Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Syn mecenasa KroDskiego, Tadeusz, zwany pr^ez przyjacióB Tygrysem, {yd po ojcu, filozof, przyjaciel Qzeskiego filozofa Patoki, jak najjawniej swoje my[lenie 'Wyprowa. dzaB z prywatnych urazów i nienawi[ci. W Warszawje podziemnej widziaB dalszy cig tej samej mentamoŁc{ sprzed 1939 roku, która przyczyniaBa mu cierpjen ^e smutkiem czy raczej melancholi kogo[, kto wie t\a pewno 41 to, czego inni nie chc wiedzie, przepowiadaB najstraszliwsze nieszcz[cia, do których ta mentalno[ nieuniknienie musiaBa doprowadzi. Co mnie do niego przycigaBo? Wymiar zjawisk. U nikogo poza nim nie znajdowaBem tak rozbudzonej wyobrazni historycznej, któr sBusznie si szczyciB. Ta wyobraznia mogBa by tylko tragiczna. Chcieli powróci do stanu sprzed wojny, jakby komory gazowe i krematoria mogBy by jedynie epizodem, a nie woBaBy o pomst do nieba. A woBaBy tak skutecznie, |e sprowadziBy najazd Persów. O Persach KroDski zabraniaB sobie i innym my[le i mówi. Nie sdz, |eby miaB co do nich zBudzenia, ale nie wolno byBo rozdra|nia siebie gniewem na nieuniknione. Tutaj byB punkt naszej niezgody. Nieszcz[liwy z powodu wyrzutów sumienia, bo zmuszaBem siebie do szlachetnych uczu, potrzebowaBem [witokradczego, brutalnego aktu, a nie zdobyBbym si na to, gdyby nie jego wpByw. OdciBem trzymajca mnie martwa ^k przeszBo[ci i od "wtedy, ód 1^43_roku. datuje si rnojawewrictr|na woBno[, a tym samym mo|no[ poezji innej ni| bezustanny lament nad przegran honoru. Jak zwykle jednak brak mi byBo konsekwencji, czego si nie wstydz, bo ten brak sprzyjaB memu umysBowi. Wbrew zaleceniom KroDskiego, nie wzbraniaBem si ani my[le, ani mówi o Persach. I O skBadzie nasion Hosera (najwiksza warszawska 'firma ogrodnicza) na Okciu mógBbym du|o opowiedzie, a zwBaszcza o przypadkowym towarzystwie, które tam si zebraBo 13 sierpnia 1944 roku. Wyobrazi sobie trzeba du|y nie wykoDczony budynek (tamte okolice Warszawy miaBy ich niemaBo z chwil wybuchu wojny, czyli miasto rosBo), stojcy prawie w szczerym polu, z jednej tylko strony górujcy nad jak[ niby uliczk z maBymi domkami