Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Może chcieli się nas pozbyć, a to był najpewniejszy sposób. Lunzie na chwilę zamilkła ze zdumienia. Musiały to być tylko narzekania. Jeżeli choć odrobina prawdy tkwiła w tym okropnym przypuszczeniu, to ona byłaby pierwszym powodem takiego obrotu spraw. Jeżeli osiemnastu ludzi znalazło się w niebezpieczeństwie tylko dlatego, że ktoś chciał pozbyć się jej, nie byłaby w stanie sobie tego wybaczyć. Zdrowy rozsądek jednak zwyciężył. Zebara sprawdził akta wszystkich członków wyprawy; została dołączona do zespołu w ostatniej chwili i w tym momencie nawet najlepiej zorganizowanej sieci piratów trudno byłoby zorganizować osiedlenie! - Czasami, Gaber - powiedziała najlżejszym tonem, na jaki było ją stać - potrafisz gadać zupełnie od rzeczy! Osadzona misja? Bardzo mało prawdopodobne. Kiedy więc Dimenon wrócił z północno-wschodniej krawędzi płyty kontynentalnej z wiadomością o dużym znalezisku, Lunzie zdecydowała, że jest to dobry moment na inaugurację trunku. Było go już wystarczająco dużo, żeby każdy dorosły mógł się napić do woli na cześć odkrycia uranitów. Wypiętrzone złoże okazało się dostatecznie bogate, by każdy z geologów mógł żyć z procentów. Część zysków zwyczajowo dzielono także pomiędzy pozostałych członków zespołu odkrywców, włączając w to nawet dzieci. Nie mogli nie być zadowoleni ze swojego nowego bogactwa, gdy trzymali w rękach szklanki z owocowym napojem. Wszyscy wkrótce się rozweselili, zwłaszcza że Dimenon wyciągnął swój minifortepian, bez którego nigdzie nie wyjeżdżał, i zaczął grać do tańca. Chociaż grawitantów Kai musiał zapraszać specjalnie, to gdy już się pojawili, bawili się z większym entuzjazmem, niż można się było spodziewać. Przydziałowymi dwoma drinkami upili się również bardziej niż ktokolwiek inny. Następnego dnia chodzili chwiejnie z ponurymi minami i raczej stanowili atrakcję dla zespołu niż przydatną jego część. Były również dowody na to, że alkohol wyzwolił w nich nadspodziewaną chuć. Niektórzy mężczyźni byli posiniaczeni, Tardma miała jedno ramię na temblaku, a Divisti chodził bardzo ostrożnie, co dla Lunzie oznaczało, że usiłuje ukryć, iż utyka. Lunzie poświęciła długie godziny na analizy chemiczne i wzywała kolejno grawitantów na badania próbując ustalić, czy ich mutacja nie jest szczególnie uwrażliwiona na miejscowy napój. Na wszelki wypadek dodała jeszcze jeden filtr do destylatora. Nie pozostało już w miksturze nic, co mogłoby być potencjalnie szkodliwe. Spróbowała nowego produktu i skrzywiła się. Był mocny, ale nie na tyle, by wytłumaczyć zachowanie grawitantów. Tej nocy Lunzie leżała na swoim łóżku wpatrując się w dach namiotu i przysłuchując się bulgotaniu destylatora. "Jeśli", myślała z całą świadomością, że alkohol uwolnił ją od zahamowań, "Gaber ma rację, może zostałam osiedlona, ale nic nie straciłam. Nie zostało mi z przeszłości nic z wyjątkiem hologramu Fiony na dnie torby. Z nim rozpoczynałam swoje podróże, jego miejsce jest więc przy mnie." Ciekawe, jak wiedzie się Fionie w tej jej odległej kolonii? I co by powiedziała widząc matkę próbującą wymigać się z kolejnej gardłowej sytuacji, pod nosem drapieżników z potężnymi kłami? Lunzie westchnęła. Dlaczego miałoby to Fionę w ogóle obchodzić? Wiedziała, że jeśli tylko uda jej się wrócić na ARCT-10 i dołączyć do zespołu Zebary, nie będzie już uciekać i rozpocznie ciekawe, nowe życie. Nie, żaden, choćby nie wiadomo jak zwyrodniały łotr nie porzuciłby dziewiętnastu ludzi na podrzędnej planecie tylko po to, żeby pozbyć się jednego zagubionego w czasie eks-Jonasza. Ta myśl naprowadziła ją na temat wciąż obecny w jej podświadomości: piratów planetarnych. Oni byli winni wszystkiemu, co stało się z nią od czasu pierwszej hibernacji. Wciąż wprowadzali zamęt w jej życie: najpierw pozbawiając córki, potem próbując ją zabić i zmuszając do życia w ciągłym strachu. Nagle podjęła decyzję; nawet jeżeli miałoby to oznaczać utratę miejsca w zespole Zebary, postanowiła zacząć samodzielnie mieszać szyki piratom, zamiast pozwalać im rujnować sobie życie. Już udało jej się uczynić krok w tym kierunku, teraz trzeba było tylko poprawić wydajność. Uśmiechnęła się do siebie