Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

PracowaB w ambulatorium na bloku 28 przy opatrunkach. Pózniej zostaB yertreterem na bloku 5, mBodocianych, u blokowego BaltaziDskiego, nastpnie po ^ utworzeniu obozu cygaDskiego dostaB si tam jako kanty-niarz wraz z przyjacielem pochodzcym z tego samego, co on, miasta. Kantyna, do[ dobrze zaopatrzona jak na stosunki obozowe, byBa doskonaBym interesem na cygaDskim obozie. Cyganom w zasadzie wolno byBo mie swoje prywatne mniej lub wicej warto[ciowe mienie. Na to wBadze zezwoliBy, dajc pozory normalnego |ycia, tyle |e skoszarowanego. Kantyna prosperowaBa niezle. Mo|na byBo kupi 261 w niej ró|nego rodzaju specjaBy, poczwszy od [limaków czy kiszonych buraków lub nadpsutej saBatki, skoDczywszy na grzebieniach, papierze toaletowym czy  Matoni Wasser"] Mo|na byBo kupi, ale trzeba byBo mie marki. Cyganie, co mieli, ju| zd|yli wyda. Wiadomo byBo, |e niektórzy posiadali zBoto, bi|uteri. W kantynie nie wolno byBo co " prawda za to nic kupi, ale kantyniarz miaB marki, mo|na "U wic byBo jako[ doj[ z nim do porozumienia. Có| warte byBy kosztowno[ci, kiedy dzieciom chciaBo si je[, bodaj skwa[niaB saBatk, skoro porcje lagrowe byBy niewystarczajce. Poza cygaDskim obozem marek byBo sporo, gdy| wizniowie otrzymywali je oficjalnie z domu. Równie|  Kanada" dostarczaBa wikszych ilo[ci marek, niezbyt chodliwych poza cygaDskim obozem. Majc wic  gBow na karku", mo|na byBo zrobi dobry interes. Jurek, jak si okazaBo, miaB gBow nie od parady. Kantyna prosperowaBa, interes szedB. Ze zgromadzonymi bByskotkami jednak trzeba byBo co[ zrobi, |eby przedstawiaBy znowu jak[ warto[. Przez druty wic szedB handel wymienny. Ssiadujcy z cygaDskim obóz mski, jak i nasz rewir, co prawda cygaDskiego zBota nie potrzebowaB, bo miaB swoje z  Kanady", potrzebne byBy natomiast papierosy, których nie mogli nastarczj^ w dostatecznej ilo[ci handlujcy z wizniami niektórzy cywile, jako |e towar byB stosunkowo tani, wic niezbyt opBacalny. O wódk byBo Batwiej, bo byBa w cenie. Tote| z cygaDskiej kantyny wdrowaBy przez druty caBe kartony papierosów na odcinki D i F, w zamian z tych|e obozów przelewaBa si wódka czy spirytus na rce obrotnych kan-tyniarzy. Potrzeby cygaDskiego- obozu byBy jednak olbrzymie. {arcia dostarczaBa kuchnia. Nie brukiew czy zup z pokrzyw! Ta byBa dla zwykBych [miertelników! W magazynach kuchni byBy prowianty odebrane transportom idcym do gazu: sardynki, czekolada, pomaraDcze, konserwy dodatkowe zaopatrzenie dla SS. Nie dla zwykBych [miertelników. Dla szar|y i ich rodzin. Obrotni szefowie kuchni cz[ z tego przehandlowywali za zBoto i dolary wypróbowanym wizniom, majcym  ftBow na karku". W libacjach zreszt te| uczestniczyli. W ten sposób odnosili podwójn korzy[. Co sprzedali, to zjedli. A |e wódki wci| byBo maBo, wic jej dostarczali  nie za darmo oczywi[cie. 262 Rapportfuhrer co[ zwchaB. Trzeba go byBo zatem uro-ujC. Ostatecznie cygaDski obóz to nie obóz koncentracyjny. jramilienlager! Co prawda s tutaj te| i wizniowie na funkcjach. Ba! Ale bez nich nie byBoby tu tych wielu przyjemno[ci. Oni mieli  gBowy na karku" i, co najwa|niejsze, byli dyskretni. Nie donios, bo sami by wpadli. Jak si Vju| zabrnBo, trzeba brn dalej. Ryzyko popBaca. Plagge jeszcze trzy lata temu z zimn krwi pastwiBby si nad takim marnym wizniem jak Jurek