Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Tam i pasterz, straciwszy owcę. Bóstwo kłóci I mówią że mu zawsze zguba się powróci. Tam i my, że się chciało odpocząć Klorynie, Przyszedłszy, obsiedliśmy tę polną świątynię. 69 Ja, patrząc na porzecze, wdziękami okryte, Świstałem sobie moje piosnkę faworytę. Albina, dobrowolnie pragnąc swojej straty, Okrywa pierś kwiatami piękniejszą nad kwiat Kloryna coś tam sama do siebie gadała, Madam mię już ostatniem słowem zapewniała, Że żadnemu mężczyźnie nigdy nie dowierza. A nikt z nas przy kaplicy nie mówił pacierza Kamilla wtem zawoła : „Cóżem ja odkryła!". Razem z piasku kość głowy człowieczej dobyła, Przybliżemy się ku niej, szukając miejscami. Ta piszczel a ta spinę znalazła z żebrami. Oto masz jeszcze głowę, oto jeszcze szczękę! Mnie smutna myśl obleci i do naszych rzekę: „O szanujcież to miejsce, szanujcie te kości! Jak są białe! jak lekkie! znak to ich dawności Ta ziemia, wielkich kiedyś rycerzów siedlisko, Pewnie to w boju ległym dała grobowisko. Może na tych równinach, gdzie ta trzoda pasie Szumnych naszych wojaków rota ścierała się. Gdy uderzy pierś o pierś i strzemię o strzemię, Nie jeden krwi poczciwej strumień zlał tę ziemię. Ten, co sile przeciwnej nie wydołał sprostać, Wolał poledz na placu, niż w niewoli zostać, I, mocując się z śmiercią zachęcał drużynę: „Te mnie rany nie bolą za ojczyznę ginę". Po potyczce, przy smutnych pieśniach rota cała Pewnie na to tu miejsce ciała sprowadzała. Może, gdzie my siedziemy, tędy matki stały, UH Między trupem zrąbane syny poznawały. Ta, poznawszy swojego, sama ledwie żywą W zbolałe tłucze serce ręką popędliwą. Ta ją w żalu hamuje: „Wszak i mój się minął, Tożto za nic, że syn twój za ojczyznę zginął ?" Ta, gdy konia białego, na którym wysłała Swojego jedynaka, przypadkiem poznała, Przy nim tarcza i szabla na łęku wisiały, A po karku mu pełno krwi zaskorupiałej, Rzuci się doń: „Otóż my razem sierotami!" Krew spiekła łzami płócze, ociera ustami. Wtem z trupów zbroje zwłóczą, w dół składają ciała, Troistym je okrzykiem rola pożegnała; A jeden z naczelników mówił do gromady: „Oni legli, ale wam zostały przykłady". Gdy tak o staropolskich rycerzach gadamy, Z uszanowaniem kości z piasku dobywamy I, składając w kaplicy te zwłoki święcone, W dalszą podróż pośpieszym, serca napełnione Mając obywatelstwem i żalem wzruszeni, Jakeśmy dziś od przodków naszych odrodzeni! Cicho z nas każde idzie. Wtem z pod ziemi niby Głos się jakiś odezwie; duch jest bez ochyby, Duch jest, tylko nie wiemy, zła czy dobra dusza. Madam się zarumieni i ramiony wzrusza ; Razem nam pokazuje, że korek złamała I o jednym trzewiku tylko pozostała. Widać to było po niej, że przypadek czuje: Już gęściej, niźli przedtem, wachlarzem pracuje, UI Już czasem uszczypliwem słówkiem przycinała, Bo, prawdę powiedziawszy, Albina się śmiała. Ja, który na tym świecie doznałem wszystkiego, Jak czasem z małej rzeczy przyjdzie do wielkiego, Przyjacielskim sposobem zacząłem w to wchodzić, Jakby madam z Albiną i z jej korkiem zgodzić. Korku lipowy, jakżeś kosztował mię siła! Któż to wszystko wyrazi, co niechęć zrobiła ? Pożar swój zapalała po małej iskierce, Potem mię nie jeden raz zabolało serce. Równie kiedyś i Cezar z rzeczy pewnie małej, Że mu się jakieś fochy Pompeja niezdały, Z drobnych początków, wreszcie goniący ostatnią Usiadł na kark Rzymowi i toczył krew bratnią. Ale smutne przeczucia i przeciwne losy Na te, co niemi rządzą, spuściwszy niebiosy, Idziemy w dalszą drogę, w której nas wstrzymuje Rów długi i głęboki. Kamilla wskazuje, By jej konia podano, chcąc objechać wkoło. Znowu to nasza madam przyjmie nie wesoło, Bo, sądząc sprawiedliwie, jej to należało, Na nię prawo jechania po korku spadało. Ale, gdy się nieszczęście na kogo usadzi, Tysiączne przeciwności ze wszech miar gromadzi; I tak idzie złe po złem, los z losem się łączy, Wreszcie przyjdzie najgorszy i człeka dokończy. Już i nasze nieszczęście zaczęło łańcuchem