Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
On sporządził pierwszą mapę helikońskiego globu, umieściwszy Ottassaal, jak wówczas zwano nasze miasto, w środku mapy, on też nazwał kometę. Było to tysiąc osiemset dwadzieścia pięć lat temu - jeden Wielki Rok. Powrót komety dowodzi, że my krążymy wokół Freyra tak samo, jak kometa, i że z tego zbliżenia wyjdziemy najwyżej leciusieńko osmaleni! Król ważył coś w myślach. - Dajesz mi odpowiedź nauki, tak jak Sartoriirwrasz. Musi być również jakaś odpowiedź religii na moje pytanie. KaraBansita przygryzł kostkę palca. - Co ma Święte Cesarstwo Pannowalu do powiedzenia na temat Freyra? Ze względu na Akhę Pannowal boi się wszelkich zjawisk niebieskich, dlatego uczynił z komety po prostu straszaka na ludzi. Znów ogłasza święte halali, żeby usunąć fagorów spośród nas. Kościół argumentuje, że jeśli wyrżniemy te pozbawione duszy istoty, to zaraz klimat się ochłodzi. Jednak, o ile dobrze rozumiem, w latach lodu Kościół utrzymywał, że też same bezbożne fagory sprowadziły mróz. Więc w tej koncepcji buakuje logiki, jak w każdej koncepcji religijnej. - Nie nadużywaj mojej cierpliwości. Kościół w Borlien - to ja. - Wybacz, Wasza Królewska Mość. Po prostu mówię prawdę. Jeśli ona Was obraża, odpraw mnie, tak jak odprawiłeś Sartoriirwrasza. - Wspomniany twój przyjaciel był za wybiciem fagorów do nogi. - I ja, Panie, jestem za tym, chociaż sam się nimi wysługuję. Jeśli mi wolno znów powiedzieć prawdę, to niepokoi mnie Wasza słabość do ancipitów. Ale ja bym ich nie zabijał z jakichś głupich religijnych powodów. Zabijałbym, bo one są odwiecznym wrogiem ludzkiej rasy. Orzeł Borlien walnął dłonią w poręcz tronu, aż kanclerz nowicjusz podskoczył. - Dość tego. Gadasz od rzeczy, zuchwały gęgaczu. KaraBansita skłonił głowę. - Wasza wola. Panie. Władza poraża głuchotą tych, którzy nie chcą słuchać. To nie ja, Panie, lecz Wy sami nazwaliście siebie głupcem. Dlatego że możecie spiorunować wzrokiem, nie potraficie się uczyć. Na tym polega Wasze nieszczęście. Król powstał. Kanclerz nowicjusz skulił się za tronem. KaraBansita tkwił 28 nieporuszony, tylko na twarz wystąpiły mu białe plamy. Wiedział, że przebrał miarkę. Lecz JandolAnganol wskazał na skurczonego kandydata na kanclerza. - Dość mam ludzi, którzy płaszczą się ze strachu przede mną, jak len tutaj. Doradź mi lepiej niż mój doradca, a zostaniesz kanclerzem - z pewnością równie irytującym, jak twój przyjaciel i poprzednik. Żeniąc się powtórnie, poślubiając córkę Sayrena Stunda, władcy Oldorando, umocnię więzy mojego królestwa ze Świętym Cesarstwem Pannowalu, co będzie źródłem naszej siły. Za to CSarr będzie ode mnie wymagał, abyśmy się pozbyli rasy ancipitalnej, tak jak to czyni Pannowal. Borlien cierpi na brak żołnierzy, więc potrzebujemy fagorów. Czy twoja nauka znajdzie sposób na podważenie edyktu C'Sarra? - Hm. - KaraBansita uszczypnął się w pucołowaty policzek. - W przeciwieństwie do Borlien, Pannowal i Oldorando zawsze nienawidziły fugasów. Oldorando leży na szlaku ancipickich migracji, omijających Borlien. Kapłani toczą stare wojny, tyle że pod nowym pretekstem... Moglibyście, Panie, stanąć na gruncie nauki. Nauki gromiącej ciemnotę Kościoła, za przeproszeniem. - Więc mów, a mój śliczny miodek i ja posłuchamy. - Wy, Panie, zrozumiecie. Wasz miodek - nie. Znacie na pewno ze słyszenia historyczny traktat pod tytułem Testament RayniLayana. W owej księdze czytamy o świątobliwej damie VryDen, żonie mędrca RayniLayana. VryDen zgłębiła kilka tajemnic nieba, które, tak jak i ja, uważała nie za królestwo zła, lecz prawdy. VryDen zginęła podczas wielkiego pożaru Oldorando w dwudziestym szóstym roku. To znaczy, trzysta pięćdziesiąt pięć lat temu - piętnaście pokoleń, aczkolwiek dziś żyjemy dłużej niż w tamtych czasach. Jestem przekonany, że VryDen była osobą z krwi i kości, że nie jest fikcyjną postacią z sagi Lodowych Lat, w co każe nam wierzyć Kościół. - Coś kręcisz - powiedział król. Zaczął się przechadzać wielkimi krokami, a Juli biegał za nim w podskokach. JandolAnganol przypomniał sobie, że królowa wielce ceniła księgę RayniLayana i urywki z niej czytywała Tatrze. - Nie kręcę, wyjaśniam. Taż sama panna VryDen była bezbożniczką, a zatem widziała świat takim, jakim jest, nie zaćmiony urojonymi bóstwami. Do jej dni wierzono, że Freyr i Bataliksa to dwoje żywych strażników, chroniących naszą planetę od wojny w niebiosach. Ta znakomita dama potrafiła za pomocą geometrii przepowiedzieć szereg zaćmień, które zamknęły jej epokę. Krąg wiedzy można poszerzyć tylko o nową wiedzę, ale nigdy nie wiadomo, dokąd prowadzą takie kroki w nieznane. Symbolem Kościoła jest podobny, lecz zamknięty krąg. - Który wolę od twych nieporadnych kroków w ciemność. - Znalazłem sposób, by przeniknąć ciemności i zobaczyć światło. Z pomocą naszego wspólnego znajomego Sartoriirwrasza wyszlifowałem kilka szklanych soczewek, na kształt soczewki oka. Opisał, jak złożyli lunetę. Jak przez lunetę obserwowali fazy Ipokreny i pozostałych planet na niebie. Jak milczeli o swoich odkryciach, niebo bowiem 29 nie cieszyło się najlepszą reputacją wśród narodów w religijnym kręgu Pan-nowalu. - Wędrowcy po kolei ujawniali nam swoje fazy. Niebawem mogliśmy dokładnie przepowiadać zmiany tych faz