Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Powiedziałabym raczej, że zwęglone. Masz jednak rację; kiedy ciało ulega spaleniu, czasami nie udaje się pobrać krwi z naczyń krwionośnych. Pod wpływem wysokiej temperatury krew gęstnieje, tworząc coś, co Nelson nazywa "krwistym ciastem". Zazwyczaj taka krew nie nadaje się do analizy, więc próbki trzeba uzyskać w inny sposób. - No to skąd on je bierze? Przecież nie może ich zamówić, jak pizzy. Im bardziej makabryczny był temat rozmowy, tym częściej wkradał się do niej czarny humor, będący swojego rodzaju mechanizmem obronnym. - Najczęściej krew daje się wycisnąć z silnie ukrwionych narządów, jak wątroba, nerki czy płuca. W skrajnych przypadkach, takich jak ten, uzyskuje się ją ze szpiku kostnego. - Wszystko pięknie, ale czy to badanie coś nam dało - Lancaster miał we krwi dwa i dziewięć dziesiątych promila alkoholu. Benton gwizdnął przeciągle. - Chłopcy nieźle się bawili przy tym pokerku. - Podejrzewam, że Lancaster po powrocie do domu pił dalej. Organizm zaczyna metabolizować alkohol zaraz po zakończeniu picia, a nawet jeszcze w jego trakcie. Jeśli w chwili zgonu poziom alkoholu we krwi Lancastera wynosił prawie trzy promile, to wcześniej musiał być wyższy. - Czyli - zaczął Benton - Lancaster wraca do domu, pijany i agresywny. Wszczyna kłótnię z żoną, wychyla jeszcze kilka głębszych. Zaczyna się awanturować. Uderza żonę tak, by nie pozostawić śladów ani sińców. Ona nie pozostaje mu dłużna, więc on wyciąga pistolet i zaczyna jej grozić. Anna Lancaster, w obawie o swoje życie, odbiera mu broń. Obrona konieczna, jak drut. - Nie byłabym tego taka pewna, Hal. - No dobrze, przekonaj mnie, że masz rację - prowokował ją Benton. - Działanie w obronie koniecznej ma miejsce w sytuacji, kiedy ofiara jest przekonana, że jej życie jest zagrożone w tym konkretnym momencie. Nie może zabić swojego oprawcy z powodu czegoś, co miało miejsce w przeszłości, ani czegoś, co być może dopiero nastąpi. To nie wystarczy. Lancaster musiała uważać, że niebezpieczeństwo groziło jej dokładnie w tej samej chwili, kiedy zabiła męża. - Mów dalej - zachęcał Benton. - Z tego wynika, że jeśli w momencie, w którym padł śmiertelny strzał, a ofiara była niezdolna do jakiegokolwiek działania, nie mogła stanowić bezpośredniego zagrożenia dla zabójcy. -Zgoda. - We krwi Lancastera wykryto prawie trzy promile alkoholu. W takim stanie nikt nie utrzymałby się na nogach. Oznacza to - ciągnęła Kathryn - że Anna Lancaster zabiła człowieka, który był tak pijany, że nie ma mowy, by mógł stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Co więcej, gdyby chciała, mogła w każdej chwili uciec. - Jesteś pewna? - Wystarczająco, by uznać, że nie unikniemy procesu. Spytam jeszcze Nelsona, jak mocno pijany jest człowiek z trzema promilami alkoholu we krwi. Myślę jednak, że i bez tego znam odpowiedź. Jeśli się mylę, w każdej chwili można będzie zmienić decyzję. - A co z pistoletem? - Przecież już sam to powiedziałeś. Lancaster odebrała broń mężowi. Jak więc mógł stanowić dla niej zagrożenie, skoro to ona miała broń w ręku? Anna Lancaster zabiła półprzytomnego człowieka, który nie byłby w stanie wyrządzić jej jakiejkolwiek krzywdy. Nie pozostaje nam nic innego, jak oskarżyć ją o zabójstwo pierwszego stopnia. Benton spojrzał na nią. - Zgadzam się z tobą. * * * Kathryn przejrzała się w dużym, stojącym lustrze. - Emmo, mogłabyś przyjść tu na chwilę? - krzyknęła. - Jestem w łazience, mamo - odpowiedziała Emma. - To naprawdę ważne - Kathryn nie dawała za wygraną. Emma, ubrana w piżamę, weszła do sypialni matki. - No dobra, o co chodzi? - spytała z irytacją w głosie. - Jeśli spóźnię się do szkoły, tym razem to będzie twoja wina. - Jak wyglądam? - spytała Kathryn, obracając się na wszystkie strony, by Emma mogła ocenić granatowy żakiet, spódnicę w kratę i buty na niskim obcasie. Emma zmarszczyła nos i zamyśliła się. -Nie, mamo, to do ciebie nie pasuje. Wyglądasz jak babcia. Kathryn westchnęła. - Też mi się tak wydawało. Dziękuję, kochanie, przebiorę się w coś innego. Wracaj do łazienki i skończ się myć. Ale najpierw daj mi buziaka. - Szkoda, że nie idzie mi to tak dobrze, jak w weekend - powiedziała Kathryn na głos do siebie. - W soboty i niedziele muszę tylko dobrać dżinsy i koszulę. - Rozebrała się, powiesiła ciuchy na wieszaku, zdjęła buty i zajrzała do szafy. Po chwili namysłu zdecydowała się na czarny wełniano - gabardynowy kostium z białą popelinową koszulą i czarne skórzane pantofle