodu Karol — zadowolony, że królowa zdjęła z jego ramion ciężar podjęcia tej decyzji - wydał oświadczenie, iż w pełni zgadza się z jej sugestią. Błyskawiczna zgoda Karola zdziwiła Dianę, gdyż jej mąż nigdy przedtem nie mówił, że chce rozwodu; rozmawiali tylko o separacji. - Przez całe życie nigdy nie powiedział matce słowa „nie". To dla niego typowe, że zostawia matce całą brudną robotę — oświad- czyła z urazą po przeczytaniu komentarzy prasowych. Diana dobrze wiedziała, że jej propozycja utrzymania małżeń- stwa, choćby jedynie na papierze, pewnego dnia upadnie. Nie mogła jednak uwierzyć, że królowa może być aż tak bezwzględna, aby domagać się natychmiastowego rozwodu, zwłaszcza że synowa wiele razy mówiła jej, iż lepiej zaczekać kilka lat, gdy chłopcy będą starsi i łatwiej to zniosą. Wiedziała, że „szarzy panowie", jak ich nazywała, chcieli się jej pozbyć, odsunąć od rodziny i od tronu; sprawić, by jej wpływy i popularność powoli, lecz nieuchronnie, znikły. Teraz wie, że oficjalnie już się jej pozbyto, ale jest zdecydowana, by jej wpływy i obecność odczuwano jeszcze przez wiele lat. ROZDZIAŁ II C^y jestem je^d^c^ W grudniu 1992 roku, po ogłoszeniu separacji z księciem Karolem, Diana wyfrunęła z królewskiego gniazda z silnym postanowieniem, aby prowadzić życie na tyle niezależne od męża i domu Windsorów, na ile tylko będzie to możliwe. Przez pierwszy rok wolności czuła się ograniczona przymusem pełnienia nadal obowiązków reprezen- tacyjnych oraz kontynuowania zajęć dobroczynnych. Nie była całkiem pewna, jaką rolę chce odgrywać i jak bardzo może stać się niezależna; wiedziała jednak, że chce jak najdalej odsunąć się od rodziny królewskiej. Separacja sprawiła, że Diana po raz pierwszy w życiu zdała sobie sprawę z ogromu obowiązków, które musiała na siebie przyjąć, wchodząc do rodziny męża