Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

ll 98 S TANISŁAW LEM dnienie w probówce, czy w sposób bardziej obiegowy - nie obchodzi mnie to wcale. - Och, nie, nie są z tego samego materiału! - A z jakiego? - Proszę wybaczyć, to tajemnica produkcyjna. - Kim pan jest? Winda stanęła. Inżynier otworzył drzwi, ale Pirx, czeka- jąc na odpowiedź, nie ruszył się z miejsca. - Chodzi panu o to, czy jestem projektantem? Nie. Pra- cuję w dziale public relations. - I jest pan kompetentny, by odpowiedzieć mi na kilka pytań? - Naturalnie, ale chyba nie tu? Ta sama sekretarka wprowadziła ich do dużego pokoju konferencyjnego. Za długim stołem stały dwa rzędy foteli w idealnym ordyn- ku. Siedli u końca owego stołu, tam gdzie leżała otwarta tecz- ka z umowami. - Słucham pana - rzekł McGuirr. Popiół spadł mu na spodnie, zdmuchnął go. Pirx zauważył, że inżynier ma prze- krwione oczy i nadmiernie równe zęby. Sztuczne - pomy- ślał. - Udaje młodszego, niż jest. - Czy ci, którzy... nie są ludźmi, zachowują się jak lu- dzie? Spożywają posiłki? Piją? - Tak. - Po co? - Aby złudzenie było zupełne. Dla otoczenia, rzecz oczy- wista. - Więc muszą się potem tego. . . pozbywać? - No, tak. - A krew? - Proszę? - Czy mają krew? Serce? Czy krwawią - zranieni? ROZPRAWA 99 - Mają. . . pozory krwi i serca - powiedział Mc Guirr, dobierając słów z wyraźną ostrożnością. - Co to znaczy? - Że tylko dobry specjalista-lekarz, po wszechstronnym badaniu, mógłby się zorientować. . . - A ja nie? - Nie. Oczywiście, wyłączając zastosowanie jakichś spe- cjalnych urządzeń. - Rentgena? - Pan jest domyślny! Ale nie będzie go pan miał na po- kładzie. - Tego nie wymyślił żaden fachowiec - rzekł spokoj- nie Pirx. - Mogę mieć tyle izotopów ze stosu, ile zechcę, no i muszę też mieć na pokładzie aparaty do defektoskopii; rent- gen całkiem mi więc niepotrzebny. - Nie mamy zastrzeżeń co do tej aparatury, o ile zobo- wiąże się pan nie używać jej do żadnych innych celów. - A jeżeli się nie zgodzę? Mc Guirr westchnął i dusząc cygaro w popielniczce, jak- by nabrał do niego nagle obrzydzenia, rzekł: - Komandorze. . . pan stara się to nam utrudnić, jak się tylko da! - To prawda! - serdecznie odparł Pirx. - Więc oni mo- gą krwawić? - Tak. - I to jest krew? Także pod mikroskopem? - Tak, to jest krew. - Jakeście to zrobili? - Imponujące, nie? - Mc Guirr uśmiechnął się szeroko. - Mogę panu powiedzieć tylko bardzo ogólnikowo: zasada gąbki. Podskórnej, specjalnej gąbki. - To ludzka krew? - Tak. 100 S TANISf.AW LEM - Po co? - Na pewno nie po to, aby wywieść w pole p a n a. Pro- szę zrozumieć, przecież nie dla p a n a uruchomiona została produkcja kosztem miliardów dolarów! Oni muszą wyglądać tak, być tacy, aby w żadnych okolicznościach nikomu z pasa- żerów czy innych ludzi nie przyszło nawet do głowy podej- rzewać. . . - Chodzi o uniknięcie bojkotu waszych "produktów "? - O to też. No i komfort, o wygodę psychologiczną. . . - A pan potrafi ich rozróżnić? - Tylko dlatego, że ich znam. No. . . są sposoby. . . gwał- towne. . . ale przecież nie będzie pan używał siekiery ! - Pan mi nie powie, czym oni się różnią od ludzi pod względem fizjologicznym? Oddychanie, kaszel, rumieńce. . . - Ach, to wszystko zostało zrobione. Są różnice, pewne, ale powiedziałem już panu: poznałby się na nich tylko Iekarz. - A pod względem psychicznym? - Mózg mają w głowie! To nasz największy triumf!