Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Bywają wypadki, w których uznajemy tego rodzaju odpowiedź, zobaczycie później jakie. Są to - rzecz ciekawa - takie przypadki, w których nam samym może coś przyjść na myśl. Ale w przeważnej liczbie marzeń sennych energicznie zaprzeczamy śniącemu, skoro podaje, że mu się nic nie kojarzy - zapewniając go, że nieodzownie jakieś myśli muszą mu się nasuwać, i będziemy mieli słuszność. W istocie przyniesie on skojarzenie, jakiekolwiek, jakie - to jest nam obojętne. Pewnego rodzaju informacyj, które nazwaćby można historycznemi, z łatwością nam udzieli, n. p.: to wydarzyło się wczoraj (tak, jak w tych dwóch znanych nam „trzeźwych" snach), lub też: to przypomina mi niedawne zdarzenie; i w ten sposób spostrzegamy, że marzenie senne nawiązuje znacznie częściej, niż początkowo sądziliśmy, do wrażeń z dni ostat- nich. W końcu przypomni sobie śniący wydarzenia, sięgające daleko wstecz. Co do istoty rzeczy, nie macie jednak słuszności. Mylicie się, jeśli sądzicie, że przypuszczenie, iż najbliższe skojarzenie śniącego przyniesie to, czego szukamy, albo wskaże doń dro- gę, jest dowolne, mylicie się, mniemając, że skojarzenie to może być byle jakie i bez związku ze znaczeniem całości, i # oczekiwania moje są tylko wyrazem naiwności. Już raz ośnu6" liłem się zwrócić wam uwagę, że tkwi w was głęboko zakorzfr niona wiara - zresztą zupełnie nienaukowa - w swobód? i dowolność psychiczną. Lecz ustąpić ona musi przed wy1113' gardami determinizmu, który opanowuje również życie psf chiczne. Proszę uznać za fakt, że zapytanemu przyszło tylko t° jedno na myśl i nic więcej. Lecz nie przeciwstawiam jedni wiary drugiej. Owszem, da się udowodnić, że skojarzę^6' które wypowiada zapytany, nie jest dowolne, nieokreślo*1 i bez związku z tem czego poszukujemy. I tak dowiedział ZAŁOŻEŃ: IA I TECHNIKA TŁUMACZENIA 91 92 WSTĘP DO PSYCHOANAU2Y imię, któreby nie było ściśle uwarunkowane przez najbliższe okoliczności, przez właściwości badanego osobnika i wreszcie jego chwilową sytuację. Pacjent mój wątpi, więc proponuje mu, by bezzwłocznie sam uczynił tego rodzaju próbę. Ponie- waż wiem, że ów jegomość ma liczne stosunki z wszelkiego rodzaju kobietami i dziewczętami, mniemam przeto, że wybór będzie miał wielki, skoro wybierze właśnie imię żeńskie. Zga- dza się na tę propozycję. Ku memu, a raczej, ku jego zdziwie- niu nie wybucha bynajmniej lawiną imion kobiecych, lecz zachowuje jakiś czas milczenie i wyznaje potem, że przyszło mu na myśl tylko jedno imię: Albina, a prócz tego żadne. Jakie to dziwne, ale cóż wiąże się dla pana z tem imieniem? De Albin pan zna? Szczególne, nie znał on żadnej Albiny i nie zjawiły się też skojarzenia do tego imienia. Wobec tego można było przypuścić, że analiza się nie udała; ale przeciwnie, była ona już ukończona, dalsze skojarzenia były już zbyteczne. Ów jegomość miał niezwykle jasną karnację, w czasie kuracji kil- kakrotnie żartobliwie nazwałem go albinosem, byliśmy wła- śnie wówczas zajęci ustalaniem pierwiastków kobiecych w jego konstytuqi. On to sam był ową Albina, podówczas najbardziej zajmującą dlań kobietą. Również i melodje, które nam bezpośrednio wpadają na myśl, ukazują uwarunkowanie i przynależność do pewnego zakresu myśli, które mają prawo mas zajmować, mimo, że nie zdajemy sobie sprawy z ich czynności. Z łatwością możemy wtedy wskazać związek, istniejący między melodją a jej tek- stem lub jej pochodzeniem. Tu jednak zastrzegam się, że nie rozszerzam tych poglądów na ludzi rzeczywiście muzy nych, co do których nie mam przypadkowo doświadczena^ U nich muzykalna zawartość melodji powoduje, zdaje się, j wynurzenie się. Częstszy jest jednak pierwszy rodzaj, l znam pewnego młodego człowieka, którego prześladowała zresztą urocza - melodją pieśni Parysa z „Pięknej Heleny" długo, dopóki analiza nie zwróciła mu uwagi na ówczes rywalizację w jego sercu pewnej „Idy" z pewną „Heleną"- ówty"! m Skoro zatem owe swobodnie występujące skojarzeni^ w ten sposób uwarunkowane i uporządkowane w pewfl) oznaczonym związku, to słusznie możemy wywnioskować/ i skojarzenia, które związane są jedynie z wyobrażeni^ wyjściowemi, mogą być uwarunkowane przynajmniej ^ŁOŻENIA I TECHNIKA TŁUMACZENIA 93 tfffiym stopniu. Badania wykazują też, że prócz narzuconego jm związku z wyobrażeniem wyjściowem, rozpoznać tu mo- żemy jeszcze inną zależność, a mianowicie od pewnego zakre- su myśli i zainteresowań o silnym akcencie uczuciowym, t. zw. kompleksów, których współdziałanie jest w danym momencie nieznane, a więc nieświadome. Kojarzenia o tego rodzaju zależności były już przedmio- tem bardzo pouczających badań doświadczalnych, które ode- grały doniosłą rolę w historji psychoanalizy. Szkoła Wundta podała tak zw. doświadczenie kojarzeniowe, podczas którego rzuca się badanej osobie pewne słowo jako podnietę i żąda od niej w odpowiedzi możliwie szybkiej, dowolnej reakcji. Można wówczas badać przerwę, dzielącą podnietę od reakcji, oraz rodzaj odpowiedzi, podanej jako reakcję, ewentualne błędy, zachodzące przy późniejszem powtórzeniu doświadczenia i t. d. Szkoła zurychska, pod przewodnictwem Bleulera i Junga, dała wyjaśnienie reakcyj, występujących w doświadczeniach skojarzeniowych, żądając od badanych osobników wyjaśnie- nia zapomocą dalszych skojarzeń otrzymanych reakcyj, o ile uderzały swą osobliwością. Okazało się wówczas, że owe osobliwe reakcje wyznaczone były w szczególnie jasny sposób przez kompleksy osób badanych. To też zasługą Bleulera i }wiga jest rzucenie pierwszego mostu, łączącego psychologję doświadczalną z psychoanalizą. W ten sposób pouczeni, możecie powiedzieć: uznajemy teraz, że swobodne skojarzenia są zdeterminowane, a nie do- wolne, jak mniemaliśmy dotychczas. Przyznajemy też tę wła- ściwość kojarzeniom w stosunku do pojedynczych składni- ków marzenia sennego. Lecz nie o to nam właściwie chodziło, "an twierdzi, że kojarzenie ze składnikiem marzenia sennego jest wyznaczone przez nieznane nam tło psychiczne właśnie e8° składnika. To nie wydaje się nam dowiedzione