Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Przydzielone? Podoba mi się to słowo. Ale czy na pewno? Nie radziłabym ci wciągać mnie ponownie w taką aferę, jak tamta instalacja na Trundomoux. Złapał palec, którym z oburzeniem w niego celowała, i ponad zastawionym stołem przyciągnął do ust jej dłoń. Znajoma pieszczota obudziła znajome wrażenia głęboko w lędźwiach, więc by zneutralizować jej efekt, próbowała wywołać w sobie gniew na jego metody. Dokładnie w tej samej chwili rozległo się brzęczenie komunikatora. Z lekkim rozdrażnieniem Lanzecki podniósł do ucha naręczny aparat, by odebrać wezwanie. - Miałem poinformować cię, kiedy nadejdą raporty z placówek przeprowadzających wstępne testy. - Urządzenie przekazało metalicznie zniekształcony głos Traga. - Jacyś interesujący kandydaci? Chociaż Lanzecki zadał to pytanie tonem obojętnym, nawet znudzonym, dziwnie skupiony wyraz jego twarzy zaalarmował Killashandrę. Udała, że nie przerywa jedzenia i przez grzeczność nie słucha rozmowy, jednak jej uwagi nie umknęła nawet jedna sylaba odpowiedzi Traga. - Czterech agronomów, endokrynolog z Thety, dwóch ksenobiologów, fizyk - specjalista od spraw atmosfery, trzech byłych robotników przestrzennych. - Killashandra zauważyła lekkie rozszerzenie oczu Lanzeckiego, które odczytała jako wyraz zadowolenia. - I cała reszta, która nie otrzymała rekomendacji od testujących. - Dzięki, Trag. Lanzecki skinął głową w stronę Killashandry, by dać znak, że rozmowa została zakończona, po czym zajął się talerzem malvańskiej fasoli. - O co chodzi w tym zadaniu na Ofterii? Kiepskie wynagrodzenie? - Wręcz przeciwnie, honorarium za tę instalację wynosi dwadzieścia tysięcy kredytów. - I do tego opuściłabym Ballybran. Killashandra z pożądaniem myślała o swobodzie, jaką dałaby jej taka suma. - Nie uzyskałaś jeszcze tego zlecenia, Killa. Doceniam twoją gotowość, ale są pewne kwestie, które zarówno Cech jak i konkretna osoba musi wziąć pod uwagę. Nie działaj pochopnie. - Lanzecki mówił szczerze. Nie spuszczał wzroku z Killashandry, a pełna powagi zmarszczka nad brwiami podkreślała jego ostrzegawczy ton. - Podróż do systemu ofteriańskiego trwa długo. Byłabyś z dala od Ballybranu przez ponad rok... - Tym lepiej... - Mówisz to teraz, kiedy jesteś pełna kryształowego rezonansu. Ale nie zapomniałaś chyba jeszcze Carrika. Na te słowa przeleciały jej przez głowę wspomnienia pierwszego śpiewaka kryształu, jakiego poznała: Carrik śmiejący się podczas kąpieli w morzu na Fuerte, potem Carrik targany gorączką rozłąki, wreszcie bezwładne ciało człowieka zaatakowanego przez falę dźwiękową. - Nie wątpię, że w swoim czasie i ty to odczujesz - rzekł Lanzecki. - Wszyscy śpiewacy, jakich znałem, próbowali poznać granice wytrzymałości symbionta i samych siebie. Główną wadą zadania na Ofterii jest to, że stracisz wszelki rezonans ze swoimi obecnymi złożami. - Tak jakby było tam cokolwiek naprawdę wartościowego - prychnęła z obrzydzeniem Killashandra. - Różowy nikogo nie interesuje, a błękitny wyczerpał się po dwóch dniach cięcia. Nawet biała żyła rwie się i uskakuje. Wycięłam już najlepszy surowiec z dostępnego złoża. Przy moim szczęściu gigawicher zrobił pewnie kompletną kaszę z działki. Stanowczo nie zamierzam spędzać następnych trzech tygodni na poszukiwaniach z łopatą i wiaderkiem. Podkreślam: nie zamierzam. Nie dla białego kryształu. Dlaczego dział badawczy nie może zaprojektować skutecznej przenośnej koparki? Lanzecki przekrzywił lekko głowę. - Dział badawczy stwierdza z naciskiem, że każda z dziewięciu skutecznych, przenośnych i trwałych - znacząca pauza - koparek, sprawdzonych już w warunkach roboczych, powinna wykonywać zadanie, do którego została zaprojektowana... ale nie w rękach śpiewaka kryształu. W opinii działu badawczego jedyne urządzenia, z którymi może sobie poradzić śpiewak ze względu na swe techniczne umiejętności, to jego piła i jego sanie, a w tej kwestii inżynier lotów podał ci już odpowiedni paragraf i podpunkt. Zgadza się? Co prawda Rybak ma odmienne zdanie. Killashandra przyglądała się Lanzeckiemu przez kilka chwil, a potem przypomniała sobie, że powinna pogryźć to, co ma w ustach