Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
— Nadal nie mówi mi pan nic nowego, doktorze Mandamusie. Wszyscy wiedzą, że Ziemia jest unikatem i że najprawdopodobniej stanowimy jedyny inteligentny gatunek w Galaktyce. — Nikt jednak nie zadał sobie prostego pytania „dlaczego?”. Ziemianie i Osadnicy nie pytają. Po prostu akceptują istniejący stan rzeczy. Otaczają Ziemię mistyczną czcią i uważają ją za święte miejsce, tak że jej nietypowe cechy wydają się czymś naturalnym. Co do Przestrzeniowców, to także nie zadajemy takiego pytania. Pomijamy je, aby w ogóle nie myśleć o Ziemi, gdybyśmy bowiem to uczynili, moglibyśmy posunąć się jeszcze o krok i przypomnieć sobie, że również pochodzimy od Ziemian. — Nie widzę sensu w tych słowach — stwierdził Amadiro. — Po cóż mielibyśmy szukać złożonych odpowiedzi na proste „dlaczego”? W ewolucji wyraźną rolę odgrywa przypadek, podobnie jest zresztą we wszystkim innym. Skoro istnieją miliony nadających się do zamieszkania światów, ewolucja na każdym z nich może się posuwać w innym tempie. Na większości będzie to tempo umiarkowane, na niektórych wyraźnie wolne, na innych zdecydowanie szybsze. Jeden z nich może wyróżniać się niezwykle wolnym procesem ewolucyjnym, inny znów bardzo szybkim. Tak się złożyło, że na Ziemi ewolucja przebiegała błyskawicznie. Tylko dlatego tu jesteśmy. Skoro więc pytamy „dlaczego”, naturalna i wystarczająca jest odpowiedź: „przypadkiem”. Amadiro czekał, aby tamten zdradził swój obłęd wybuchając wściekłością wobec przedstawionego z pewnym rozbawieniem, niezmiernie logicznego wyjaśnienia, które zdruzgotało jego teorię. Mandamus jednak spojrzał tylko na niego przeciągle swymi głęboko osadzonymi oczami i odparł spokojnie: — Nie. Odczekał chwilę i ciągnął dalej: — Trzeba czegoś więcej niż szczęśliwego przypadku, żeby tysiące razy przyspieszyć ewolucję. Na każdej planecie oprócz Ziemi tempo ewolucji jest związane ze strumieniem promieniowania kosmicznego przenikającego dany glob. Zupełnie nie zależy ono od przypadku, jest natomiast pochodną promieniowania kosmicznego, tworzącego powolne mutacje. Na Ziemi nieznany czynnik powoduje znacznie więcej mutacji niż na innych planetach. Nie ma to nic wspólnego z promieniowaniem kosmicznym, ponieważ nie wyróżnia się ono intensywnością. Może teraz zaczyna pan dostrzegać, dlaczego odpowiedź na moje pytanie jest tak istotna. — Cóż więc, doktorze Mandamusie, słucham pana z cierpliwością, która mnie samego zadziwia, lecz proszę wreszcie wyjaśnić ten problem. A może nie zna pan odpowiedzi? — Znam — odparł Mandamus. — I wynika ona z faktu, że Ziemia jest unikatowa pod jeszcze innym względem. — Proszę pozwolić mi zgadnąć. Ma pan na myśli jej wielkiego satelitę. Doktorze Mandamusie, chyba nie twierdzi pan, że to pańskie odkrycie? — Bynajmniej — odparł sztywno Mandamus. — Proszę jednak zauważyć, że podobne księżyce występują dość powszechnie. Nasz układ planetarny ma ich pięć, ziemski siedem i tak dalej. Wszelako poza jednym okrążają gazowe olbrzymy. Tylko ziemski satelita, Księżyc, krąży wokół planety niewiele większej od siebie. — Nie wiem, czy śmiałbym znowu użyć słowa „przypadek”, doktorze Mandamusie. — Tu akurat istotnie może być to przypadek, niemniej jednak księżyc pozostaje czymś wyjątkowym. — Jeśli nawet tak jest, to w jaki sposób jego istnienie może mieć związek z ziemską obfitością życia? — To niezbyt oczywiste i być może mało prawdopodobne, ale znacznie bardziej nieprawdopodobne jest, by dwa równie niezwykłe wyjątki od wszelkich reguł występujące na tej samej planecie nie wiązały się ze sobą. Odkryłem, co je łączy. — Rzeczywiście? — spytał z napięciem Amadiro. Teraz zapewne nastąpi niewątpliwa oznaka obłędu. Sprawdził dyskretnie godzinę. Nie miał już zbyt wiele czasu na tę dyskusję, mimo że jego ciekawość wciąż nie została zaspokojona. — Księżyc — ciągnął dalej Mandamus — powoli oddala się od Ziemi, co wiąże się z pływami na planecie. Ziemskie pływy oceaniczne są unikatową konsekwencją istnienia ziemskiego satelity. Słońce także wywołuje pływy, ale są one trzy razy słabsze niż księżycowe i przypominają nasze na Aurorze. Ponieważ księżyc oddala się, we wczesnych okresach rozwoju musiał znajdować się bliżej Ziemi. Im bliżej krążył, tym silniejsze musiały być same pływy. Odegrały one istotną rolę z dwóch względów. Stale poruszały skorupę ziemską w miarę obrotów planety i w rezultacie je spowolniły, zarówno dzięki samym ruchom skorupy, jak i tarciu wód oceanicznych o płytkie dno, tak że energia obrotowa przekształciła się w ciepło. Ziemia ma więc cieńszą skorupę niż jakakolwiek znana nam i nadająca się do zamieszkania planeta. Jest jedynym światem, który wciąż ma pełną aktywność wulkaniczną i dysponuje układem ruchomych płyt tektonicznych. — Wszystko to jednak nie ma nic wspólnego z liczebnością mieszkańców Ziemi — zauważył Amadiro. — Sądzę, doktorze Mandamusie, że musi pan albo przejść do rzeczy, albo wyjść. — Proszę posłuchać mnie jeszcze chwilę, doktorze Amadiro