- rzekł Mc Guirr z prawdziwą dumą. - "Inteltron" umiejsca- wiał go dotychczas w kadłubie, bo był zbyt wielki. Dopiero my pierwsi przenieśliśmy go do głowy! - Powiedzmy, drudzy : pierwsza była Natura. :. - Cha, cha! No, więc drudzy. Ale szczegóły są tajemni- cą. To multistat monokrystaliczny, z szesnastoma miliardami elementów dwójkowych! - A czy to, do czego są zdolru, także jest tajemnicą ? - Co pan ma na myśli? - Na przykład to, że mogą kłamać. . . w jakim zakresie mogą kłamać. . . że mogą utracić panowanie nad sobą, więc i nad sytuacją. . . - Owszem. To wszystko możliwe. - Dlaczego? - Dlatego, że to nieuniknione. Wszelkie, mówiąc obra- zowo - hamulce, wprowadzane w sieć neuronową czy kry- ROZPRAWA I ţ I staliczną, są względne, są do pokonania. Mówię to, bo pan powinien znać prawdę. Zresztą, jeśli choć trochę zna pan lite- raturę przedmiotu, wie pan, że robot, który by zarazem umy- słowo dorównywał człowiekowi, a nie był zdolny do kłam- stwa czy oszukiwania, jest czystą fkcją. Można produkować albo pełnowartościowe równoważniki człowieka, albo mario- netki. Trzeciej drogi nie ma. - Istota zdolna do pewnych czynów, tym samym musi być zdolna do innych czynów, tak? - Tak. Oczywiście, to jest nierentowne. Na razie przy- najmniej. Psychiczna wszechstronność, nie mówiąc nawet o człekokształtności, potwornie kosztuje. Modele, które pan dostaje, są wytworzone tylko w bardzo nielicznych prototy- pach -jako nieopłacalne. Kosztjednego jest większy od ko- sztu naddźwiękowego bombowca! - Co pan mówi! - Oczywiście, wliczywszy koszty wszystkich badań, które budowę poprzedziły. Będziemy te automaty oferowali produkowane, być może, z taśmy; i pewnie je nawet udosko- nalimy, chociaż to już chyba niemożliwe. Dajemy panu to, co mamy najlepszego. Utrata więc panowania nad sobą, jakieś załamanie się, chociaż nie do wykluczenia, będzie z reguły mniej prawdopodobne aniżeli u człowieka w tej samej sytuacji ! - Czy były robione takie doświadczenia? - Oczywiście! - I ludzie stanowili próby kontrolne? - Było i tak. - Sytuacje katastrofalne? Grożące zagładą? - Właśnie takie. - A rezultaty? - Ludzie są bardziej zawodni. - A jak z ich agresywnością? - Chodzi panu o ich stosunek do człowieka? - Nie tylko. 102, STANISŁAW LEM - Może pan być spokojny. Mają wbudowane specjalne inhibitory, tak zwane układy wyładowania wstecznego, amor- tyzujące niejako potencjały agresji. - Zawsze? - Nie, to niemożliwe. Mózg jest układem probabilistycz- nym, nasz także. Można w nim zwiększać prawdopodobień- stwo określonych stanów, ale nigdy nie ma się całkowitej pew- ności. Mimo to - i pod tym względem przewyższają czło- wieka ! - A co się stanie, jeśli będę próbował strzaskać które- muś głowę? - Będzie się bronił. - Czy będzie usiłował mnie zabić? - Nie, ograniczy się do obrony. - A jeśli jedyną możliwością obrony będzie atak? - Wtedy żaatakuje pana. - Proszę mi dać te umowy - powiedział Pirx