Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Rycerz, który wtargnął na ich terytorium, został wygnany, nie ponosząc szwanku. Któż może wiedzieć, co tam robił lub czego szukał? Ale on był w dziwny sposób chroniony przed niebezpieczeństwami grożącymi w tym kraju, tak jak Obern opowiedział. Najbardziej potrzebujemy spokoju. Dla przyszłości naszego ludu musimy zacząć korzystać z zasobów tej ziemi, nie ryzykując, że znów zostaniemy wypędzeni. Jest tu zdziczałe bydło, pozostawione samo sobie po upadku tego zamku. Wyjdźcie za mur miasta i obejrzycie sobie pola czekające na siew – a siać trzeba już wkrótce. Zamieszkaliśmy dalej na południu niż kiedykolwiek dotąd, więc czas siewu i zbiorów może być dłuższy. Nawet jeśli tak jest, musimy pomyśleć o orce i o złapaniu błąkającego się bydła. Urwał. Teraz zabrał głos Kasai, Dobosz Duchów. – Dlaczego ta ziemia tak długo leży odłogiem? – zapytał, zwracając się do wszystkich obecnych. – Mamy tu dobry port, kupcy korzystali z niego w minionych latach. Nie ma tych, którzy ocaleli z tamtej wojny, a przecież wydaje się, że granice tej posiadłości odstraszają sąsiadów. Musimy koniecznie to zbadać. Snolli skinął głową. – Masz Dar Jasnowidzenia, Kasai. Co ci ukazał? I tak niski Dobosz Duchów jeszcze się zgarbił. Nie potrzebował laski mówcy, żeby móc zabrać głos. Przesunął dłońmi po powierzchni bębna, z którym się nie rozstawał, lecz nie wydobył zeń żadnego dźwięku. – To jest miejsce cieni – rzekł. – Ciemnych cieni. Tak jak wyczuliśmy zło w Jaszczurczych Jeźdźcach, podobna skaza trwa w tym miejscu... Snolli pochylił się do przodu, opierając dłoń na rękojeści miecza. – Ci słudzy Zła byli tutaj? Siedzący przed nim na podłodze wodzowie poruszyli się, kilku zerknęło przez ramię, jakby oczekiwali, że ujrzą groźne cienie. Kasai pokręcił głową. – Nie Jaszczurczy Jeźdźcy, nie. Za dobrze znamy ich smród, wszyscy byśmy go wyczuli po zejściu na brzeg. Ale jedno jest pewne. Popełniono tu zły czyn, tak zły, że mieszkańcy tej ziemi ją opuścili. Chociaż Obern był tylko przybocznym gwardzistą ojca i już spełnił swój obowiązek przed zgromadzeniem, nie mógł się powstrzymać od zadania pytania. – Czy możesz wydobyć ten zły czyn z przeszłości i wyjaśnić nam, co tu się stało, żebyśmy wiedzieli, czemu mamy stawić czoło? A może da się usunąć tę skazę? Czy Dar Jasnowidzenia na to pozwala? Ojciec nie zmarszczył brwi, nie spojrzał na niego karcąco. W takim razie, pomyślał Obern, Snollemu mogła przyjść do głowy podobna myśl. – Nikt nie może zmierzyć głębi ani potęgi Daru Jasnowidzenia – odparł Dobosz Duchów. – A przecież wyczuwam jakie cień. Nie mogę tylko powiedzieć, czy nas pochłonie, czy zagraża tylko ludziom z tej ziemi i tej krwi. Lecz jest jeszcze coś. – Wyprostował Się lekko. – Na Bagnach kryje się jakaś Moc. To również mogę wyczuć. Nie zaczęła nas dręczyć, jeszcze nie. Musimy jednak zapamiętać tego rycerza, który poszedł do Krainy Bagien tak dziwnie osłonięty, a potem wrócił; a przede wszystkim musimy się dowiedzieć, dlaczego nie zginął od broni tych, którzy go ścigali. Snolli skinął głową. – Ta sieć jest tak poplątana, że prawie nie sposób jej rozwikłać. – Zaczął wyliczać na palcach najpilniejsze sprawy. – Oto, co musimy zdobyć tu, w naszej nowej ojczyźnie: akceptację, pokarm i schronienie. Granicę, której trzeba pilnować na wypadek przybycia jakiegoś wojownika, który zauważył, co mamy. Jeśli chodzi o Bagna... skoro kryje się na nich tak wielka Moc, to może tamten nieznajomy, którego zobaczył Obern, udał się, by z nią pertraktować i zawrzeć jakiś sojusz. Tego nie wiemy. Na razie możemy tylko prowadzić zwiad i dopilnować, żeby nic nie zaatakowało nas ani ze wschodu, ani z północy. Siwowłosy mężczyzna imieniem Baland, który od lat zarządzał zapasami całego klanu, wstał, wziął laskę mówcy i zabrał głos. – Wodzu, mamy sześć wołów schwytanych przez grupę naszych myśliwych. Można zaprząc je do jarzma, chociaż są stare. Możemy zacząć orać ziemię i powinniśmy zrobić to teraz. Niech pasterze i woźnice chodzą uzbrojeni, a nasi zwiadowcy muszą pełnić służbę. Przeżyliśmy wielki głód podczas podróży, a nasze kobiety i dzieci wiele wycierpiały. Nie zwlekajmy dłużej z orką, bo znów będziemy głodować, gdy nadejdą chłody. To żyzna ziemia; była dobrze uprawiana w przeszłości i znów możemy uczynić ją zdatną do siewu. Snolli wziął laskę mówcy, którą oddał mu Baland, i omiótł wzrokiem twarze uczestników narady. – Czy taka jest wola wszystkich zgromadzonych? – zapytał. Jedna dłoń po drugiej podnosiła się w górę na znak zgody. – Niech więc tak będzie. – Tymi słowami Snolli potwierdził ich decyzję, której szczegóły omówią osobno odpowiedzialni oficerowie. Większość uczestników narady opuściła salę. Obern został, gdyż miał do tego prawo jako syn Snollego. Przysłuchiwał się więc meldunkom tych, którzy pozostali, żeby wyjaśnić, czego potrzeba i na kiedy. Słuchał, ale myślał o czym innym