Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Porucznik Prentice miał rewolwer pod poduszką. Ale nic, czym można by nadać meldunek. Burckhardt bez wyrazu spojrzał na Dietricha, który z kolei przyglądał się Hahnemannowi, odpowiadającemu wyzywającym spojrzeniem. - Ani nawet latarki kieszonkowej? Hahnemann wyglądał na zmieszanego. Otworzył usta, aby odpowiedzieć, ale jego twarz zesztywniała i zwrócił się do Burckhardta: - Tak jest, panie pułkowniku, jeden z nich miał latarkę. Była w wewnętrznej kieszeni płaszcza wiszącego na drzwiach. Dietrich pochwycił wzrok Burckhardta i podniósł brwi w wyrazie złych przeczuć, następnie zmarszczył czoło, gdy Schnell odwrócił się i powiedział: - Już go mamy, panie pułkowniku. Zaczynają. Poprzez nabrzmiałe falami Morze Egejskie zaczęło migotać z przerwami światło na niszczycielu. Schnell ustawił się w półobrocie na sterburtę, z oczyma utkwionymi w migającą lampę, ciągle nadającą j krótkie sygnały. Nikt na mostku nie poruszył się ani nie odezwał. Wszystkie oczy były przykute jak w transie hipnotycznym do światła sygnałowego i Burckhardt mógł wyczuć bezruch ludzi zawieszonych w stanie strasznego oczekiwania. Tak wiele zależało od następnych kilku minut, jednak pułkownik nie miał zamiaru poddać się bez względu na rozwój wydarzeń. Doświadczył już niszczącej siły ognia, jaką mógł rozporządzać brytyjski niszczyciel - w Norwegii widział, jak niemiecki transportowiec z wojskiem został zredukowany do rozpalonego wraku zaledwie przez kilka salw. Nad tym, co czterocalowe działa mogą zrobić z kadłubem Hydry, wolał się nie zastanawiać. Lampa zakończyła błyski i odezwał się Schnell: - Proszą nas o identyfikację. Burckhardt wyprostował się nieco i podał po grecku instrukcję Nopagosowi. - Proszę nadać, że jesteśmy greckim statkiem Hydra. Nic więcej. I proszę pamiętać, że porucznik Schnell jest oficerem marynarki wojennej. Napięcie na mostku stawało się niemal nie do zniesienia - jak dolegliwość fizyczna. Nopagos wytarł usta i spojrzał za siebie, gdzie tkwił strzelec alpejski z muszką pistoletu maszynowego skierowaną w jego lędźwia. Burckhardt skinął głową, jakby chciał powiedzieć: „No, bierz się do tego”. Kapitan poprawił czapkę na głowie i zaczął migotać lampą. Schnell obserwował go chłodno z rękami opartymi na kole sterowym. Pułkownikowi wydawało się, że wysłanie krótkiego meldunku trwa całe wieki. Czyżby sygnalizacja morska była rzeczywiście tak skomplikowana? Czyżby Nopagosowi udało się przechytrzyć Schnella, kiedy wstawiał zdesperowane SOS w mieszaninę błysków? Dziesiątki zatrważających możliwości przebiegały przez jego głowę, ale mógł tylko czekać w nadziei, że jego groźba dotarła do Greka. Lampa przestała błyskać. Nopagos wytarł kark kolorową chustką, Schnell zaś zwrócił się do Burckhardta przez ramię. - Zidentyfikował nas jedynie jako Hydrę pod banderą grecką. Nic więcej. Najwyższym wysiłkiem woli Burckhardt zwalczył w sobie impuls, by pozwolić opaść swym ramionom - obaj strzelcy alpejscy oczekiwali od niego słów otuchy. Żołnierze niemieccy, jak już wcześniej zauważył Burckhardt, nigdy nie czuli się zupełnie dobrze na morzu - istnienie Marynarki Brytyjskiej prawdopodobnie miało jakiś związek z ich brakiem entuzjazmu dla operacji przeprowadzanych drogą morską. Obserwował niszczyciel utrzymujący zbieżny kurs. Czy jego dowódca zadowoli się meldunkiem? Dietrich sugerował, że to tylko rutynowa kontrola. Jednak w chwilę później przedstawił denerwującą sugestię, że umieszczenie dwóch żołnierzy brytyjskich na pokładzie mogło być celowe, a ów niszczyciel spodziewa się pewnie innego sygnału - błysku z iluminatora potwierdzającego, że na pokładzie Hydry wszystko jest w porządku. Szlag by trafił Abwehrę! - Znowu nadają! - odezwał się spokojnie Schnell ze wzrokiem utkwionym w błyszczące w dali światło, teraz już mniej niż ćwierć mili od nich. Burckhardt stał bez ruchu, odrzucając chęć spacerowania po pokładzie - utrzymanie absolutnego spokoju wewnętrznego było w tym momencie sprawą życia i śmierci. Czuł się tak, jakby od wielu godzin jego stopy przywierały do pokładu, a Bóg jeden wie, ile jest już widocznych oznak napięcia. Lampa sygnałowa zadrgała lekko w rękach Nopagosa - jeśli będzie musiał jeszcze dłużej odpowiadać na te cholerne pytania, to się załamie. Żołnierz skulony za greckim kapitanem pocił się obficie i czoło jego błyszczało w świetle na mostku. Hahnemann nerwowo stukał paznokciem po kolbie swego pistoletu maszynowego. Burckhardt miał ochotę ryknąć na niego: „Przestań, na miłość boską!” Schnell, wysoce doświadczony oficer marynarki wojennej, ciągle mocno trzymał koło sterowe. Wszystkie te drobne szczegóły Burckhardt odnotował w czasie, gdy lampa brytyjskiego niszczyciela szyderczo wybłyskiwała swój meldunek. Tylko Dietrich robił wrażenie, jakby się nie przejmował; czuł się niemal swobodnie patrząc w sufit z nie zapalonym cygarem znieruchomiałym pośrodku ust. Opuścił wzrok i dostrzegł utkwione weń spojrzenie pułkownika. - Na pokładzie jest Grek nazwiskiem Grapos - skomentował