Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Legł... Nie było krzyku... Ptaki śpiewały... Pod niebo wzbiły się z czterech rogów stosu dymy... Zaświeciły czerwienią i złotem drwa... Dym otulił stos. Wzbijał sią długo... długo... czernił opale wieczornego nieba... gromadził się w kłęby... mieszał z obłokami... A w tym ognistym pióropuszu rozwiewały się znikome szczątki zwęglonej szkatuły ciała, która mieściła w sobie na pewien czas klejnot duszy Azjatyka... Żołnierze, widzący czerwień ognia przez gąszcze liści, zawrócili na rozkaz Krispinusa od krat ogrodu... A ku gorejącemu stosowi zbliżyły się cienie ludzkie - postacie schylone, ręce załamane, twarze łzawe, oczy rozmodlone - i długo, długo przy gasnącym stosie odzywał się śpiew: De profundis! unosząc się pod niebo. Rzym nie słyszał... Rozdział XXXI Po zgonie Azjatyka Mesalina popadła w otępienie. Zamknęła się w swoich komnatach. Nie dopuszczała nikogo. Leżała całymi dniami z oczyma przymkniętymi. Nie odpowiadała nawet na pytania wiernej Ei. Odmawiała przyjęcia posiłku. Piła tylko wino rozcieńczone wodą. To podtrzymywało jej siły, ale utrzymywało ją w stanie półprzytomnym... Zagłuszała wyrzut sumienia. Zabroniła Ei wezwać lekarza, donieść komukolwiek o swoim stanie. Było nakazane mówić, że cesarzowa wypoczywa i prosi o uszanowanie jej spokoju. Temu rozkazowi poddał się sam cezar. Był zbyt zajęty na razie, aby zwrócić uwagę na stan żony; zresztą cezarowej wolno było „dziwaczyć”. On winien był zająć się poważnymi sprawami państwa i... nauki. Wypadało zlikwidować przede wszystkim pozostałości procesu Azjatyka... Osądzono braci Petra na kaźń. Powodem było użyczenie przez nich willi na schadzki Azjatyka z Poppeą. Przyznali się przecież sami w charakterze świadków do opieki nad cudzołóstwem. Opinia publiczna była im przeciwna; przypisano im pośrednio winę samobójczej śmierci żony senatora, jako że sprzyjali jej upadkowi. Braciom Petra nie użyczono łaski wyboru zgonu: głowy ich padły pod toporem kata, albowiem w toku procesu odkryły się większe ich winy. Jeden z braci Petra opowiedział w czasie uczty o swoim widzeniu sennym: widział Klaudiusza, „obwitego wiankiem kłosów, lecz kłosy opadły i ziarno z nich było wykruszone”. Drugi zaś również śnił sen dziwny: miał widziadło „wieńca z latorośli winnych o liściach zbielałych”. Ktoś usłużny, obecny na uczcie, doniósł o treści tych zjaw Suilliuszowi. Ten zakomunikował je cezarowi. Klaudiusz interesował się mocno zagadką snów. Mówił nieraz o tym z Suilliuszem. Ten potrafił z dawna zająć umysł cezara teorią snów, którą powziął ze studiów nad odnośną dziedziną, a zwłaszcza z rozmów z uczonym Chaldejczykiem, chlubiącym się, iż sztukę tłumaczenia marzeń sennych dziedziczy po mędrcu żydowskim Józefie, znakomitym tłumaczu snów faraona o tłustych i chudych krowach. Ów Chaldejczyk - zdaje się, imieniem Freudius - zbudował cały system nieomylnego komentowania zjaw sennych. System ten polegał na tym, że każdy sen posiada niewątpliwie głębokie znaczenie, że jest wyrazem tajnych życzeń śniącego; we śnie jednak działa cenzura wstydliwości i obawy, która nakazuje sens życzeń ukrywać pod kształtami metafory. W myśl tej teorii Suilliusz wyjaśnił cezarowi bezbłędnie znaczenie snów braci Petra: Klaudiusz obwity „kłosianym wiankiem, na nice wywróconym” - była to tajna myśl o podniesieniu cen zboża, wywołaniu głodu w cesarstwie, a stąd o wznieceniu niebezpiecznych rozruchów. „Wieniec z winnych latorośli o liściach białawych” wróżył Klaudiuszowi pragnieniem śniącego rychłą śmierć na jesieni. Nie jest całkiem wykluczone, że Suilliusz wierzył w trafność swoich komentarzy, gdyż odnośne teorie nie przeżyły się dotąd - dziś zdarzają się nawet głupsze. Wszelako pewne historycznie jest tylko to, że wynikiem tych komentarzy było stracenie braci Petra i przejście willi w Bajach w ręce Suilliusza, Prócz tego przypadła mu olbrzymia nagroda pieniężna z sum skonfiskowanych w domu Azjatyka. Nie wyszli z próżnymi rękoma również inni uczestnicy procesu, którzy ocalili drogocenny żywot cezara sparaliżowaniem zamiarów niebezpiecznego spiskowca. Prefekt gwardii Krispinus otrzymał milion pięćset tysięcy sestercji. Prócz tego senat przyznał mu odznaki honorowe za usługę wyświadczoną państwu. Susibiuszowi na wniosek Witeliusza dano milion sestercji przy wyrażeniu uznania za dobre rady dla cezara i troskliwą opiekę, którą rozciągnął nad Brytanikiem. Sam Witeliusz - prócz nagród w złocie - uzyskał sobie przez ten proces drogę do godności konsularnej w przyszłości, a po śmierci posąg na Forum z napisem: „Niewzruszony w wierności dla cezara”. Ciekawy fakt zanotowały kroniki czasu. Kiedy w miesięc potem senator Scypion, szczęśliwy rekonwalescent, został zaproszony przez cezara na wieczerzę, ten zadał mu pytanie: - Dlaczego bez żony? Scipio zwiesił głowę i rzekł: - Uległa przeznaczeniu. Wówczas Klaudiusz potarł ręką czoło - namyślał się długo - potem wykrzyknął: - A! a! a!... Przypominam sobie, przecież ona... Pamiątam doskonale! Biedny Scypionie! I dodał filozoficznie: - Jaka to dziwna rzecz, że wszystko w życiu przemija niby we śnie... Nie uwierzysz, senatorze, czasami nie pamiętam, co się działo wczoraj... a przeciwnie, jakieś głupstwo z okresu dzieciństwa naraz mi się przypomina. Pomnę, na przykład, jak mając dwa lata, godzinami oglądałem swój pępek... i dziwiłem się, że my z rodu Julio-Klaudiańskiego mamy też pępki... he! he! he!... - Tylko pierwszy człowiek nie miał pępka, bo go Jowisz ulepił z gliny - poważnie odparł Scypion. - Skąd to wiesz? - To jest aksjomat. Mówił mi to tym pewien mądrzeć wschodni. O Poppei nie było już mowy. Biedny senator! I on po ataku stracił pamięć. Bolesne wypadki jego życia odsunęły się odeń w dal, przesłoniły się mgłą... Zresztą znalazł pociechę w religii - nawet dużo pociech; bywał co dnia podczas składania ofiar w świątyniach to Jowisza, to Cerery, to Diany, to Westy... Tylko chramu Wenery unikał. Jednak gdy po rychłej jego śmierci otworzono testament, znaleziono w nim dziwny na owe czasy zapis: połowę majątku ofiarowywał na kapłanów Wenery, połowę na obcą świątynię..