Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Dopiero kiedy Anne poinformowała męża, że w Starym Testamencie nie ma mowy o tym, że ojcowie powinni godzić się z tym, że ich córki zostają artystkami, Jeremy zorientował się, że Alistair dość dowolnie interpretuje świętą księgę. Sir Arthurowi dopiero wtedy zaparło oddech, kiedy książę Walii podał rękę jego najmłodszej córce. A jego prośba, aby Maggie zjawiła się w pałacu Kensington w poniedziałek, omal nie przy prawiła jej ojca o atak apopleksji. Alistair pomógł mu usiąść, a wzruszony sir Arthur powtarzał bezustannie: - Jego książęca wysokość książę Walii, jego książęca wysokość książę Walii prosił moją córkę, aby spotkała się z nim w ponie działek rano. Czy słyszałeś to, Alistair? Słyszałeś? - Słyszałem. - Zięć poklepał go po ramieniu. - Słyszałem. Nawet Anne była pod wrażeniem tej sceny. Była przerażona przekraczając progi galerii widać było, że spodziewa się tam zastać tłum półnagich, odurzonych opium dzikusów. Zobaczyła elegancko ubranych londyńczyków wielu z nich mieszkało w tej samej, co ona, ekskluzywnej dzielnicy. No i obrazy! Nie było ubranych w garnitury mężczyzn, którzy grają w karty na trawie w towarzystwie nagich kobiet. Nie było baletnic ani prostytutek żadnych szokujących scen, w których lubowali się współcześni artyści. Anne znała to wszystko z lektury. Obrazy Maggie były pejzażami, portretami dzieci lub zwyczajnie wyglądających ludzi. Anne patrzyła na nie ze zdumieniem. Nie było w nich nic szoku jącego. Były bardzo przyjemne dla oka. Może niesłusznie potępiała decyzję Maggie? Może miała niewłaściwe wyobrażenie o świecie sztuki? Jeremy obserwował ją z zainteresowaniem. Podobnie jak Maggie, Anne nie umiała ukryć swoich uczuć. A wrażenie, jakie zrobił na niej widok siostry w towarzystwie syna królowej, było równie silne jak u sir Arthura. Jedynie Jeremy był bardziej pod wrażeniem tego, co stało się później - widoku Maggie w ramionach narzeczonego - niż. ad miracji księcia Walii dla jej sztuki. Co prawda Maggie nie wyglądała na zadowoloną z tej sytuacji, krzyczała, aby de Veygoux ją puścił. Trudno było jednak powiedzieć, jak dalece była nieza dowolona. Anne podeszła do siostry i coś do niej mówiła, na tyle cicho. 291 290 PATRICIA CABOT PORTRET że Jeremy nie słyszał ani słowa. Sanjay nadal usiłował mu wytłumaczyć, dlaczego księżniczka postanowiła go tu odszukać. Nie było to przekonujące wyjaśnienie. Widać było wyraźnie, że Usha pragnęła tylko wprawić go w zakłopotanie i wywołać litość dla siebie. Rzeczywiście, pomimo wielkiej urody, wyglądała żałośnie, wpatrując się w niego swoimi ogromnymi oczami. Ale wszyscy artyści, których Jeremy spotkał przedtem w domu, w którym Maggie miała swoją pracownię, patrzyli na nią z za chwytem i wymieniali szeptem uwagi. Pewnie chcieliby mieć taką modelkę. Maggie i Anne siedziały już razem na kanapie, a Berangere Jacquard miała taką minę, jakby to była jej wyłączna zasługa, a nie Jeremy'ego. - Sanjay - powiedział Jeremy z ciężkim westchnieniem. naprawdę nie jest właściwa pora. To - Rozumiem - tłumaczył się Sanjay. - Muszę jednak spytać po raz ostatni. Czy książę na pewno nie ma zamiaru poślubić księżniczki? - Oczywiście, że nie - Jeremy patrzył na niego zdumiony. Powtarzam to już od roku. Nic się przez ten czas nie zmieniło. - Tak myślałem - powiedział Sanjay. - Chciałem mieć tylko pewność.... - Jedziecie teraz do Indii? - spytał Jeremy z nadzieją w głosie. - Tak - odparł Sanjay. - Wracamy do Indii. Ale przedtem... Sanjay nie dokończył zdania, widząc wyraz oczu Jeremy'ego. Ale książę nie patrzył teraz na tłumacza. Zapomniał o nim. Patrzył na obraz, który przedtem zasłaniał sobą Sanjay. Doznał szoku na widok swojej postaci, prawie naturalnej wielkości. Nie rozumiał, dlaczego ten obraz wywarł na nim tak wstrząsające wrażenie. Może dlatego, że przedstawiona była na nim chwila, którą, jak myślał, dzielił tylko z jedną osobą. A ta osoba wystawiła to na widok publiczny. Jeremy dokładnie pamiętał uwidoczniony na portrecie moment kiedy pięć lat temu wychodził z sypialni Maggie, a ona spytała go, dokąd idzie. Do diabła, odpowiedział. A wtedy Maggie wypowiedziała słowa, które pamiętał przez te długie lata: Pozdrów go ode mnie. Cała Maggie. Ile dziewczyn umiałoby zachować spokój w takich 292 okolicznościach? Byłyby zaszokowane, a Maggie uśmiechnęła się tylko i poprosiła, żeby pozdrowił od niej diabła. I czy nie na tym właśnie polegała cała działalność Jeremy'ego w Indiach? Czy nie na pozdrawianiu od niej diabła? A ona unieśmiertelniła tę chwilę, utrwaliła ją w kolorze, aby wszyscy mogli to zobaczyć. Każdy szczegół, począwszy od tego cynicznego wyrazu twarzy, a skończywszy na skąpanych w po świacie księżycowej wrzosowiskach, na których pasły się konie jego wuja