Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

3. Coś mi chodziło po głowie, parę zwrotek, tylko mniej monotonnych muzycznie niż Burza, może bardziej kolorowych i wyszukanych. W końcu powinna być myśl, że zostaje nam po wszystkim "róża mistyczna i kielich goryczy". 4. Przepraszam, ale nie wiadomo dlaczego przypomniał mi się bardzo ordynarny i genialnie plastyczny dwuwiersz Potockiego, który notuję, aby go nie zapomnieć: Napiwszy się do syta i gębą, i nosem Przez stół rzygnie towarzysz usarski bigosem. 31 maja 1. Dokończyłem tę francuszczyznę, wstawszy rano, aby zdążyć na jedenastą. No, ale to przecież nie praca prawdziwa. 2. Śniadanie z Raymond Cartier, na które go zaprosiłem z admiracji dla jego korespondencji amerykańskich do "Paris Match". Dostałem po prostu pałką w łeb. Porozumienie francusko-niemieckie to w jego koncepcji tylko 144 Maj/czerwiec 195 J początek "przyjaźni", która powinna zakończyć wszelkie względem Niemców ostracyzmy. Granice wschodnie Niemiec powinny być im zwrócone na żądanie "Europy". Czy Polska należy do Europy, to jeszcze kwestia. Powinna się do niej przyłączyć, ale w ogóle to nie jest sprawa aktualna, bo na razie Polacy są sojusznikami Rosji. Pięć milionów zamordowanych Polaków - to nie ma żadnego znaczenia wobec przyszłości. Nawet dziesięć nic by nie znaczyło. We Francji Niemcy byli wzorowi, a po wojnie, pomimo że Francuzi zgwałcili bardzo dużo Niemek - okazali najlepsze serce dla francuskich żołnierzy. Naprawdę trzymałem się stołu, aby nie zrobić jakiejś karczemnej burdy, aby nie powiedzieć, co myślę o takiej Francji i takich Francuzach, i o takiej Europie. 3. Urągałem dziś na różne wielkości, które kiedyś wstrząsały sumieniami, a których dziś czytać nie można. Myślałem o Kronikach Prusa i o Brzozowskim. Na to powiedziano mi: "No tak, ale gdyby nie było Przybyszewskiego i Brzozowskiego, których naprawdę nie sposób dziś czytać - nie byłby pan tym, czym jest." Nie wiem, czy to najlepiej dobrane nazwiska, jeśli chodzi o mnie - ale oczywiście nietrwałe książki zmieniały nieraz nie tylko ludzi, lecz i historię. l czerwca 1. Tylko listy i poprawianie tekstów do wysłania. To nie żadna praca, ale, niestety, mam teraz różne niezabawne zabiegi do dokonania, "aby żyć". 2. Komizm wiewiórek, które służą na dwóch łapkach, złożonych jak ręce bigotek nad białym brzuszkiem. I ruszają pyszczkami, jakby szeptały jakieś pacierze. 3. Jakiś pan w nieokreślonym starszym wieku, myślę, że w "early sixties", zamieszkały w tej co ja kamienicy - schodzi na dół codziennie koło 10-ej rano i czeka czasem w hallu na dole, czasem przed bramą na pocztę, która nie przychodzi wcześniej niż o 10.30, a najczęściej dopiero koło 12-ej. To Czerwiec 1951 145 niemożliwe, żeby prowadził tak ważną korespondencję, albo żeby od dwu lat czekał bezskutecznie na jakiś określony list. Po prostu oczekuje swego listu z bajki, owego listu, który "wszystko wyjaśni" i który oczywiście nie nadejdzie nigdy. 4. W przyjaźni musimy zawsze wychodzić z tego samego co nasz przyjaciel punktu wyjścia, jak to się mówi, "wchodzić w niego". Jeżeli jesteśmy obiektywni - już to nie tylko nie jest miłość, ale i nie przyjaźń. 5. Rozmowy o światopoglądach są prawie tak samo nieprzyzwoite jak zwierzenia miłosne wobec osób trzecich. Dzisiaj przeszedłem taką torturę, zapomniawszy, że przybyły niedawno i dziś spotkany rodak - to taki bogoiskatiel-perypatetyk. Jest on twórcą w dziedzinie, w której nie jestem znawcą. Ale nie wierzę, aby te jego twory były naprawdę coś warte. Musi to być druga klasa, jak wszyscy prawie tacy ludzie. 2 czerwca 1. Upał obłędny, w którym dopiero po południu zorientowałem się, kiedy położywszy się na łóżku - nie mogłem się podnieść. Nic nie robiłem. 2. Wieczór z Ukraińcami. Dawniej - to zawsze miało jakieś prawie symboliczne znaczenie - dzisiaj te wszystkie historyczne sprawy tak zmalały, że mogę powiedzieć - wynudziłem się z Litwinami czy Czechami bez obawy, że wezmą mnie za nacjonalistę. To jednak już jest coś. Co nie znaczy bynajmniej, że wiemy, jak będzie wyglądała nasza strona Europy i czy już się narodził ten "człowiek kosmiczny", za którego podawał się Czesio Świrski. 3. Wittlin mówi, że nie może pisać o Amerykanach, bo ich nie czuje, tak jak czuł i czuje np. wszystkie odmiany Polaków, tak że ich przekonania polityczne mógł odczytać z ich tonu mowy albo z ich słownika. Ma on rację z punktu widzenia proustowsko wielkiej literatury i ja mam te same co on skrupuły. Ale z drugiej strony ludzie Balzaka nie są bynajmniej tak 146 Czerwiec 1951 zróżniczkowani, nie ma w nich nic z owych proustowskich finezji, można by nawet powiedzieć nic francuskiego, nic takiego, co by nie było zrozumiałe dla cudzoziemców. Można więc pisać nie znając różnych finezji środowiska, ale mając wizję człowieka. Pod warunkiem oczywiście, że się jest Balzakiem. 4. Jedną z oznak geniuszu Boya była zupełna świeżość w doznawaniu wrażeń, prawie dziecinne zdumienie i zainteresowanie, z jakim słuchał w teatrze arcydzieł literatury, tak jakby nigdy o nich przedtem nie słyszał. Dlatego niektóre jego zachwyty nad Zemstą np., Dziadami czy Wyzwoleniem, bynajmniej zresztą nie bezkrytyczne - były odkryciem ich na nowo, jakby umieszczeniem w innym świecie, w którym nie postała noga profesorów literatury i zawodowych krytyków. Ten sceptyk, prześmiewca, nawet bluźnierca - miewał formuły zachwytu, za które można było oddać tomy patriotycznych panegiryków. 3 czerwca 1. Pisałem i nie skończyłem pisać projekt memoriału o opiece nad kulturą dla Free Europę, który opracowuje Roman Micha-łowski. Byłoby to coś - gdyby coś z tego miało wyniknąć. Ale najpewniej nic z tego nie będzie. 2. Roman Maciejewski, który spędził parę lat w Szwecji, opowiada o cudach opieki społecznej w tym kraju. Każdy obywatel po 60 roku życia dostaje emeryturę rządową - pomoc lekarska i lekarstwa są darmowe. Można by pomyśleć: raj na ziemi